slow shopping

Tak jak określenie slow food trudno mi to przetłumaczyć na polski. Idea jest taka, by zacząć świadomie kupować, w tym przypadku ubrania, odnajdując zapomnianą już przyjemność powolności. Opiszę to na swoim przykładzie, skoro to osobisty blog o modzie. Miałam w szafie siedem czarnych topów, prawie identycznych. Za co łapałam się wchodząc do sklepu z ciuchami? Za czarny top oczywiście. Albo rozpaczliwie szukałam białych lnianych spodni, odwiedzając wszystkie sklepy, gdzie mogłabym je kupić. Nie ma. Ale za dwa dni zrobiłam porządek w szafie i na górnej półce w drugim rzędzie znalazłam białe lniane spodnie kupione na letniej wyprzedaży w zeszłym roku. Z przyczepioną metką… Albo jeszcze inny problem. Jestem w centrum, mam chwilę czasu, więc wpadam do H&M pooglądać rzeczy. Wypadam z trzema bluzkami (przydadzą się, poza tym były tanie), parasolką (na wypadek gdybym zgubiła tę, którą mam), japonkami (nigdy za wiele latem) i szalikiem (przeceniony, jesienią będzie idealny), odkładając jeszcze przy kasie kolejne jeansy rurki, nad kupnem których muszę się zastanowić (za pięć minut po nie wracam i kupuję). Prawdziwa okazja, ale nagle zdaję sobie sprawę, że gdybym tak odkładała pieniądze wydane na impulsywne zakupy, mogłabym uzbierać na coś, co do tej pory wydawało mi się nieosiągalne ze względu na wysoką cenę. Przyszła refleksja: kiedy ostatni raz oszczędzałam na ubranie?

Okazuje się, że nie jestem osamotniona. Na świecie ruszyła kampania Slow Fashion, mająca na celu przywrócenie świadomości modowym konsumentom. Łatwo się zatracić, ze wszystkich stron nowe trendy, niektóre sieci mają dostawy nowego towaru codziennie, poza tym działa psychologia zakupów, merchandising, piękne wystawy (w Benettonie prawie zawsze ulegam, gratulacje dla dekoratorów!). A teraz jeszcze przeceny i wprowadzanie niepokoju „pojedynczymi sztukami”, „ostatnimi dniami obniżki” itp. W ten sposób nasza szafa pełna jest niepotrzebnych rzeczy.

Nie chodzi o to, żeby zrezygnować z kupowania w tanich sklepach na rzecz tych z wyższej półki. Istotą jest porzucenie zwyczaju kupowania wszystkiego co wpadnie w oko bez zastanowienia się, czy a) pasuje do naszego stylu; b) pasuje do reszty naszych ubrań; c) naprawdę nam się podoba, czy działa tylko czynnik marketingowy. Jeśli przymierzając fantazyjną bluzkę z falbankami za pół ceny już planujemy zakup elementów pasujących do niej, lepiej będzie ją odłożyć i znaleźć coś, co pasuje do nas. Dla fast-shopperów istnieje jeszcze ostatnia deska ratunku w postaci możliwości zwrotu nienoszonego towaru w ciągu miesiąca. Ale co zrobić, jeśli po roku znajdzie się na dnie szafy okazyjnie nabytą kurteczkę w dziki wzór zebry i ma się sto procent pewności, że nic z tego związku nie będzie? Pozostają: Allegro, komisy, giełdy wymiany ubrań (fajny zwyczaj, już pojawił się w Polsce) albo dobroczynność (np. pojemniki PCK na niepotrzebną odzież).

Uzależnionym od zakupów proponuję eksperyment: prowadzenie przez tydzień zakupowego pamiętnika. Podliczenie sumy potrafi zdziałać cuda. Poza tym jeden dzień świadomych zakupów daje więcej przyjemności niż te wszystkie pośpieszne rundki po sklepach w czasie wolnej godziny w mieście. Jestem zdeklarowaną zakupoholiczką, ale wyznaję filozofię Slow Fashion i dzięki temu już kilka razy mogłam sobie pozwolić na szaleństwo w lepszych sklepach. I wreszcie wiem, co kryje się w mojej szafie. Żadnych niespodzianek :-).

Obrazek: www.paperdollheaven.com (idealna strona dla nudzących się…).

2 Comments

  • poshash
    Posted 3 lipca 2007 10:15 0Likes

    W sumie dobry pomysł z tym slow shoppingiem:)tylko nie wiem, czy tak potrafie, niezła zakupoholiczka ze mnie;D

  • justmoos
    Posted 3 lipca 2007 12:47 0Likes

    Co do idei slow fashion i przecen- o to chodzi w wyprzedażach, żeby maksymalnie człowieka ogłupić. Sprawić, by poczuł, iż wszystko jest w zasięgu jego ręki…niby wszystko jest dla ludzi. Gorzej jeśli mieliśmy na sobie dany ciuszek 2 razy, po czym stwierdziliśmy, że totalnie nie pasuje do naszego klimatu. Wtedy naprawdę pozostaje tylko allegro…a moja lista sprzedawcy urosła już do 12 przedmiotów, ehhh:/ Niezdecydowani tracą…

Leave a Reply