Nie mogłabym być trendsetterką. Nie po tym, jak wyniosłam w worach nienoszonej odzieży chustę z frędzlami w ludowe wzory. Nie były to typowe polskie róże, raczej paisley w stylu Etro. Przymierzałam ją wiele razy, nosiłam kilka i zawsze bez przekonania. Gdy zobaczyłam jesienną kolekcję Nicolasa Ghesquiere’a dla domu mody Balenciaga, zrozumiałam swój błąd. Tego pomysłu mi brakowało. Noszona w ten sposób zyskałaby nowe znaczenie, bez nadmiernej ludowości. Byłaby wymarzonym jesiennym akcentem. Na szczęście chust jest duży wybór, może nawet zaryzykuję i kupię autentyczną góralską? (są na www.ludowomi.pl). Przy tej okazji przypomniałam sobie pewną historię. Otóż kilka lat temu znalazłam się na warszawskiej starówce i mnie olśniło. Natknęłam się bowiem na zagraniczną wycieczkę, która wyglądała tak, jakby miała z góry narzucony dobry styl ubierania. Wszystkie kobiety i wszyscy mężczyźni, absolutnie bez wyjątku, wyglądali jak z tych modnych teraz blogów ulicznych (typu facehunter.com). Żadnych masowych trendów, tylko własna fantazja. Jedna z dziewczyn nosiła na szyi ludową chustę z Cepelii. Wyglądała w niej tak dobrze, że sama zapragnęłam taką mieć. Jednak ilekroć próbowałam, nie byłam zadowolona z efektu. To ciężar stereotypów. Jej ta chusta nie kojarzyła się z niczym konkretnym, po prostu odpowiadał jej wzór i kolor. Ja obawiam się, czy nie wyglądałabym jak tancerka zespołu Mazowsze (nie mam nic przeciwko zespołowi, wiadomo, o co chodzi). I teraz Balenciaga. Odważę się, już podjęłam decyzję. A kontynuując temat Balenciagi, pojawiły się tam także tzw. „arafatki”, czarno białe chusty w jakby kratę, z tym że zamiast typowych frędzli przyczepione mają kolorowe okrągłe wisiorki na łańcuszkach, a dodatkowo nadrukowany wzór w innym kolorze, mający zapewne zneutralizować skojarzenia, jakie budzą. Jakiś czas temu w zachodniej Europie był na nie szał, nie mówiąc już o latach dziewięćdziesiątych w Polsce (ale wtedy obowiązywało zestawienie z wojskową parką i glanami). Ghesquiere odświeżył folklor słowiański oraz bliskowschodni. Bardzo się cieszę na tę jesień :-).
Related Posts


3 Comments
olymp
albo źle zrozumiałam, albo sie mylisz.
arafatkami nie są „czarno białe chusty w jakby kratę, z tym że zamiast frędzli przyczepione mają kolorowe okrągłe wisiorki na łańcuszkach, a dodatkowo nadrukowany wzór w innym kolorze, mający zapewne zneutralizować skojarzenia, jakie budzą.”
arafatki to chusty, przeważnie czarno-biale (ale są tez czarno-żółte, czarno-bordowe etc.)które posiadają frędzle. arafatka bez frędzli to.. jak niebo bez gwiazd ;P
________
właśnie wczoraj jedną arafatkę zakupiłam i poluje teraz na krutką wełnianą, dwurzędową kurtkę. też nie mogę sie tej jesieni doczekać 🙂
harel
Nie nie :-). Arafatki u Balenciagi mają zamiast typowych dla siebie frędzli te wisiorki. Wisiorki być może degradują je do roli zwykłej chusty, pozostaje tylko wzór. Ale kojarzy się z arafatką.
olymp
achm, myślalam że to według Ciebie jest arafatka, ale teraz już rozumiem ;P
i muszę przyznać, ze te 'pseodu arafatki’ Balenciagi bardzo mi do gustu przypadly (;