Francja. Nawet nie wiedziałam, jak mi tego brakowało. W wolnej chwili siadam w kawiarni i patrzę na ludzi spacerujących po ulicy. Jest sobota, wreszcie mam wolne i oni też mają wolne. Środek Europy. Moje ulubione pomieszanie z poplątaniem. Szukam trendów przewodnich (już tak mam…), ale widzę wszystko. Są rurki, są botki, są arafatki. Ale to tylko mały procent całej ulicy. W modzie ulicznej powinna panować różnorodność (jeśli w ogóle są jakieś powinności tej trudnej do uchwycenia kategorii) i tu panuje. Zainspirowana kilkoma kobietami kupuję zupełnie inne buty niż miałam w planach. Tutaj to nie problem. Znajduję je w pierwszym napotkanym sklepie. Tak na marginesie to brytyjska sieć New Look. Ubrania szczerze mówiąc takie sobie, ale buty i dodatki… Udało mi się przez przypadek porozmawiać z menadżerem sklepu i niosę dobre wieści. Sieć rozrasta się w Europie. Gdy spytałam o Polskę, zadziwił mnie znajomością naszego rynku odzieżowego. „Na razie musicie zadowolić się Zarą i H&M”. Powiedziałam, że ja na pewno będę ich stałą klientką, więc kto wie, może udało mi się go choć trochę przekonać ;-).
Z ostatnich obserwacji wyciągam następujący wniosek: my, Polki wręcz do przesady dbamy o swój wizerunek. O to, czy spodnie podkreślą naszą figurę albo czy w trapezowej sukience nie będziemy wyglądać jak w dziewiątym miesiącu. Wiem, że uogólniam, ale widzę to po sobie, a wiem, że nie jestem sama. Tu na pierwszym miejscu jest fantazja. Potem moda, na końcu figura. Kobiety są znacznie bardziej zaprzyjaźnione (i pogodzone) ze swoim ciałem. Znów uogólniam, ale to widać. Nie tylko wiedzą, co podkreślić, a co ukryć. One po prostu się tak bardzo nie przejmują i noszą to, co im się podoba. A, jak już pisałam wiele razy wcześniej, gdy czujemy się pewnie w tym, co mamy na sobie, zawsze będziemy wyglądać dobrze (tak na marginesie, być może dlatego Kate Moss wyglądałaby świetnie nawet w worku na kartofle :-)). Wiadomo, kluczem do sukcesu jest złoty środek. Jakoś nie rzuciły mi się przez ostatni tydzień w oczy biodrówki z wylewającą się górną połową zadka. Nie ma też przesadnie wystrojonych i wymalowanych od rana panienek. Ależ skąd, nie mam nic przeciwko, czasem sama jestem taką wystrojoną panienką. Na pierwszym miejscu stawiam siebie, więc mogę być kim zechcę :-). Czego i Wam, drodzy Czytelnicy, życzę.
4 Comments
ryfka81
Bonjour, Paryżanko!
Podpisuję się rękami i nogami pod drugim akapitem Twojej dzisiejszej notki. Święte słowa!
PS
Ale Ci fajnie…
PPS
Dzięki za rękawiczkowy cynk 🙂
a.minkiewicz
Miło Cię słyszeć po powrocie.
Moja bliska koleżanka też wróciła niedawno z parodniowego pobytu w Paryżu i jej pierwsze wrażenia to,że Paryżanki są niesamowice zadbane. I nie chodzi o to, że chodzą od rana wymalowane i wystrojone tylko po prostu mają taki naturalny szyk i klasę i dzięki temy nawet Pani niosąca siatki z zakupami wygląda doskonale. Podobno Warszawianki w wieku 20-30 lat wcale tak bardzo nie odbiegają od Paryżanek stylem ubierania się, natomiast szalona różnica jest widoczna w pokoleniu naszych mam.
traxaa
Oj prawda niestety, że u nas wypada mieć kompleksy, na komplementy odpowiadać „nie, no co ty, to stare” i zamartwiać się, co sobie o naszej kreacji pomyśli koleżanka. Byłam kilka dni w Londynie i od razu zauważyłam, że dziewczyny ubierają się w to, co akurat się nosi (tj. rurki i legginsy z dżinsową mini/krótkimi spodenkami) bez względu na swój rozmiar, figurę itp. Trinny i Susannah może tego nie pochwalają, ale ja pozazdrościłam im tego luzu, podejścia „a co tam, też chcę być modna”.
A na kompleksy polecam wizytę w muzeum. W British Museum widziałam płaskorzeźbę (chyba)mezopotamskiej bogini nocy z roku mniej więcej 5000 p.n.e., innymi słowy ówczesny ideał kobiecego piękna i stwierdziłam, że wyglądam tak, jak ona! tj. widoczna talia, a udka bardziej solidne 😉 boginię obfotografowałam i zamierzam powiesić nad łóżkiem 😉
pozdrawiam, Twój blog czytam codziennie do śniadania 🙂
krol.ewa
Uwielbiam ten blog,a za każdym razem gdy czytam zastanawiam sie kim jest harel?? Napisz o sobie cos wiecej proszę 🙂
pozdrawiam
EWA