Ostatnio intensywnie przeglądam wiosenno letnie wybiegi w poszukiwaniu ciekawych tendencji, które nie tylko będę mogła opisać, ale przede wszystkim zastosować w swojej garderobie. Przy okazji zaglądam też do starszych kolekcji, choćby zeszłorocznych. I mam wrażenie (mimo że wszystko w modzie jest w ostatnich latach niezwykle szybkie), że niewiele się zmienia.
Na przykład temat jeansów. Rurki mamy już od dawna, a mimo to wciąż dobrze się trzymają. W sklepach widzę nowe kolekcje pełne tzw. „boyfriend jeans”, czyli spodni stylizowanych na pożyczone od chłopaka, nieco za duże, o szerokich nogawkach. Ale podobne modele kilka miesięcy temu były wyprzedawane po niezwykle niskich cenach.
Motyw wężowej skóry pojawił się już w zeszłorocznych kolekcjach Marca Jacobsa, Alexandra McQueena czy Christophera Kane’a, ale „zaskoczył” dopiero w tym roku, co widać po sklepowych półkach.
Złoty kolor powraca. Ale dwa lata temu też był modny. Czy przypadkiem w naszej szafie nie zawieruszyły się „stare” złote pantofelki? 🙂
Beż, blady róż, minimalizm, objętość, neonowe kolory, falbanki, koronki, „harem pants”, koszulowe sukienki… Jestem zachwycona. To wszystko już mam w szafie, wcale nie od dziś. Może oprócz neonowych kolorów, które ostatnio nosiłam we wczesnych latach dziewięćdziesiątych i wolę, żeby tak już pozostało.
Na czym ma więc polegać stylowe wejście w nowy sezon? W czasach, kiedy wszystko już było, a trendsettera od ofiary mody potrafią dzielić zaledwie dwadzieścia cztery godziny, jedynym sposobem jest zaufanie własnej intuicji. Czy dobrze w tym wyglądam? Czy dobrze się w tym czuję? Czy moje ubranie wprowadza mnie w dobry nastrój? Noszenie czegoś, co szczerze uwielbiamy ma sens zawsze, bez względu na trendy. To oczywiste, prawda?
Dwa razy w roku robię generalne czyszczenie szafy. Od jakiegoś czasu nie polega na pozbywaniu się rzeczy, które wyszły z mody. Odrzucam ubrania, które źle na mnie leżą albo w których nie czuję się w stu procentach dobrze.
Ale oczywiście trudno jest mi się powstrzymać od poddania się choć jednemu trendowi, na który nie skusiłam się wcześniej. Co to będzie w tym roku? Jeszcze nie wiem. A Wy, drodzy Czytelnicy, macie już upatrzone wiosenne nowości, „look” na nowy sezon? Czy może traktujecie trendy jako zjawisko bardziej do obserwowania niż czerpania stylowych inspiracji?
Related Posts

8 Comments
aga.pier
boyfriendsy nie dla mnie – pogrubiają 🙂
Ale chętnie wskoczę w jasny sprany jeans, wielkie marynarki, będę nosić torbę listonosza i jasny męski kapelusz latem 🙂
czula-halina
Spotkałam ostatnio określenie Sindbady(harem pants) i co Ty na to?A szafę muszę przewietrzyć,koniecznie.
bandicoooot
Ja od dawien dawna szukam kwiatowych łąk , pudrowych róży , łososiowych cukierków , brzoskwiniowych pyszności, niebiańskich błękitów i bez skutku – tylko na e-bayu i w vintage shopach ale i tam o to trudno a jak już to pojawiają się garsonki rozmiar 44 🙂
No więc mam nadzieje, że będzie ich teraz nieco więcej ale nie przesadnie za dużo 🙂
To moje ukochane kolory a nie chciałabym żeby cały świat nagle się w nich zakochał 🙂
giarose
w ogóle w tym sezonie trudno nie być modnym, wystarczy odrobina gustu. ja stawiam w tym roku na kolekcję Versace, oraz hippie i morskie klimaty. Tych dwóch ostatnich w tym roku strasznie dużo w pokazach.
bardzo podoba mi się Twój blog. na pewno jeszcze tu kiedyś wpadnę. 🙂
pozdrawiam.
boovca
” Noszenie czegoś, co szczerze uwielbiamy ma sens zawsze, bez względu na trendy. ”
złota myśl ! *)
kinomi.chan
Ja się już zaopatrzyłam na wyprzedażach w mój typ wiosenny – przyduża szara marynarka, do noszenia ze zwiewnymi krótkimi sukieneczkami, jak u givenchy http://www.style.com/slideshows/fashionshows/2009RST/GIVENCHY/RUNWAY/00200m.jpg albo u rachel roy http://www.style.com/slideshows/fashionshows/S2009RTW/RROY/RUNWAY/00050m.jpg.
Poza tym z marzeń – staro-nowe: szare t-bary, dżinsowe harem pants ale bez obniżonego korku (po mojemu: alladynki), sukienka w kolorze pudrowego różu… Najchętniej tą z pierwszych wiosennych propozycji H&M, w drobne kwiatuszki, czatuję tylko kiedy pojawi się w sklepach, bo pewnie zniknie w mgnieniu oka.
I omijam szerokim łukiem neonowe kolory i w ogóle całą niemal stylizację na lata 80-te (geometryczne wzory, marmurkowy dżins, dziwnokształtną sylwetkę) – chyba podobnie jak Harel mam złe wspomnienia z okresu własnej podstawówki, w której dominował zestaw dżinsowa katana + wzorzyste legginsy + bluzy z fluorescencyjnymi nadrukami. W tym chyba nikt nie wyglądał dobrze…
harel
@aga.pier: no właśnie! One pogrubiają! A przynajmniej te fasony, które teraz funkcjonują jako „boyfriend jeans” (np. w Topshopie). Dlatego wolę autentyczne męskie spodnie, lepiej się układają.
@czula-halina: też się spotkałam. Wciąż poszukujemy idealnego określenia.
@bandicoooot: pastele wychodzą z ukrycia. Będzie ich dużo na wiosnę, ale nawet jeśli cały świat się w nich zakocha, czy jest to dostatecznym powodem, by samemu się odkochiwać? 😉
@giarose: a to miło, dziękuję i zapraszam ponownie!
@boovca: grazie!
@kinomi.chan: jeansowe alladynki były wyprzedawane w Pull&Bear. A różowa sukienka w kwiatuszki już wisi w H&M w Warszawie w centrum (jeśli chodzi o tę z pierwszych wiosennych zdjęć H&M).
A jeśli chodzi o lata osiemdziesiąte, najbardziej nie trawię ramion poszerzanych poduszkami. I nawet Stella McCartney mnie do nich nie przekona :-).
bandicoooot
No ja rezygnować nie zamierzam 🙂 🙂
A co do kampanii wiosennej H&M bardzo żałuję, że te rzeczy takie piękne nie są jak na zdjęciach 🙂