Ostatnio przy okazji chwili wolnego czasu zrobiłam sobie rundkę po sklepach i dotarło do mnie: rzeczywiście mamy kryzys. Nawet nie chodzi mi o to, że wzrosły ceny (tusze do drukarek podrożały chyba z 50%!). Kryzys, który zauważyłam, dotyczy jakości. Nie upieram się, że w popularnych sieciówkach ubrania zawsze były świetne. Jednak z sezonu na sezon ich jakość drastycznie spada. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy może przypadkiem nie chodzi o spadającą jakość, lecz o moje wzrastające wymagania. Może kiedyś nie zwracałam uwagi na to, jak dana rzecz jest uszyta, czy ma ładne wykończenie i czy materiał jest porządny? Niektóre sklepy tak mnie zniechęciły, że postanowiłam już więcej do nich nie zaglądać. Panujący w nich bałagan to pół biedy (zwłaszcza że przecież robią go klienci). Kiedyś nawet w takim bałaganie potrafiłam wyłowić rzeczy, które służą mi do dziś i trzymają się całkiem dobrze. Teraz nawet w równych rzędach wieszaków nie widzę nic, co mogłoby pozostać ze mną dłużej niż przez dwa pierwsze prania. Producenci uparcie idą w ilość, nie jakość. No dobra, może przesadzam, coś tam znalazłam i w miarę to porządne, ale łatwo nie było. Rzeczy, które doprowadzają mnie do szału, to:
1) udawane kieszenie (szczególnie w spodniach),
2) materiały tak cienkie, że są pozaciągane lub podarte już w sklepie (co sezon, to gorzej);
3) źle wszyte suwaki, za które trzeba szarpać (inaczej się nie da), w związku z czym często są powyrywane;
4) buty na nieistniejące modele stóp;
5) zostające w rękach guziki;
6) zaskakujące różnice między tymi samymi modelami w tym samym rozmiarze;
7) dżinsy, które odstają z tyłu na wysokości talii – bez względu na rozmiar – to jakaś plaga!
8) gdy tkanina zawiera 5% jedwabiu, informuje nas o tym piękna duża metka z napisem „silk mix”, jakby było to coś wartego uwagi.
Ok, limit narzekania wykorzystany. Ale, ale… może Wy, drodzy Czytelnicy, macie ochotę dopisać coś do listy? 🙂

27 Comments
nieezainteresowana
ojj tak. i jeszcze ubrania, które po pierwszym założeniu już są obrane w jakieś białe kudły. ;p
zimon3
Mnie najbardziej irytuje brak przy ubraniu jakiejkolwiek metki czy ceny, i to wydawałoby się w porządnych sklepach.
maadja
– swetry z akrylu udającego wełnę, robią się na nich okropne kulki, które juz po pierwszym praniu, nadają stary wygląd, niektóre sklepy i to wcale nie tanie, praktycznie nie sprzedają innych
– buty ze skóry z plastikową wkładką
-drogie ciuchy z poliestru udającego jedwab,wełnę , bawełnę – co sie da
mademoiselle.elisabeth
z jakością było tak i przed kryzysem. ja praktycznie wybieram ciuchy przede wszystkim „na dotyk”. czasem mam wrażenie, że w sieciówkach z tej teoretycznie „wyższej półki” materiały są dużo gorsze niż w tych tańszych.
czula-halina
Tak ,masz rację.Dodam tylko,że okropne są rzeczy wygniecione już w sklepie,np.płaszcze i wtedy można sobie wyobrazic jak będą wygladały po krótkim używaniu.
e.milia
O, a ja już myślałam, że jestem jakaś niewymiarowa, bo nie mogłam znaleźć spodni, które nie odstawałyby w talii. A okazuje się, że to wina producentów spodni, a nie moja 🙂
black_magic_women
Zdecydowanie AKRYL,sweterek z HM fajny do pierwszego prania,buty z wyłażącym na wierzch klejem,krzywe szwy,permanentny brak podszewek i ceny- z kosmosu.Ja rozumiem ,że skóra,jedwab,wełna,hafty kosztują.Ok,ale dlaczego za szmaty żądają od 70 zl w górę?!
heike_kitsch
Mnie najbardziej denerwuje kiepska jakość materiałów – ostatnio kupiłam kardigan, który po godzinie (!!!) normalnego noszenia był tak zmechacony, jakbym miała go od roku i codziennie używała do przeciskania się przez wąskie tunele (szczęśliwie oddałam go do reklamacji, którą rozpatrzono na moją korzyść). Z tego zasadniczego problemu wynikają inne: magiczna zmiana kształtu ubrań po pierwszym i kolejnych praniach, podatność na rozdarcia, przetarcia i blaknięcie kolorów. Ponadto odpychają mnie skóry cienkie jak najtańszy papier do drukarki, źle wyprofilowane buty na obcasach (których po prostu nie da się nosić bez uszczerbku na zdrowiu) i wreszcie – totalny brak współzależności między jakością a ceną, jakże charakterystyczny dla popularnych sieciówek. Eh :&
majself
Te dżinsy odstające w talii to żadna nowość – konsekwencja oszczędnego wykrawania. Jako posiadaczka „pupy tancerki samby” doświadczałam odstawania przy 9 parach na 10. I to od lat. Jeśli obecnie kroją jeszcze skąpiej, to już w ogóle nie wiem, co na tyłek włożę. A. Spódnicę włożę!
Wygniecione ubrania i akrylowe „swetry” to także nie żadna nowość, za to metki z serii „SILK!” (małym druczkiem: 5%) pojawiły się niedawno. Zauważyłam także, że kilka sieci znacznie zaniżyło rozmiarówkę – do tego stopnia, że nosząc dotąd górę XS/S i dół M, nie jestem się obecnie w stanie wcisnąć w L.
Myślę, że dobrym pomysłem na czas kryzysu jest skierowanie kroków w stronę second handów albo krawcowych. Oszczędzimy i zyskamy.
ryfka81
Ja mam tak, że praktycznie w każdym ciuchu potrafię wypatrzyć jakąś wadę. A to niesymetryczne przeszycie, a to guziki w nierównych odstępach, a to jakaś skaza. Najbardziej chyba wkurzają mnie nierówne szwy, zwłaszcza te boczne na nogawkach dżinsów – zawsze jeden skręca do przodu!
blondynechka
myślałam, że tylko ja jestem przewrażliwiona i przerażona jakością ubrań w Polskich sklepach. niestety jakoś marna a cena europejska. lepiej się ubierać za zachodnią granicą.
think_pink2
Ja już nic nie dodam. Trafiłaś w samo sedno. Coraz gorzej i gorzej…. ja jeszcze na dodatek rzadko mam czas na zakupy. Ciągle coś na szybko…a potem okazuje się, że założyłam raz i mam szmatę do podłóg. 🙁
annikinstarkiller
Ja jestem z tych osób, które potrafią znaleźć defekt w każdnym ubraniu i na tej podstawie odmówić sobie kupna każdej rzeczy;) Jest to zaleta, ale i wada, bo tym samym naprawdę trudno jest mi znaleźć ciuch, który w 100% mnie usatysfakcjonuje.
Najbardziej ostatnio chyba denerwują mnie odpadające guziki – skąd mam nagle wytrzasnąć nici akurat w TYM odcieniu;)
Raz dałam się skusić niskiej cenie t-shirtów w jednej z sieciówek, zaszalałam i kupiłam trzy. Po pierwszym praniu były wyblakle, rękawy się wywijały, materiał „okręcał” dookoła ciała. Nigdy więcej!
Nie lubię generalizować, ale każdy mój ciuch z SH jest w trzy razy lepszym stanie niż „nowe” ubrania z sieciówek…To przeraża;)
ewaxii
Ryfka, a ja już myślałam, że to dotyczy tylko mnie i że na bank to coś z moimi nogami jest nie tak.
Co do tematu, to mnie bardzo irytują właśnie odpadające guziki.
czula-halina
Guziki odpadaja ,ponieważ są przyszywane maszynowo,ale mnie też to BOLI,gdyż nie trawię szycia!
zielona_hortensja
Spodnie odstające w talii to w moim przypadku jest norma. Praktycznie nie kupuję spodni w normalnych sklepach, no bo po co, skoro muszę wziąć te 2 rozmiary większe, a potem ściskać się paskiem w wyniku czego powstają miliony zmarszczeń? A wg mnie to nie jest kwesta oszczędności materiału, tylko szycia modeli „męskich”, taka dzisiaj pseudomoda wśród nastolatek na upodabnianie swej sylwetki do chłopięcej.
O jakości się nie wypowiadam, bo szkoda słów.
majself
Hortensjo, ale właśnie o to chodzi – bo chłopięca sylwetka nie ma okrągłych bioder i pupy, krój męski jest bardziej „kanciasty”. Na spodnie o takim kroju trzeba mniej materiału, a więc jest to krój oszczędniejszy. Dotąd sądziłam, że tylko ja mam ten problem, nietypową budowę, zbyt wysokie wymagania…
black_magic_women
Krzywe nogawki dzinsów-tak,tak,tak.Odstawanie w pasie(a właściwie nawet nie w pasie,bo większość to biodrówki)tylko ba ja wiem?Stanie?Muszę więć ściskać się paskami,ale wtedy górą wychodzą boczki.Czasem sama sobie robie takie niby zasewkiz tyłu spodni,ale nie zawsze sie da,a i wygląda średnio:(
rajmanowna
w związku z powyższym bez większego zastanawiania się przerzuciłam się na lumpeksy, tam też sieciówka, tyle że przewyższająca jakościowo tę w centrach wystawianą
zielona-karuzela
ja wręcz uwielbiam kiedy nogawki w spodniach się różnią :/ szwy idą w nich krzywo , ehh… zawsze się wtedy zastanawiam czy to ja mam takie krzywe nogi czy tez osoba szyjąca spodnie ma zeza.
Przepadam tez wręcz za sytuacjami gdy ubrania z jednego modelu,ba jednego rozmiaru różnią się tak niesłychanie ,że nie wiem czy w ciągu pół minuty tak drastycznie przytyłam czy tez tak drastycznie schudłam..O jakości materiałów nie wspominając…
mayacheshier
do listy dodam:
-bluzki z cienkieg jak mgielka jedwabiu, lub tez poliestru udającego jedwab- na szwach robia sie dziury juz w trakcie pierwszego noszenia.To samo tyczy sie cienkiej bawełny (a la batyst). Dziwne ze kilka lat temu tez byly cienkie jak mgielka bluzeczki jedwabne badz tez batystowe i jakoś lezą w szafie do dziś i nic im sie nie dzieje.
-dziurki wielkości tych wygryzionych przez mole robiące sie na bawełnianych bluzkach (najcześciej t-shirtach)- bynajmniej nie jest to sprawka moli.
-swetry i tzw”dzianina” z włókien bawelnianych- wygląda toto jak sprana szmata po 2 praniach.
Ogolnie od jakichś 4 lat obserwuję pogarszającą sie jakość ubrań- nawet Zara to nie to samo, juz nie mówiąc o H&M.Owszem zdarzają im się dobre sorty, nie przeczę.
kasica_k
Rozłażący się na szwach materiał w cienkich ubraniach to koszmar. Bluzka to jeszcze pół biedy, ale co, gdy rozchodzą się lniane spodnie m.in. w najbardziej strategicznym miejscu, czyli na tyłku? 🙂 I wcale nie tanie, bynajmniej.
Sweterki zmechacone już na wieszakach w sklepie. Zaobserwowane w Solarze, ceny w okolicach 200 zł.
Letnie bluzki do prania chemicznego (!). Plaga Zary.
Szaliczki z bawełnianej ścierki a la India Shop, farbujące od samego patrzenia, za to za niedorzeczne pieniądze. Wszędzie. Lubię szaliczki, więc mnie to wścieka – szmatka o wartości 5 zł za 150 zł. W latach ’80 szyło się bluzki z pieluch tetrowych i farbowało w domu farbkami do tkanin, może to jest metoda na wyczarowanie własnych szaliczków w kryzysie? 🙂
A co do tzw. oszczędnych krojów, to nieśmiertelne są bluzki bez miejsca na biust, ale to problem stary i chyba od obecnego kryzysu niezależny 🙂
szanowna_autorka
nie przepadam za robieniem zakupow ciuchowych i kiedys moglam spokojnie kupic cos bez mierzenia, poniewaz 38 bylo rozmiarem 38. teraz rozmiarowka jest tak pomieszana, ze bez mierzenia sie nie obejdzie. to raz. poza tym nie wiem na kogo niektore ubrania sa szyte. nie mam jakiejs nietypowej budowy, a dobranie spodni to koszmar. w pasie luzne, w udach ciasne, za dlugie o kilkanascie cm. biustu tez nie mam ogromnego, a mimo to wiekszosc zapinanych bluzek rozlazi mi sie i ciasgnie pod pacha.
kiedys wyzsza cena oznaczala tez lepsza jakosc, teraz gwarancji nie ma. miesiac temu kupilam spodnie za prawie 100 euraczy, po jednym nalozeniu po prostu rozlazly mi sie na szwach, wypchaly na kolanach.
ale ponad wszystko irytuje mnie szal w sklepach typu H&M, balagan, ciuchy porozwalane wszedzie – podlogi, przymierzalnie, wieszaki. dla mnie szok.
no i sztuczne materialy imitujace jedwab, w ktorych poce sie prosie, malusie sweterki w Zarze z metka, na ktorej widnieje rozmiar 40, sztuczna bielizna w sieciowkach i bielizna w sklepach 'lepszych’, w ktorych za stanik trzeba zaplacic od 60 euro w gore, 'eleganckie’ spodnice bez podszewki, albo letnie spodnice ze sztuczna podszewka, drogie buty, ktore farbuja, obcasy, na ktorych nie da sie stac, a co dopiero chodzic.
zdecydowanie jakosc spada. w przeciwienstwie do cen.
czula-halina
Dodam jeszcze jedno.Śmierdzące szaliczki z pewnego polskiego sklepu na literę R,na końcu D(żeby ułatwić zagadkę) nawet po upraniu,zwróciłam i więcej nie kupię.
rosey
Właśnie, co się dzieje z tą rozmiarówką, ja już zaczęłam poważnie zastanawiać się, czy wszystko ze mną OK. Owszem byłam w ciąży, urodziłam dziecko, ale wróciłłam do swojej figury, co można udowodnćc tym, że mieszczę się bez problemu w swoich ubraniach przedciążowych.
Więc dlaczego, na litość boską, ja, która całe życie nosiłam rozmiar 38, muszę teraz kupować ubrania w rozmiarze 40 (np. w płaszcz z Zara), bo w 38 nie mogę się wcisnąć?
I jeszcze co mnie wkurza, znowu większość dżinsów to biodrówki (to już było, dosłownie z 5 lat temu).
agentka102
mi sie jeszcze przypomniało że czasami koszulki (b.często w hmie trafialam na takie) mają krzywo szwy i z prawej strony schodzi on na plecy, a z lewej z kolei do przodu i nie powiem żeby fajnie to wyglądało xD
deiles
Nie wiem czy tylko ja to mam, ale wszystkie sieciówkowe spodnie marszczą się dziwnie z przodu, koło rozporka, który właśnie rozwalił się w moich dwóch nowych parach spooni. O bluzkach rozłażacych się po 2 praniach nie wspomnę -.-”