Lista ubrań wstydliwych

Czyli takich, które miałam, mam lub marzę, by mieć, a które stanowią szczyt obciachu, złego smaku lub kwintesencję stylowej tragedii. Myślę (a przynajmniej mam nadzieję), że nie jestem osamotniona.

1. Lateksowe legginsy – mam, noszę i nie przejmuję się, że podobne można dostać w internetowych sex shopach :-). Choć trzeba uważać na resztę dobranych ciuchów. Jeden nieostrożny krok i propozycje finansowe posypią się w mig.

2. Kowbojki – jeszcze nie mam. Może nigdy mieć nie będę. Ale podoba mi się, jak genialnie potrafią wyglądać ze zwiewną sukienką. Stylu Thelmy i Louise nie polecam stosować, choć miał on swój urok.

3. Bojówki – ich czas minął wraz z końcem roku 1998, ale ja byłam im wierna znacznie dłużej. Porzucone na rzecz rurek wróciły do moich łask w zeszłym miesiącu. Odkopałam jedną starą parę i kupiłam jedną nową. Ta nowa ciągnie w stronę kolekcji safari Ralpha Laurena, jest uszyta z lekkiego materiału i ma fajne detale, więc jakoś się broni. Ale stary egzemplarz jest niepokonany w swej brzydocie i za to go uwielbiam.

4. Japonki – po pięciu minutach łażenia po mieście stopy robią się czarne, no i ten typ obuwia niemiłosiernie „klapie” przy chodzeniu. Mimo to co roku kupuję sobie dwie pary ze słomkowej kolekcji H&M i noszę przez całe lato. Po sezonie mogę je bez żalu wyrzucić.

5. Arafatka – przyznaję, miałam chwilę słabości, podobnie jak duża część osób zafascynowanych modą, które niemal padły z wrażenia po obejrzeniu wyjątkowo jak na Ghesquiere’a i tę markę w ogóle miejskiej kolekcji Balenciagi na jesień 2007 z tuningowanymi arafatkami. Mimo że swoją pomalowałam w różowe serca, jakoś niespecjalnie dobrze się w niej czułam. Wymowa tej chusty okazała się zbyt ciężka i to przeważyło. Wolę mniej dosłowne inspiracje.

6. Lennonki – lat temu, nie przesadzając, osiemnaście, zaopatrzyłam się w swoje pierwsze lennonki. Były efektem ogromnej fascynacji zespołem The Beatles (choć wolałam McCartneya od Lennona – ale łatwiej było wyposażyć się w okulary niż strzyc na czeskiego piłkarza ;-)), która zresztą trwa do dziś (a „Revolver” i „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” wciąż zajmują wysokie miejsca na liście moich ukochanych płyt wszechczasów). Potem przyszły okulary „muchy” i lennonki poszły w długoletnią odstawkę. Aż nagle ujrzałam to zdjęcie i znów zaczęłam je nosić. Czy boję się, że będę, tak jak Mary-Kate Olsen, porównywana do Ozzy’ego Osbourne’a? Tylko troszkę…

7. Kalosze – dlaczego kalosze wciąż funkcjonują jako modowe faux pas? Czy istnieje inne obuwie tak doskonale chroniące przed deszczem i błotem? Poniekąd jednak rozumiem negatywne „najazdy” na ten rodzaj butów. Bardzo trudno jest znaleźć ładnie wykonaną parę. Ja jeszcze nie znalazłam, ale wciąż poszukuję. Czy można w nich wyglądać dobrze? Po trzykroć tak! A skoro Miuccia Prada włączyła je do swojej najnowszej kolekcji, może wreszcie skończy się ich zła passa?

A co znajduje się na Waszych listach, drodzy Czytelnicy?

Photo by Syd Wachs on Unsplash

14 Comments

  • mfcr
    Posted 25 maja 2009 16:48 0Likes

    ha! to mnie rozbawiłaś….
    1. leginsy to nieeee….
    2. kowbojki tez raczej nie…. aczkolwiek ten wygląd z kiecuszką ma wielki urok.
    3. bojówki kocham. za wygodę. nie porzucę.
    4. japonki kocham jeszcze bardziej. i umiem chodzić tak żeby nie klapały 😀
    5. arafatkę wyjęłam ostatnio z szafy po jakiś 10 latach i nawet raz użyłam. ale mało publicznie.
    6. lenonki nosiłam. ale chyba więcej nie powinnam. wyglądałam jak z zezem.
    7. a piękne kalosze to bym chciała. ale jeszcze takich nie spotkałam co by były piękne i tanie.

  • styledigger
    Posted 25 maja 2009 17:02 0Likes

    Harel ściskam Cię mocno za tego posta, identyfikuję się z nim prawie w pełni- co prawda kaloszy nie noszę, bo nie lubię ciężkich butów, ale lenonki, latexy, kowbojki i tanie japonki (w moim przypadku z New Yorkera) to to, co naprawdę uwielbiam:)

  • black_magic_women
    Posted 25 maja 2009 17:25 0Likes

    Moja „wstydlist”
    -zestaw różnych różowych t-shirtów
    -wojskowa kurtka z niemiecka flagą na ramieniu(jeszcze z liceum!)
    Kie miałam słabość do klapek na obcasie,albo koturnie.Ależ moje przyjaciółki się ze mnie nabijały(lpózne lata 90te)
    i …chyba tyle.Jak sobie przypomnę jakieś grzechy to napiszę
    Co do Twoich Harel-bojówki-to był mój hit lat 90tych.Nosiłam do nich bluzki wiązane na szyi i klapki-koturny.N iluz imprezach królowałam w takim stroju;)
    w kwestii bitli-ani Lennon,ani McCartney.Only George.Uwielbiam taki typ męskiej urody.Kwieciste koszule już mniej.
    Kalosze mam,ale nosze rzadko.Są niewygodne,wzbudzają sensacje(pastelowe w kwiatkii)i trzeba mieć buty na zmianę

  • ryfka81
    Posted 25 maja 2009 17:30 0Likes

    Uwielbiam te Twoje modowe wyznania 🙂
    Parę lat temu byłam o krok od kupienia oryginalnych kowbojek (dla dopełnienia lansu dodam, że w kowbojskim sklepie w Hameryce – iiiha!). Do dzisiaj żałuję, że skąpstwo wzięło górę. Kalosze – też lansiarskie, bo Huntera – mam w planach. Takie wysokie i wąskie wyglądają po prostu genialnie: static1.blip.pl/user_generated/update_pictures/126223.jpg
    Poza tym nosiłam lub noszę wszystko z Twojej listy poza arafatkami i lateksami. Tych pierwszych raczej nie założę, ale te drugie, kto wie (chociaż pewnie zanim się zdecyduję, będą już passe ;).

  • nora.parker
    Posted 25 maja 2009 20:36 0Likes

    wiem, że to może dziwne, ale nigdy się blogami nie interesowałam,aż trafiłam na ten i jestem nim zauroczona 🙂 i tak od jakiegoś czasu wchodzę tu codziennie i miło spędzam czas, pozdrawiam

  • chi.noo
    Posted 26 maja 2009 06:03 0Likes

    Legginsy – jak dla mnie zbyt odważne, poza tym trzeba mieć jako tako dobre nogi; kowbojki – noszę, ale mają dla mnie wymiar czysto „roboczy” z racji westernowo-jeździeckich zapędów, choć moja przyjaciółka uznaje tylko kowbojki, a jej styl naprawdę jest świetny (tak, można, niedowiarki ;)). Bojówki – dawno temu, ale jak dzisiaj patrzę na tamte zdjęcia, to o Boże, robiłam sobie krzywdę ;). Japonki za 19.90 z h&m to podstawa mojej letniej garderoby (jeśli chodzi o obuwie). Arafatka – jest, prezent z Dubaju, brązowo-beżowa, więc obciachu chyba nie ma ;). Lennonki – nieee. Kalosze – poproszę!

  • czula-halina
    Posted 26 maja 2009 10:45 0Likes

    Lennon czy Mc Cartney? Tylko Mick Jagger!

  • ddu
    Posted 26 maja 2009 10:47 0Likes

    – białe kozaczki – raczej botki, moje koleżanki z pracy uznały je za szczyt bezguścia, a ja z upodobaniem noszę je do niebieskiej szeeeerooookiej spódnicy np.

  • sneakymagpie
    Posted 26 maja 2009 10:53 0Likes

    Co do gumowcow to dawno sie przekonalam, mam pare czarnych Hunterow (takie same jak na zdjeciach) ktore uwielbiam, nawet dzisiaj je mialam na sobie, w londynskiej ulwie sprawdzaja sie idealnie. Druga para to wesole Marca Jacobsa z rozowa podeszwa. Jak bylam w Nowym Jorku dwa lata temu w srodku lata, ulewa, cale miasto bylo pelne kobiet w gumowcach roznego rodzaju i wygladaly swietnie.
    Co do japonek to sa podstawa mojej letniej garderoby. I nie wstydze sie 😉

  • morven
    Posted 26 maja 2009 11:19 0Likes

    Who cares? To, co dzisiaj ekstremalnie niemodne, jutro będzie najmodniejsze. Czasami opłaca się być chomikiem. Jednakowoż muszę wyznać, że mam tę samą przypadłość co Ryfka – przyswajam sobie nowe trendy stosunkowo powoli (mimo, że wywąchuję je stosunkowo szybko) i zanim się ogarnę, to już dany fason przestaje być modny, lub jest modny do przesady i wszyscy to noszą.

  • black_magic_women
    Posted 26 maja 2009 12:24 0Likes

    Jak Czuła-Halina może Micka,to ja dodam Davida Bowiego!

  • styledigger
    Posted 26 maja 2009 14:56 0Likes

    O tak, Mick rządzi! Choć Keith Richards depcze mu po piętach!

  • e.milia
    Posted 27 maja 2009 07:06 0Likes

    Bojówki – do tej pory należą do moich spodni wakacyjno-podróżniczych, są idealne na wyjazdy z plecakiem. A ostatnio nawet wyciągnęłam jakąś parę i nałożyłam do mojej pracy (jej charakter pozwala na noszenie „wytartych” ubrań :)). Jakieś fajne kalosze mi się marzą, bo mam dość przemaczania wszelkich innych butów na deszczu, a tak byłoby po problemie. Za to nie znoszę chodzić po ulicy w Japonkach, jest mi niewygodnie jak lata mi stopa, więc używam ich tylko w domu i również wakacyjnie pod prysznic 🙂
    Do pozostałych elementów z listy jakoś się nigdy nie przekonałam. A zamiast arafatki wolę inne chusty, które nie mają żadnej symbolicznej wymowy.

  • dramaqueer
    Posted 9 czerwca 2009 11:53 0Likes

    Co do bojówek to polemizowałbym z ich wyjściem z mody w 1998. W 2002 w Love at first sight Kylie pokazała jaki to wspaniale dziewczęcy (i modny;) element garderoby.
    Chłopięcy również:)

Leave a Reply