Paryż dla leniwców :-)

Czy rezygnacja ze zwiedzania muzeów oraz obowiązkowych punktów turystycznych w najbardziej znanych miejscach świata na rzecz całodniowych wycieczek po sklepach jest w porządku? Jeśli o mnie chodzi, jest jak najbardziej w porządku :-). Gdy swego czasu wygrałam wycieczkę do Rzymu (dzięki zamiłowaniu Czułej Haliny do wszelkiego rodzaju loterii – zresztą zabrałam ją tam ze sobą), znacznie większe wrażenie niż Coloseum zrobił na mnie nieskończenie szeroki asortyment obecnych na każdym kroku Benettonów :-). Od tamtej pory w każdym mieście moje ścieżki są ściśle podporządkowane rozkładowi sklepów, co może wydawać się wręcz skandaliczne, ale nie raz odnajdywałam się w całkiem obcym miejscu dzięki temu, że zapamiętałam, na którym rogu znajduje się Zara i jak to się ma do dworca kolejowego :-).
Ostatnio w sposób absolutnie cudowny i niespodziewany miałam okazję znaleźć się w Paryżu. Jak już wcześniej wspominałam, idea stworzenia przewodnika zakupowego upadła, lecz nie oznacza to, że nie mam dla Czytelników żadnych miejsc godnych polecenia. Moi drodzy, oto Paryż ścieżkami Harel :-).

Zaczynamy od dzielnicy Marais. Jest tam tak pięknie, że bez wahania wybrałam ją na swoją ulubioną.

Le Loir dans la Theière, 3 rue de Rosiers, Marais. Genialna i chyba wiecznie zatłoczona knajpka, w której można zjeść np. przepyszny omlet z kozim serem i miętą oraz wybrać dowolny spośród świeżo upieczonych deserów – decyzja jest naprawdę trudna, gdyż wszystkie wyglądają zachęcająco. Jest uroczo i bezpretensjonalnie. Parysko po prostu.

A naprzeciwko… COS, 4 rue de Rosiers.

W Marais warto też zajrzeć do sklepów vintage, np. Fripes Star przy 8 Rue de la Verrerie, a także do przedziwnego japońskiego sklepu Muji (47 rue des Francs Bourgeoi).

Didier Parakian, 5 Place des Victoires. Bardzo podobało mi się to, że nawet w sklepach, na których asortyment zdecydowanie nie mogłam sobie pozwolić, przyjmowano mnie bardzo uprzejmie. Tylko w Chanel doczepiono mi cień w postaci ochroniarza, który tak mnie speszył, że upuściłam na ziemię egzemplarz torebki Cocoon. Dwumetrowy jegomość natychmiast mi ją odebrał, a ja czym prędzej się oddaliłam :-). Pocieszałam się potem, że Carrie Bradshaw u Diora miała znacznie gorzej…
W butiku Didier Parakian wisi zimowa kolekcja zainspirowana malarstwem europejskim. Poniżej płaszcz z linii Chagall, w którym oczywiście się zakochałam, ale cóż… Takie zakupy jeszcze przede mną. Na razie pozostaje czerpać radość z przymierzania.

Kazana, 7 rue Lagrange. Swego czasu byłam kompletnie uzależniona od tego sklepu. Dla wielbicielek etnicznych klimatów to istny raj na ziemi. Teraz troszkę mi przeszło, choć kolekcję kolorowych szali wciąż posiadam, zauważyłam też, że niektóre butiki poznikały. Na szczęście jeden pozostał. Rue Lagrange odchodzi od nadbrzeżnego Quai de Montebello i znajduje się całkiem niedaleko kultowej księgarni Shakespeare and Company  (37 rue de la Bûcherie).

Le Deux Magots, 6 place Saint-Germain-des-Prés – warto usadowić się w kawiarnianym ogródku, skąd można obserwować przechodniów. Pokaz mody paryskiej bez końca. A zaraz obok słynna Café de Flore. Więc turystyczne miejsca też mam zaliczone ;-).

Ladurée, 75 avenue des Champs Elysées – wspaniała cukiernia, zwłaszcza dla odchudzających się. Ponieważ ceny zwalają z nóg, kwestia spróbowania wszystkich ciastek pozostaje z góry rozwiązana. Nie żałuję jednak ani jednego centa, za spędzenie czasu w tak przepięknym miejscu (i za boskie makaroniki) jak najbardziej było warto. Przez moment czułam się jak Maria Antonina!

Chyba nigdzie na świecie cukiernie nie mają tak apetycznych wystaw… (poniżej witryna cukierni w pobliżu Centre Pompidou).

Colette, 213 rue Saint-Honoré – czyli miejsce, które każdy snob powinien odwiedzić choć raz ;-). I w którym obok botków Balmain oraz ciuchów Alexandra Wanga znajduje się stoisko z naklejkami, za które dwadzieścia lat temu gotowa byłabym oddać niejedną zabawkę :-). Plus mnóstwo muzyki, albumów, czasopism i przedziwnych gadżetów, których znaczenie pozostaje dla mnie tajemnicą, a które zapewne są bardzo en vogue ;-). No i, przede wszystkim, Scott Schuman był tu!

Na początku miesiąca było tu niezłe zamieszanie z powodu otwarcia pierwszego we Francji sklepu japońskiej sieci Uniqlo (17 rue Scribe). Absolutnie byłam w stanie uwierzyć, że pierwszego października kolejki nie miały końca, bo gdy zawitałam tam około trzech tygodni później, tłum wciąż był potworny. Ale poniekąd rozumiem zamieszanie, bo Uniqlo jest jedyny w swoim rodzaju jeśli chodzi o ciuchy typu basic oraz dżinsy. Z tajemniczych dla mnie powodów uparcie jest porównywany do GAPa (który swoją drogą jest całkiem przereklamowany), z którym naprawdę niewiele ma wspólnego. O, dziwo, w Uniqlo najbardziej spodobał mi się dział męski i powróciłam do Warszawy w największej koszuli w kratę, jaką udało mi się tam znaleźć.
Chciałam jeszcze napisać o niezwykle różnorodnym stylu mieszkańców Paryża (który widać zwłaszcza w mniej turystycznych dzielnicach), ale nie znalazłabym lepszych słów niż Banana w swoim ostatnim wpisie pt. Paryski Szyk (czyżby jeszcze jeden dowód na blogerską telepatię? ;-)).
Oczywiście już tęsknię i strasznie chcę tam wrócić. Jak widać powyżej, nie odwiedziłam zapewne nawet jednego procenta miejsc wartych odwiedzenia!

12 Comments

  • zor-zeta
    Posted 26 października 2009 18:03 0Likes

    Harel, Cudny ten post. Uwielbiam Paryż! Niedługo się tam wybieram na parę dni i chętnie skorzystam z paru ciekawych adresów, które podałaś, a których nie znałam:)

  • czula-halina
    Posted 26 października 2009 21:04 0Likes

    Harel,będąc w Paryżu nawet nie zauważyłam wieży Eiffla.Thanks a lot!Prezenty -rewelka!

  • jgn
    Posted 26 października 2009 22:55 0Likes

    rzeczywiście się wstrzeliłam w Twój temat 🙂
    a Paryż jest śliczny, choć moje serce należy do Amsterdamu… Przynajmniej na razie 😉

  • katasia_k
    Posted 27 października 2009 06:59 0Likes

    to prawda, że we francuskich sklepach każdego traktuje się jak potencjalnego klienta, a nie – potencjalnego złodzieja. na luksusowy window shopping zapraszam do Cannes, gdzie przy jednej ulicy są butiki Diora, Chanel, Gucci, Dolce & Gabbana …

  • sweet_alabama
    Posted 27 października 2009 08:15 0Likes

    Droga Harel,
    świetna notka i w ten sposób dzięki Tobie – można poznać ten inny, ale tak bliski każdej kobiecie Paryż -:)
    A może znasz również od modowo-kobiecej strony Mediolan? Może ktoś z Twoich czytelniczek i czytelników mógłby pomóc i podzielić się paroma sprawdzonymi adresami w Mediolanie? Bilety lotnicze tak kuszą swoimi cenami w styczniu, że już dziś można zacząć planować zimowe wyprzedaże, chociaż aktualnie – perspektywa zimy za oknami znacznie się oddaliła….
    Z góry dziękuję za informacje i pozdrawiam,
    sweet_alabama

  • morven
    Posted 27 października 2009 08:57 0Likes

    Harel, czasem Cię nienawidzę 😉 Planowałam w najbliższym czasie wyprawę do Londynu, ale teraz to już nie wiem, czy nie zamienię go na Paryż właśnie. Chociaż moje serce i tak należy (na razie) do Kopenhagi, miasta roześmianych rowerzystów, i Lizbony, miasta melancholii.

  • zielona-karuzela
    Posted 27 października 2009 10:05 0Likes

    dzięki 🙂 świetna notka 🙂 świetny powód by odowiedzić Paryż i samemu zobaczyćmiejsca o których piszesz 🙂

  • elfik-pl
    Posted 27 października 2009 10:15 0Likes

    Droga Harel, dzikie za cudnego posta! zwlaszcza pierwsze zdjecie jest urzekajace, troche klimacik krakowskiego Kazimierza (coz Krakow to dla mnie najpiekniejsze maisto swiata;). No mily Paryz, mily;).Co do Uniqlo to poniekad rozumiem porownanaia z Gapem, bo po prostu jak chcesz miec proste dzinsy albo granatowy sweter to idziesz do jednego z nich i na pewno cos znajdziesz (i tu Uniqlo jest gora ze wzgledu na bardziej przystepne ceny, zwlaszcza kaszmirowych swetrow, choc fakt, fasony nie sa jakies odlotowe;). Co do COS- hmm, jak by to ujac, Harel, mam w szafie granatowa bluzke z krotkim rekawem, z tak fajnie szeleszczacej bawelny, rozmiar S, ma sliczne marszczenie na gorze. I jakos w niej nie chodze, wlozylam ja ze 2-3 razy i lezy, fakt ze ma dziwnie maly otwor na glowe (albo ja mam taki pokazny lepek;). Pomyslalam sobie ze moze bys ja chciala w prezencie? Tu moja Mama by sie oburzyla- jak mozesz dawac w prezencie uzywany ciuch!!!! ale hmmm, po pierwsze to jest COS, a po drugie Harel jako wielbicielka second handow moze by sie nie obrazila, co? napisz co o tym myslisz;).

  • sneakymagpie
    Posted 27 października 2009 14:48 0Likes

    Ja wskakuje w pociag do Paryza za dwa tygodnie, nie moge sie doczekac bo wieki nie bylam. Isabel Marant, Vanessa Bruno, A.P.C, Princess Tam Tam i makaroniki w Pierre Herme na mnie juz czekaja 😉
    Zanotuje Twoje adresy tez, dzieki Harel!

  • harel
    Posted 27 października 2009 15:32 0Likes

    @zor-zeta: bardzo się cieszę. Pozdrów Paryż ode mnie!
    @czula-halina: jestem w stanie w to uwierzyć 🙂
    @jgn: Ty zawsze potrafisz wyszukać jakiś tekst wręcz archaiczny, który jest tak aktualny, że aż trudno uwierzyć. Ten ostatni powalił mnie na kolana.
    @katasia_k: chyba każde większe miasto zafundowało sobie taką ulicę. Ja czekam na czasy, w których będę mogła sobie w takich sklepach poszaleć zakupowo!
    @sweet_alabama: podpinam się pod pytanie!
    @morven: jedź do Londynu! Tam też fajnie, choć wieki nie byłam. Ale na pewno nie rozczaruje, choć podobno desery są okropne.
    @zielona-karuzela: sama po przeczytaniu tej notki znów chcę tam jechać (cóż za próżność ;-))
    @elfik-pl: co za propozycja! Nie mogłabym odmówić :-). Mam dużą prośbę: próbowałam napisać do Ciebie maila, ale chyba wydedukowałam zły adres. Gdybyś mogła się do mnie odezwać (adres mailowy w zakładce kontakt), byłabym w siódmym niebie 🙂
    @sneakymagpie: troszkę żałuję, że nie starczyło mi czasu na Isabel Marant na przykład. Ale cóż, jest po co wrócić :-).

  • agatiszka
    Posted 28 października 2009 15:38 0Likes

    Ja Paryż zapamiętałam zupełnie inaczej i może kiedyś podzielę się swoimi wspomnieniami, ale miło, że napisałaś ten post, bo się tak klimatycznie zrobiło 🙂

  • aga.pier
    Posted 29 października 2009 05:41 0Likes

    fajne adresy. niedługo z nich skorzystam 🙂

Leave a Reply