Mina!

Chciałoby się powiedzieć: „Wreszcie!”.
Ale od początku. Zaczęło się w 2004 roku od straganu na Portobello w Londynie. Akurat los chciał, że trafiła tam Sienna Miller i kupiła jedną z sukienek prawie nikomu nieznanej firmy Mina. Nie wiadomo dokładnie, czy wcześniej, czy później, ale także Keira Knightley zawędrowała w tamte strony i także kupiła sobie sukienkę. Potem potoczyło się już szybko. Kilka zdjęć z ukrycia opublikowanych w prasie i serwisach internetowych wystarczyło, by wzbudzić zainteresowanie. W 2005 roku to, co nosiła Sienna Miller wyznaczało styl tysięcy (a kto wie, czy nie milionów…) kobiet na całym świecie. Informacja, kto zaprojektował jej dany ciuch była warta znacznie więcej niż wieści, z kim obecnie panna Miller się zadaje. Gdy okazało się, że sukienka jest z bazaru, zamiast oburzenia i krytyki nastąpiło prawdziwe szaleństwo. Nagle właściciele mocno snobistycznych butików zapragnęli mieć Minę wśród swoich starannie dobieranych kolekcji. I ze straganu Mina przeniosła się może nie na salony, ale na pewno do szaf zaprojektowanych zgodnie z najnowszymi wnętrzarskimi trendami. Słowem, opanowała świat, który jeszcze do niedawna nie zwróciłby na nią najmniejszej uwagi.
Obecnie Mina posiada swój sklep internetowy, ale o czym chciałam tu napisać: niektóre modele można kupić w polskim butiku Vintage Shop. Wybór jest wprawdzie niewielki, ale za to ceny całkiem niezłe. No i wysyłka kosztuje mniej niż z Wielkiej Brytanii.
Co do samych sukienek… Jedno trzeba przyznać: rzeczywiście są oryginalne i grafika stanowi ich mocny punkt. Czy to fenomen, czy tylko chwilowy przebój, oceńcie sami, drodzy Czytelnicy.

Źródło zdjęć: vintageshop.pl

4 Comments

Leave a Reply