Pamiętacie?

Mulina we wszystkich kolorach tęczy, agrafka i dżinsy, które rwały się na kolanach. To jedno z moich wspomnień (czy może impresji?) z podstawówki, kiedy nauczyłam się tajemnej techniki plecenia „bransoletek przyjaźni”. Prób było wiele, efekty początkowo cienkie (dosłownie), ale gdy raz załapałam, o co chodzi, plotłam w każdej wolnej chwili. Ręka w górę, kto z Czytelników też się tym kiedyś choć przez moment zajmował?
Dlaczego o tym piszę? Otóż niedawno w pewnym snobistycznym sklepie (och, przepraszam, to był concept store ;)), wpadły mi w oko takie właśnie bransoletki w zatrważającej cenie 600 euro. Za sztukę. Tak, też mnie to zaskoczyło.
Sekret ceny tkwił w maleńkim diamencie umieszczonym centralnie na paseczku, a także w logo Redline na zapięciu. Tak przy okazji, Redline jest francuską firmą specjalizującą się w łączeniu szlachetnych surowców (w tym diamentów, rzecz jasna) z kolorowymi nitkami (choć nie tylko, ale to jest cechą charakterystyczną).
Serdecznie podziękowałam i wyszłam stamtąd z pustymi rękami (czego nie żałuję), ale za to pełna nowych pomysłów. Czyżby bransoletki przyjaźni powracały do nas w wielkim stylu? Odpowiedź jest prosta: one nie wychodzą z mody, po prostu zwykle fascynują ludzi w konkretnym przedziale wiekowym. A że powstają ich drogie wersje? Cóż, najlepszy dowód na to, że na wszystkim da się zrobić interes :).
A wracając do myśli przewodniej, luksusowe czy sieciówkowe – żadnej z nich nie kupię. Za to wkrótce ruszam na przegląd szuflad w poszukiwaniu zapasów muliny. No, może zainwestuję w jeden kryształek Swarovskiego 🙂

P.S. A oto, co znalazłam u siebie. Data wykonania: wakacje 1995:

15 Comments

  • rabbitheartedgirl
    Posted 7 lipca 2010 14:03 0Likes

    pamiętam jak moja siostra takie robiła. jeszcze całkiem niedawno, umiała nawet takie z napisami ale nigdy mnie nie chciała nauczyć :p

  • frenja
    Posted 7 lipca 2010 14:19 0Likes

    Uwielbiałam je i sama je robiłam. Ci którzy umieli pleść najfajniejsze bransoletki, należeli do elity 🙂

  • mfcr
    Posted 7 lipca 2010 14:22 0Likes

    ciekawi mnie czasem skąd takie kosmiczne ceny (ja wiem że diamencik swoje kosztuje ale bez przesady!)
    a jeszcze bardziej mnie ciekawi co trzeba mieć w głowie, jak myśleć żeby coś takiego w takiej cenie nabyć.
    a same plecionki, zwane czasem meksykankami, wróciły do mnie po latach w trochę zmienionej formie i sama też je wykorzystuje w swojej biżuterii.

  • czula-halina
    Posted 7 lipca 2010 15:07 0Likes

    Tylko nie wydłubuj kryształu z naszyjnika!

  • agatiszka
    Posted 7 lipca 2010 15:39 0Likes

    Oczywiście, że pamiętam, tylko u mnie nazywały się jakoś inaczej!! Też je robiłam, ale do dziś została mi tylko jedna, którą dostałam w prezencie od kuzyna. Jest czerwona z żółtym napisem „Agata” 🙂
    A swoją drogą Twoja zielona kolekcja jest dużo ładniejsza niż te powyżej.

  • misself
    Posted 7 lipca 2010 19:29 0Likes

    Ja nigdy nie umiałam. Może pora się nauczyć..?

  • lady_sport
    Posted 7 lipca 2010 19:34 0Likes

    Moje plecenie zawsze kończyło się w połowie;P

  • morven
    Posted 7 lipca 2010 20:19 0Likes

    Takich nie umiałam robić. Natomiast w moim liceum panowała moda na naszyjniki zrobione z pestek jabłek. Pamiętam, że będąc w klasie maturalnej jadłam jabłka w zatrważającej ilości, żeby tylko uzyskać cenny surowiec. Naszyjnik i bransoletkę mam do tej pory 🙂 Dobrze, że mi przypomniałaś – będę musiała je kiedyś pokazać u siebie 🙂

  • mojstyl
    Posted 7 lipca 2010 21:32 0Likes

    Wczoraj właśnie myślałam – czy by sobie takiej znowu nie upleść 😉
    Dostałam nawet kiedyś, w prezencie: http://www.ensi.pimex.pl/ensi/images/ksiazka.jpg
    Mam ją do dzisiaj. Miłe wspomnienia. Dzięki za ten wpis.

  • ladyolga
    Posted 7 lipca 2010 22:00 0Likes

    A ja parę dni temu próbowałam nauczyć moją 9 letnią siostrzenicę robienia takich bransoletek przyjaźni, popatrzyła się tylko na mnie jak na jakiś relikt przeszłości (jednym okiem bo drugim gapiła się w telewizor). Nic z nauki nie wyszło więc pomyślałam „był szał na bransoletki… został tylko work muliny’ a tu proszę takie zaskoczenie.

  • metka_by_traczka
    Posted 7 lipca 2010 23:48 0Likes

    Harel, jak póżno ten post, bo ja właśnie jadę na wakacje i bym sobie chętnie poplotła na plaży, a nie umiem 🙁
    A tak, to jadę zaopatrzona w mulinę i kanwę na „wash me & wear me”, (nauczona zeszłorocznym doświadczeniem, że w lipcu trzeba robić zapas na grudniowy szał prezentowy)

  • harel
    Posted 8 lipca 2010 09:09 0Likes

    @rabbitheartedgirl: a to zła siostra! 😉
    @frenja: plecenie było super – i jak potrafiło odstresować! Ostatni raz plotłam podczas egzaminów na studia. Pomogło!
    @mfcr: też się zastanawiam, kto to kupuje.
    @czula-halina: jezusiemaryjo skąd ten pomysł???
    @agatiszka: może „brazylianki”? Napisów nigdy nie umiałam robić, więc szacun dla kuzyna!
    @misself: na youtubie jest całkiem sporo sensownych instrukcji.
    @lady_sport: też mi tak się zdarzało. I kończyłam np. dwa lata później.
    @morven: uśmiałam się przy tych jabłkach!
    @mojstyl: piętnaście lat temu dużo bym dała za taką książkę. A tak dochodziłam do wszystkiego metodą prób i błędów… 🙂
    @ladyolga: szał na bransoletki trwa. Choć może nieco mniejszy niż „za naszych czasów” :)))))
    @metka_by_traczka: jak wrócisz, to Cię nauczę! 🙂

  • agatiszka
    Posted 8 lipca 2010 11:55 0Likes

    Od wczoraj myślę o tej lokalnej łódzkiej nazwie tych cudeniek, „brazylianki” to nie, my chyba po prostu mówiliśmy na nie „plecionki” 🙂

  • 6roove
    Posted 8 lipca 2010 12:45 0Likes

    ależ oczywiście, że pamiętamy! 🙂
    bransoletki przyjaźni, dokładnie. Niedawno brat dostał taką,a ja zapomniałam już sposób zaplatania :/

  • mfcr
    Posted 11 lipca 2010 17:55 0Likes

    Twoje plecionki z PS-a są świetne!
    jakie fajne kolorki mają.
    przez to zdjęcie miałam ciąg skojarzeń i wymyśliłam coś nowego. dzięki za inspirację 🙂

Skomentuj mojstyl Anuluj pisanie odpowiedzi