Co najbardziej lubię w kolekcjach projektantów (i nie tylko projektantów, ale na nich dziś się skupię)? Konsekwencję. Spójność. Indywidualizm i oryginalność też, ale bez dwóch pierwszych one na nic się zdadzą. Motywem przewodnim może być gama kolorystyczna, wzór na tkaninie, inspiracja, nawiązanie do którejś dekady itd… Niestety zdarza się, że jedyną częścią wspólną jest makijaż i fryzura modelek. I wtedy aż żal człowiekowi pisać cokolwiek złego, w końcu ilość pracy wkładana w stworzenie kolekcji jest spora, bez względu na efekt końcowy.
Inna sprawa, czy dzieło zaspokaja czyjś gust. To rzecz indywidualna, trudna – zwłaszcza dla ludzi zajmujących się profesjonalnie krytyką mody. Uff, na szczęście ja tylko bloguję :).
Mam grono ulubionych projektantów, których pracami zachwycam się jeszcze zanim powstaną ;). Znacznie częściej jednak miewam po prostu ulubione kolekcje. Takie, które chciałabym nosić. Takie, które inspirują do poszukiwań, a czasem nawet do oszczędzania i zakupów.
„Solidarity” (na wiosnę/lato 2011) to pierwsza kolekcja Ewy Minge, która mnie zainteresowała. Poprzednie pomysły projektantki jakoś do mnie nie przemawiały. A tu oglądam i stwierdzam: to jest po prostu ładne. Proste. Fajne (wybaczcie mało wysublimowane słowo). Do noszenia. W przystępny sposób podane. A tak przy okazji, pewnie każdy zainteresowany modą wie, że zostało zaserwowane w Nowym Jorku podczas tygodnia mody i że lada chwila wjedzie na nowojorski stół kolejne danie w postaci kolekcji na jesień/zimę 2011 – mam nadzieję, że co najmniej tak samo dobre.
Nie wnikam w dyskusję o… nawet mi się nie chce pisać, o czym. Kto chce, ten znajdzie w okamgnieniu. Napiszę tylko tyle, że Ewa Minge jest zdecydowanie bardziej ceniona za granicą niż w Polsce. Kilka miesięcy temu w Elle ukazał się spory artykuł na ten temat napisany przez Maję Kasprzyk. Obiektywny, co zdarzyło się chyba po raz pierwszy w historii polskiej prasy i projektantki. Na szczęście na Polsce świat się nie kończy (a świat mody zwłaszcza). Harel trzyma kciuki!
Zdjęcia: evaminge.com
14 Comments
Gość: Rykoszetka, host-81-190-224-14.wroclaw.mm.pl
Faktycznie, fajne 🙂
rykoszetka.blogspot.com/
czula-halina
Skórzane szorty są boskie!A ostsnio Ewa Minge miała pokaz w Paryżu.
ryfka81
Ten artykuł w Elle faktycznie był fajny. Mnie też strasznie wkurza ta nagonka na Ewę Minge. Wszyscy się nabijają, że angielskiego nie zna, że to, że tamto, a ona się nie przejmuje, tylko robi swoje. I, jak widać, z dobrym skutkiem, ba, chyba najlepszym spośród polskich projektantów. Też trzymam za nią kciuki 🙂
jagnesjag
Też mi się ta kolekcja podoba i podoba mi się to, że Minge mimo ciągłej krytyki ze strony rodaków projektuje dalej i robi to co raz lepiej. Co prawda kolekcja haute couture nie do końca mi się podobała, ale to co pokazała w Nowym Yorku jest świetne. Na tę wielką torbę z trzeciej stylizacji skusiłabym się od razu!:)
Gość: agueda, 178.73.63.13*
Kolekcja ładna, ale modelka z trzeciego zdjęcia jest przerażająca! Tommy Hilfiger nie dopuścił do pokazu Kasi Struss, a ta dziewczyna jest od niej jeszcze chudsza. Moda, modą, ale czemu te dziewczyny muszą być takie chude? 🙁 To oczywiście nie jest pytanie do Ciebie Harel, ale musiałam to napisać, bo tutaj u Ewy Minge wyjątkowo rzuca się w oczy. A tak swoją drogą, to projektant do swojego pokazu sam wybiera wszystkie modelki?
frenja
Dla mnie to też pierwsza kolekcja Ewy Minge, która wpadła mi w oko. Dotychczas uważałam jej projekty za dość kiczowate, a tu proszę. Taka niespodzianka 🙂
Gość: maja, 178-37-4-68.adsl.inetia.pl
Minge ma świetne kolekcje, ale myślę, że uprzedzenie wzięło się z jej autoprezencji
zielona-karuzela
Faktycznie – kolekcja świetna. Zwłaszcza ostatni zestaw.
Mnie też zawsze zastanawiała nagonką na Mingę. Nie byłam i nie jestem jakąś wielką fanką jej kolekcji ale nigdy nie rozumiałam tej zawiści jaka się sączyłą w komentarzach pod jej adresem. Nie mówiąć już o tym że w 90% komentarze nie dotyczyły jej pracy ale jej wyglądu/sposoiu mówienia. Parę miesięcy temu oglądałąm z nią świetny wywiad i muszę przyznać, że byłam pod jej wrażeniem. Ma w sobie niesamowitą determinację za co należą jej się brawa. Życzę jej sukcesów nawet jeżeli jej kolekcje do mnie nie trafiają.
blondynechka
No coż nie można być prorokiem we własnym domu 😉
metka_by_traczka
pierwszy rządek cały dla mnie, poproszę 🙂
Moim zdaiem cały kłopot z panią Minge polega na samej pani Minge. Kobita robi piękne rzeczy, a sama wygląda jak kosmitka. I tu mi tej spójności brakuje 😉
anio_i_takie_tam
+ za odwagę za napisanie dobrze o Minge ;]
morven
To ja przepraszam was bardzo, ale pójdę trochę pod prąd i powiem, że „występ” Evy Minge w Nowym Jorku uważam za żenujący. Choć z drugiej strony też trochę mi jej szkoda.
Co do samej kolekcji, to jest niezła, choć nie bardzo rozumiem jej nazwę. Dlaczego Solidarity? To mi się wydaje takim niemądrym ogrywaniem naszego narodowego mitu, wyciąganiem na siłę czegoś, z czym Polska się czasem jeszcze kojarzy. Czy następna kolekcja będzie się nazywała „Papież”? Albo „Papieżyca?”
Gość: ad vocem, aos148.neoplus.adsl.tpnet.pl
Tez nie rozumiem zachwytu. Po raz pierwszy jej projekty nie porażają barokowym kiczem, ale to jeszcze daleko do ciekawej kolekcji.
Pokazane przykłady nie tworzą spójnej kolekcji. Brąz i wstawki ze skóry pojawiły się już we wszystkich sieciówkach więc to co pani EM prezentuje jest skrajnie wtórne.
Gość: , cka111.neoplus.adsl.tpnet.pl
Projekty może i przeciętne, ale pokażcie mi polskiego projektanta, który tak dobrze by pasował do sieciówek?