Ten przedmiot bardzo długo kojarzył mi się z walką. Ilekroć w moim rodzinnym domu ktoś uruchamiał maszynę do szycia, wiadomo było, że trzeba się jak najszybciej oddalić. Plątanina nici, marszczące się tkaniny i absolutnie zaskakująca żonglerka słowem – to były pewniki ;). U większości znajomych działo się podobnie. Owszem, zdarzały się wyjątkowe mamy, które szyły dziewczynom z klasy przepiękne sukienki, aczkolwiek nigdy nie było mi dane poznać, jak się zachowywały w trakcie tej pracy ;))).
Ostatnio zdarzyła się rzecz niezwykła. Firma Łucznik całkiem nieświadomie postanowiła odczarować moje wspomnienia z dzieciństwa i podarowała mi piękną maszynę. Dobraną tak, żebym miała jak najwięcej radości, a jak najmniej szarpaniny (w sensie i dosłownym, i przenośnym ;)). Efekty będziecie mogli oglądać na łamach Ultra Żurnalu w mojej stałej rubryce „zrób to sam” oraz na tym blogu. Choć czeka mnie dużo pracy, bo nigdy na maszynie nie szyłam, już nie mogę się doczekać!
Fot. Harel
15 Comments
metka_by_traczka
Maszynie nie ma się co bać. Szycie nie wymaga doktoratu 🙂 Poradzisz sobie, a jak by co, to zapraszam do pracowni Metki by Traczki na korepetycje 🙂
harel
Na pewno skorzystam! Dziękuję! 🙂
Gość: longredthread, 89-75-55-237.dynamic.chello.pl
Z szyciem jest jak z parkowaniem – im częściej ćwiczysz tym lepiej wychodzi :). Ja niedawno wygrałam maszynę Łucznika – Kornelię 2004 – w konkursie na Facebooku :).
Gość: FiliGrace, host178.stimo.net
Powodzenia! Z niecierpliwością czekam na rezultaty. 🙂 Sama też nie jestem najlepsza w szyciu na maszynie – wieki tego nie robiłam. Ostatnio miałam ochotę zabrać się za to, ale okazało się, że nasza staruszka na dobre odmówiła posłuszeństwa.
pani_la_mome
Świetny prezent! Ja mam starą maszynę do szycia i nie zawsze chce mi się do niej siadać – szyje jak chce;)
ryfka81
Mój Ojciec zawsze jak odpalał maszynę, to klął na czym świat stoi! Ale on jest choleryk, a maszyna – grat, więc trudno się dziwić 😉 W każdym razie u mnie dziadkowie mieli zakład krawiecki, Tata i Mama oboje szyją, więc jest szansa, że jakiś gen odziedziczyłam 😉 Mam taką nadzieję, bo też planuję nauczyć się szyć 🙂
Zazdroszczę prezentu!
Gość: foxxxy, 85-222-116-140.home.aster.pl
widzę, że nie tylko mnie maszyna „parzy” – może w ramach solidarności też zrobię do swojej kolejne podejście 🙂
Gość: pozyczkiecke, 87-205-250-54.adsl.inetia.pl
Dobrej zabawy! „Stare maszyny są najlepsze” powiedział pan, który naprawiał mojego zaledwie 10-letniego plastikowego Singera – „kiedyś te metalowe to można było i stuknąć i dokręcić, a teraz strach tego plastiku dotykać.”
ladytobe
wow, super prezent! zazdroszczę i trzymam kciuki za projekty!
metka_by_traczka
Ja przez lata szyłam na metalowej, pancernej maszynie Singera (zdobycznej przez moją mamę jeszcze w czasach stanu wojennego) i wszystko wychodziło jak trzeba. Teraz przesiadłam się na luksusową Telimenę II od Łucznika i też jest fajnie 🙂 ale Singera nigdy w zyciu nikomu nie oddam!
czula-halina
Ryfko,pierwszy wers Twojego komentarza mówi o tym samym co trzeci u Harel,wiem co mówię.
blondynechka
Harel, moje gratulacje z pierwszego kroku do wielkiego szycia (teraz spódnica z koła to będzie bułka z masłem). Czekam z niecierpliwością na Twoje projekty i opinie nt. maszyny (też się przymierzam do zakupu Łucznika, nawet myślałam o tym samym modelu). I w wolnej chwili zapraszam do siebie – ruszam z cyklem krótkich instrukcji jak uszyć (z resztą z maszyną sama zobaczysz jak dużo ubrań, tak naprawdę jest banalnych w uszyciu). Pozdrawiam i połamania igły!
kis-moho
Harel, znasz blog urkye? szycie.blox.pl/html
Ja sie tylko zachwycam efektami koncowymi, bo szyc nie umiem, ale na blogu jest tez sporo instrukcji szycia. Moze sie przyda :o)
Gość: joanna, cpe-72-177-52-115.austin.res.rr.com
bardzo mnie cieszy moda na szycie!:) to bardzo terapeutyczne zajęcie, o ile nie nakłada sie sobie zbyt krótkich terminów wykonania. proszę się przygotować na tony niepowodzeń i godziny prucia, za to każdy ukończony projekt ma szansę być powodem do poczucia wszechmocy 😉
beniaminkaa
Ja mam podobne wspomnienia z mojej nauki szycia… Z resztą do tej pory mam starego łucznika mamy, który jest tak rozregulowany, że… szkoda gadać. Kiedy mam coś uszyć, naprawić zabieram się do tego z trzydniowym wyprzedzeniem, najpierw się oswajam z myślą. Potem klnę na czym świat stoi, ale w 60% przypadków kończę to co zaczęłam. I zawsze mówię sobie, że gdybym miała dobrą maszynę na pewno potrafiłabym wszystko :))