Przypomniałam sobie niedawno rozmowę, którą jakiś czas temu odbyłam z Heike Kitsch odnośnie torby zaprojektowanej na cześć naszej wspólnej ikony idolki, Alexy Chung. Zastanawiałyśmy się, jak daleko kobieta jest w stanie się posunąć, żeby zdobyć wymarzoną torebkę. I czy ta wymarzona torebka wciąż ma urok, gdy po zakupie nasze konto musi dochodzić do siebie przez dłuższy czas? Czy taka Alexa (lub dowolnie Hermes Birkin, Chanel 2.55, Celine Phantom itd.) ma sens, gdy w naszej garderobie poza nią nic luksusowego nie ma i raczej nie będzie? Ile jesteśmy skłonne poświęcić, by dzierżyć w dłoni najmodniejszą torbę sezonu? I czy robimy to bardziej dla siebie, czy na pokaz? Druga opcja z pewnością tłumaczyłaby rosnącą popularność wypożyczalni luksusowych torebek. Kilkaset złotych i już możemy razić po oczach kipiące z zazdrości towarzystwo. To dopiero luksus! 😉
Swego czasu pewien bardzo rozsądny znajomy polecił mi założyć domowy fundusz torebkowy – choćby w śwince skarbonce. I regularnie odkładać pieniądze na wymarzony ideał. Fundusz jednak rozchodził się w mgnieniu oka, gdy tylko pojawiała się opcja podróży. Więc może wcale tak bardzo tej torby nie chciałam? Są osoby znacznie bardziej wytrwałe, które potrafią doprowadzić sprawę do końca. Ba, zdarzają się nawet przypadki zaciągania kredytu na kilka kawałków skóry na pasku z doszytą magiczną metką (bo czyż nie tym jest właśnie torebka? ;)). Nie wiem, czy miałabym przyjemność, gdybym musiała spłacać nawet największe cudo miesiąc w miesiąc.
Co innego, gdybym trafiła na okazję vintage. Ale nie oszukujmy się, autentyczne egzemplarze sprzed lat potrafią kosztować więcej niż aktualne wyroby szacownej marki. Poza tym swój życiowy limit okazji już wyczerpałam, wynajdując zgrabną torebkę Pierre Balmain z czasów, gdy jeszcze nie było podróbek (a przynajmniej tak się łudzę ;)) na wymianie ciuchów jakieś dwa lata temu.
Tak sobie rozważam, przyglądając się przewrotnym torbom ekologicznym Maude & Tilda, projektowanym przez Nicole Locher (twórczynię marki Locher’s, o której kiedyś tu pisałam). Prześmiewczy charakter nie jest niczym nowym ani dla projektantki, ani w ogólnym pojęciu. Niejedna marka tzw. alternatywna podchodziła już do tematu wielkich kreatorów, prztykając im w nos podobnymi sloganami (niektórzy z nich prztyczek przyjmowali w zaskakujący sposób – patrz: przypadek Naco Paris oraz pewnego Karla). Jednak tu niektóre wyznania są mocno wiążące, że tak się wyrażę :). Nikogo nie pytam, co zrobiłby za klasyczną „chanelkę”, ale tak przy okazji, z ciekawości: kiedy według Was zakup torebki wartej w cenie kilku tysięcy euro ma sens?
Fot. Maude & Tilda
28 Comments
venilakostis
Kurcze, chyba słaba ze mnie szafiarka, bo tak sobie myślę, że nie ma ani jednej torebki, ba, ani jednego ubrania, którego zakup wygrałby z inwestycją w podróże.
misself
Mnie się te wszystkie „kultowe” torby (Birkin, teraz Alexa, i inne też) wydają straszliwie nudne. OK, pewnie 1 osoba na 10 pozna, że to oryginał, który kosztuje tyle, ile samochód, ale moim zdaniem nietrudno znaleźć bardzo ładną i ciekawą torebkę w cenie maksymalnie trzycyfrowej. I taki detal będzie rozpoznawalny dla tych pozostałych 9 osób, niekoniecznie pod kątem marki, ale jako MOJA TOREBKA.
Gość: fashionitka, 94-75-110-9.home.aster.pl
Jak dla mnie najważniejsza jest szybka kalkulacja – torebka Celine CZY długi weekend w Berlinie/Paryżu, nowy laptop/ aparat, rok studiów na fajnym kierunku, ok. 250 nowych książek itp.
Szczerze mówiąc marzę o kilku wspomnianych modelach torebek, ale po prostu mnie na nie nie stać, kredyt uważam za pomysł idiotyczny (nawet jeśli marzymy bardzo!) i myślę, że taka kwota za kawałek garderoby wchodzi w grę jak miesięczne zarobki przewyższają 5-ciokrotnie cenę torebki ;-). Także jeśli już marzyć, to najpierw o fajnej pracy, która pozwoli takie pragnienia spełniać bez problemu, kredytu czy ciągłych wyrzeczeń!
Gość: Katja Martita, public95247.xdsl.centertel.pl
Mnie taki wydatek wydaje się nieracjonalny, chociaż do droższych modeli też robiłam podejście. Jakiś czas temu podczas jednego z wyjazdów nastawiłam się na wydanie dość dużej kasy na swoją pierwszą torebkę premium. Problem w tym, że oglądając w sklepie modele, które w necie wydawały mi się nieziemskie, doszłam do wniosku, że nic nie jest warte tych kilkuset euro. Efekt – wróciłam z pustymi rękami, w Polsce kupiłam na wyprzedaży dwa Ochniki, a reszta pieniędzy została na koncie. Z mojej perspektywy był to dobry wybór.
Gość: kayaretro, 193-34-0-1.chelmnet.pl
po co kupować coś, na co nas najwyraźniej nie stać? Jeśli ktoś jest naprawdę majętny to wyda na Chanel, czy też Alexę, tak jak my przeciętni ludzie na torbę z Zary..Ale, żeby się finansowo pogrążać dla szpanu, to jest lekka paranoja. Czy ktoś będzie mnie bardziej szanował, bo mam torebkę od projektanta? Szczerze w to wątpię….zwłaszcza, jeśli potem np. spojrzy na buty:)))
Gość: styledigger, dyg22.neoplus.adsl.tpnet.pl
Zawsze mam wrażenie że drogie torebki robią wrażenie tylko wtedy, gdy kupowane są „od niechcenia”. Wtedy mam wrażenie, że były kupione dlatego, że naprawdę podobały się właścicielce, rzadko kiedy walą logiem po oczach. Z kolei osoby z gatunku biorących kredyt czy jedzących miesiącami zupki chińskie, żeby w końcu kupić TĘ TORĘBKĘ wybierają zazwyczaj najbardziej rozpoznawalne modele (nr 1 to chyba kuferki LV), chyba po to, żeby cóż…były rozpoznawalne. Z drugiej strony, taką Chanel 2.55 chętnie bym sobie kupiła, gdyby nagle spadł na mnie jakiś nieoczekiwany zastrzyk gotówki. Ale jest jeszcze jeden aspekt- pewnie leżałaby potem na półce, odkurzana co dwa dni miotełką, bo bałabym się że ją zniszczę/zgubię/zostawię w tramwaju/ktoś mi ją ukradnie 🙂
Gość: Zyza, 92.40.11.74.threembb.co.uk
Dobre pytanie, nad ktorym sie glowie od paru dni 😉
Mysle ze gdyby wydatek rzedu ilekolwiek taka torebka kosztuje nie bylby dla mnie roznowartoscia kilkumiesiecznych zarobkow pewnie bym takie torebki sobie miala. Aktualnie popieprzam z badziewiakiem z Zary ktory krowy na oczy nie widzial 😉
Chociaz ja ambicji wysokodizajnerskich nawet nie mam. U mnie w pracy jest torba za 280, ktora z moimi znizkami oglabym miez za 'jedyne’ 180, ale to i tak jest ponad moje aktualnie mozliwosci. I zreszta myslala o tym ostatnio pod tym wzgledem: pewnie i tak bym sie bala z ta torba chodzic w strachu ze mi ktos ja podwinie, ze sie poplami, ze cos sie urwie (choc za taka kaske to nie powinno 😉 )…
Ale tez ze mnie cholerny pragmatyk bardziej niz faszjonista. Kredyt bym wziela predzej na samochod niz torebke 😉
modologia
Fenomen rzeczy „kultowych” jest dla mnie jednym z najbardziej ciekawych obszarów mody. Jak to jest, że kawałki skóry połączone tak a nie inaczej budzą takie emocje, pożądanie i prowadzą do tego, że ktoś zaciąga kredyt? Czy to „tylko” marketing i reklama, czy faktycznie te rzeczy mają owo magiczne „coś”, co sprawia, że warte są swojej ceny? Dla mnie taka markowa torebka jest niedostępna, a droga do niej byłaby pełna wyrzeczeń, a stosując przelicznik na podróże czy książki, to jednak zrezygnowałabym z super-torby. I druga sprawa: przeciętnie kręcą mnie rzeczy typu „must-have”, czy „każda faszionistka musi TO mieć w swojej szafie”, a już kupowanie torebki, bo ma ją jakaś gwiazda uważam za objaw całkowitego braku własnej osobowości. Hmm, ja w ogóle mam wątpliwości, czy „modność” jest dla mnie 😉
Gość: wanad, 87-206-204-51.dynamic.chello.pl
Ja sama nie wydałabym ponad 1000 zł na żadną torbę, no chyba, ze bym sie zakochała w tym modelu. Torba ma byc ładna, praktyczna, pojemna, lekka i ma mi sie podobać. mam w nosie markę.
Natomiast te ekologiczne bardzo mi się podobają, chętnie taka bym sobie sprawiła
Gość: kelly, jedenzero6-czteryosiem.echostar.pl
Zadłużenie się na torebkę to chyba oznaka silnego zakupoholizmu? 😉 Tak jak napisała Nitka – gdyby moje zarobki pięciokrotnie przewyższały cenę wymarzonej torebki, to dlaczego nie? Teraz jakoś nie wyobrażam sobie oszczędzać na torebkę, za którą pewnie mogłabym przeżyć cały rok. Szczególnie, że wybór toreb „w normalnej cenie” jest spory, tak jak ubrań czy innych dodatków.
A zamiast ultradrogiej torby, w tej chwili, wolałabym już taki ekoworek jak na zdjęciach… w mpk chyba na wszelki wypadek lepiej błyszczeć do kieszonkowców dystansem niż wielkim logo 😉
Gość: pip, w3cache.dialog.net.pl
Problem w tym, że niewiele osób stać aby pójść i kupić taka torbę bez odkładania, spłacania czy wyrzutów sumienia i tyle.
Zarabiając krocie,przyzwyczajasz się do luksusu i zapominasz, że może taniej znajdziesz wymarzony ciuch,torbę czy kosmetyk na allegro,ebayu itp .
Idziesz i kupujesz czy to Birkina czy kg kawioru prosto z Rosjii i tyle.
Mnie nie stać na drożyznę a nie widze sensu i chęci w odkładaniu czy odejmowaniu sobie od ust ,no i zwyczajnie wstyd by mi było wydać krocie na torebkę bo mnie nie stać i kolko sie zamyka.
pzdr:)
p.
anio_i_takie_tam
z jednej strony zgadzam się z komentatorkami i wiem, że sama nie zadłużyłabym się na torebkę. Jakoś zawsze wychodzi tak, że ubrania są na samym końcu listy priorytetów. Ale z drugiej, te wszystkie legendarne torebki wydaja się być trudnozniszczalne to jedna sprawa, a druga jeśli komuś sprawią radość to czemu nie. Nie lubię podziału na hobby w które warto inwestować i takie w które inwestowanie jest traktowane z pobłażliwością.
Gość: Dag, 192.166.203.1*
Wymarzoną torebkę kupiłabym, gdybym czuła, że naprawdę chcę ją mieć i oczywiście gdyby mnie na nią było stać. Jednak jakoś tak się składa, że większość legendarnych i strasznie oklepanych modeli nie przemawia do mnie. Wyjątkiem jest kopertówka złożona z trzech saszetek od Celine. Dyskretna i w pewnym sensie niepozorna, dla mnie ponadczasowa klasyka. Dla tej torebki bym zaszalała. Sprawa jest prosta: jeśli kogoś stać niech kupuje, jak chce wziąć kredyt, niech bierze, jak nie chce jeść pół roku, niech nie je. Wolnoć Tomku w swoim domku:)
jagnesjag
Jakiś czas temu przeczytałam we włoskim magazynie Velvet stwierdzenie, że torebka jest tyle warta ile razy naprawdę zdecydujesz się jej użyć. Tzn. jeśli kupujesz coś za 1000 euro i ponosisz ją kilka razy – jesteś co najmniej nierozważna, albo inaczej: ta torebka nie jest warta Twojej uwagi. Ze mną jest tak, że bardzo szybko się nudzę i najchętniej codziennie nosiłabym coś innego. Poza tym istnieją inne fajniejsze rzeczy niż markowe cudeńka: pyszne jedzenie, ciekawe książki, podróże…czemu sobie tego odmawiać?:)))
Gość: Marta, gru19.internetdsl.tpnet.pl
Przychylam się do komentarza jagnesjag 🙂
Pozdrawiam!
black_magic_women
Co do trwałości za wysoką cenę…Mama (zupełnie nieświadomie)wynalazła parę lat przed „bottegowm boomem” piękny pleciony worek Bottega Veneta(maleńka blaszka wewnątrz)Torba śliczna,(z kompletnie niepraktycznym uchem typu kilka rzemyków,ale cóż…)skórzana plecionka zniewalająca-ale wewnątrz ta skórka rwie się niemiłosiernie,odchodzi wręcz płatami i zostaje bura podszewka:(Fakt,że torba musi mieć min 10 lat,ale niedoróbki są widoczne i pewnie dlatego trafiła w obieg…
fafartuszki
Czuję się jak barbarzyńca w ogrodzie – bo nie ma mowy, żeby wydać więcej niż niezbędne minimum na torbę (nie więcej niż dwa zera napewno!). W końcu to tylko opakowanie na klucze i porftel! (nie używam większych toreb bo proces szukania w nich czegokolwiek za każdym razem wyzwala we mnie pokłady agresji)
Gość: aga, gev62.internetdsl.tpnet.pl
Zgadzam się ze stwierdzeniem, że ciuch/torebka/inna rzecz jest warta tyle ile razy ją założysz. Usłyszałam to gdzieś i często te słowa są wyznacznikiem moich zakupów :). Myślę, że byłabym w stanie wydać dużo pieniędzy na torebkę, pod warunkiem że nie oznaczałoby to kredytu lub głodowania przez następne miesiące :D. Zainwestowałabym w jakiś ponadczasowy model Celine lub Chloe, ale na pewno nie w LV z monogramem. Za to chętnie z kolekcji stworzonej przez S. Coppolę ;). Marzy mi się dzień, w którym bez wyrzutów sumienia zajdę do luksusowego butiku i będę mogła zakupić torebkę o jakiej śnię. Jednak na dzień dzisiejszy … mogę tylko pomarzyć 😀 Pozdrawiam!
garga-mella
Nie tęsknię za torbami od wielkich projektantów. Poza innymi racjami, myślę, że z taka torbą dobrze wyglądają osoby, które na nią stać i które stać na inne ciuchy/akcesoria w tym pułapie cenowym. Inaczej – po prostu odstawałaby od reszty rzeczy z H&M czy Zary. Chodzi też o taki luźny stosunek do takiego zakupu, o którym pisano już wyżej w komentarzach.
Co do toreb eko – podoba mi się ta napisem o torebce LV:) I na pewno wyglądałaby „na mnie” lepiej niż oryginalna LV:)
Gość: Dorota Zielińska, user-164-127-2-74.play-internet.pl
Pomysłowy Louis Vuitton 😀 Może warto zastanowić się, co powoduje, że dana torebka staje się kultowa? Jej uniwersalność? Użyteczność? Wyrazistość? Jeśli jesteśmy przekonane, że będzie pasować do naszego stylu także za lat 5, 10 i 20… może warto zrobić „inwestycję długoterminową” 🙂
Gość: Aleck, apn-95-40-43-55.dynamic.gprs.plus.pl
Jestem szczęśliwą posiadaczką może nie kultowej, ale luksusowej torebki i za każdym razem gdy ją noszę, robię to z przyjemnością. Nie znudziła mi się, pasuje do wszystkiego i ciągle mnie zachwyca:) Co więcej, od czasu, kiedy do mnie trafłla, a więc od prawie roku, nie wydałam pieniędzy na żadną inną torbę. Wydatek jednorazowy był spory, ale gdybym zliczyła, ile torebek kupowałam wcześniej w sieciówkach i jaką krótką miały żywotność – ta kwota bylaby mniej szokująca. Torba nosi się świetnie i mam przeczucie, że równie dobrze będzie wyglądać za 10. a może za 20 lat. Może więc nie jest to takie szaleństwo – zainwestować w torebkę i mieć spokój na długi czas. Za każdym razem, gdy oglądam w sklepach torby, myslę sobie – „torebkę już mam”;)
metka_by_traczka
obśmiałam się jak norka przy Birkin Bag 🙂
Gość: D, 93-33-244-46.ip47.fastwebnet.it
Wulgarne, nijakie worki opiewajace drogie torby, a nie gust.
olciaky
ostatnie zdjęcia dwóch toreb- prawdziwe perełki!
Gość: Rozowa pantera, gkm10.internetdsl.tpnet.pl
Jestem juz w wieku mocno średnim i coraz czesciej dochodze do wniosku ze chcialabym wydac pieniadze na kultowa markowa torebke – swietnej jakosci klasyke zawsze modna, najchetniej cos angielskiego jak Mulberry (Alexa lub Bayswater) czy Burberry. Cos w dobrym gatunku, jakis evergreen, nie z logo bijacym po oczach, nie monogramy LV. Z klasyki nie podobaja mi sie oslawione Birkin czy Kelly, kuferki LV w szachownice, czy z kolekcjii Murakami (brr). Pikowane Chanel jakos do mnie nie przemawiaja. Nie chodzi o to zeby epatowac innych, ze mnie stac (nie mam takiej potrzeby, zreszta w moim otoczeniu nie ma znawcow, ktorzy to zauwaza i maja pojecie o cenach oryginalnych klasykow). Chodzi o to, zeby:
– miec cos swietnej jakosci, co pasuje do wszystkiego i dlugo pozostaje w modzie
– czuc sie „swiatowo”
– wygladac godnie i elegancko w kazdej sytuacji
Zreszta wydawac na podroze jest fajnie, ale nie lubie w podrozy wygladac jak obdartus zza zelaznej kurtyny. Podroze z czyms markowym sa przyjemniejsze.
Mysle ze warto zainwestowac. Oszczedzam na Mulberry.
natilezombie
Nie jestem aż tak obeznana w modzie, aby wskazać inne kultowe torebki niż tylko tę pikowaną od Chanel. Nigdy mi się specjalnie nie podobała i w sumie nadal się nie zachwycam, ale zobaczyłam właśnie zdjęcie Dody 😉 z czerwoną wersją tej torebki i chyba taką bym mogła mieć. 🙂 Sama nie jestem poświęcić wielu pieniędzy dla ciucha czy dodatku (ok, jak to mają być dobre i skórzane buty lub porządny płaszcz, to tak) i podejrzewam, że nie będę w tym kontekście bardzo rozrzutna, jeśli uda mi się dobrze kiedyś zarabiać. Nie zbierałabym także w tej chwili pieniędzy na torebkę czy jakieś ubrania (ale na płyty tak!), ale jeśli ktoś tak chce, to proszę bardzo. Przegięciem wydaje mi się branie kredytu na coś takiego, ale póki to nie moje pieniądze… 😉
warsaw_fashionist
Świetny blog! Z chęcią zaglądam!
Polecam również mojego bloga o modzie!
Gość: Oklammnie, 89-74-235-147.dynamic.chello.pl
Z osobistych historii: Na osiemnastke rodzice pozwolili mi wybrac – wlasny samochod (wiadomo nie jakies cudo 😉 czy klasyczna chanelka. Niby auto fajna sprawa, ALE cos w srodku, jakies male mrowienie kazalo mi wybrac torebke 😉 . Minelo piec lat i wciaz nie zaluje. Uwazam ,ze taka torba to kawalek historii mody. Fakt ze juz 20,30 lat temu kobiety nosily taki model lub go pragnely mowi o jakosci i wartosci torebki 🙂