Przyznam Wam się, choć ceny zagranicznych magazynów w Polsce wołają o pomstę do nieba, czasem po prostu muszę sobie kupić któryś z nich. Zaczęłam w odległym roku 2003, więc kolekcja urosła całkiem spora. Pośród głównie brytyjskich edycji Vogue czy Elle raz na jakiś czas pojawia się wydanie okraszone słowem „ageless”. Nie znalazłam równie zgrabnego polskiego odpowiednika, roboczo będę używać neologizmu „bezwiekowy” (choć ciśnie się tu niemożebnie „ponadczasowy”, to nie oddaje do końca przesłania magazynu). Wydania „bezwiekowe” nie mają na celu uświadomienia nam, jaki styl powinnyśmy mieć w wieku dwudziestu, trzydziestu, czterdziestu i pięćdziesięciu lat (co ciekawe, jeśli takie artykuły się pojawiają, zwykle sześćdziesiątki i siedemdziesiątki są pomijane – czyżby stawały się niewidzialne???). Raczej nakłaniają nas do czerpania radości z mody bez względu na metrykę.
Jako kobieta, która już jakiś czas temu awansowała do rubryki „trzydzieści plus”, coraz częściej mam dylematy, czy jeszcze mi wypada, czy już nie. Sama bym się tego po sobie nie spodziewała! Wprawdzie nie mam ochoty nosić mundurków rodem z japońskich podstawówek czy upodabniać się do pani Barbie – idolki z bezrefleksyjnego dzieciństwa, ale w pewnych rzeczach najzwyczajniej w świecie zaczęłam się gorzej czuć. Upieram się, że to nie ja przestałam do nich pasować, tylko one do mnie. Niby drobiazg, ale niezwykle istotny. Na szczęście jestem otoczona kobietami, które nie rezygnują z przyjemności ubierania się w fajne ciuchy. Niektóre mają lat naście, a niektóre kilkadziesiąt. I wszystkie dają dobry przykład.
Nie mam pojęcia, skąd (zwłaszcza w kobietach) bierze się przekonanie, że w pewnym wieku należałoby po prostu zniknąć. Schować się w czymś szarym i workowatym (co ani trochę nie przypomina projektów Nenukko czy asortymentu COSa), stopy przyodziać w buty brzydsze niż ortopedyczne, a na głowie zrobić sobie gniazdo w kolorze przejrzałego bakłażana. Nie zagłębiam się w różnego rodzaju zmiany i kryzysy, które z modą nie mają nic wspólnego (ba, nie mają siły tej mody angażować nawet). I jak najbardziej szanuję te wybory. Załóżmy jednak, że nic poważnego się nie dzieje. Dlaczego w takim razie rezygnujemy z siebie? Czy to lenistwo? Czy silny stereotyp, który każe kobiecie dostosować się do przemijającego czasu?
Jest i przesada w drugą stronę, gdy słowo „bezwiekowy” zyskuje wydźwięk pejoratywny. I gdy do tego stopnia nie godzimy się z naturalną koleją rzeczy, że dajemy sobie wstrzykiwać to i owo w czoło, usta i policzki, niebezpiecznie upodabniając się do pozostałych pacjentek tzw. klinik piękności. W dodatku mam dziwne wrażenie, że ideałem ponadczasowego piękna stała się niepostrzeżenie Donatella Versace. Ale to temat na inny tekst, niekoniecznie tutaj. Zresztą jakiś czas temu pewna mądra znajoma powiedziała mi: „Pogadamy za dwadzieścia lat, co sądzisz o botoksie”. Sprytne.
Mogłabym jeszcze pisać i pisać o tej „bezwiekowej” modzie. Tak się składa od jakiegoś czasu, że moja szafa przestała się dzielić na pory roku (nie licząc wełnianych płaszczy i kostiumów kąpielowych). A teraz widzę coraz wyraźniej, że staje się coraz bardziej uniwersalna także pod względem przedziałów wiekowych. Spokojnie mogłaby z niej korzystać zarówno nastolatka, jak i zadowolona z życia babcia. I chyba to jest właśnie klucz, który próbują nam przekazać twórcy tych „ageless issues” średnio raz do roku. Szkoda, że nie częściej.

15 Comments
millesoffashion
Zgadzam się z Tobą zwłaszcza w kwestii negatywnego traktowania wieku w stosunku do mody. Kobiety, chyba przede wszystkim w Polsce, np. we Włoszech wygląda to już zupełnie inaczej, po przekroczeniu określonego przedziału wiekowego wpadają w marazm i wydaje im się, że ,,moda to już nie dla nich”. Ubierają się, tak jak pisałaś, w szare, workowate rzeczy, albo co gorsza wtapiają w tłum takich samych pantofli i garsonek. Mało jest kobiet dojrzałych, świadomych swojego stylu – może to trochę przez kult młodości którym teraz żyjemy, szkoda!
Gość: Maa-K, 95.39.226.76.static.user.ono.com
wlasnie, mnie najbardziej razi pomijanie 60+, 70+ czy nawet 80+ w magazynach dla kobiet. Moja Babcia (mloda, jak na babcie, ale juz w tym niewidzialnym czesto przedziale 60+) ktoregos razu bardzo sie zdziwila, gdy powiedzialam jej, ze zakietu dla siebie spokojnie mogalaby szukac w sieciowkach, w ktorych ja znajduje swoje…
a co do magazynów – mam to samo z filmowymi, z praktyk bede wracac z wiekszym bagazem, zeby pomiescily sie wszystkie hiszpanskie Cinemanie i Fotogramas 🙂
ps. i jeszcze! podzial szafy! ja uwielbiam podzial na lato/zime – lubie zmieniac kolory, dzianiny (chociaz i tak jeszcze bardziej lubie nosic zakiety od stycznia do grudnia)
modologia
Na „Ageless Style Issue” skusił mnie czerwcowy Vogue i uzasadniam to tym, że warto było poczytać te kilka stron o Yoko Ono i pozazdrościć jej formy 😉
A co do „znikających kobiet” to ja sobie myślę tak: pierwszy podwód jest prozaiczny, czyli pieniądze. I nie odpowiadajcie mi, że za 3 złote można skarby znaleźć w lumpie i znaleźć swój styl, bo to fajne dla kogoś, kto ma czas na szukanie i nie musi zasuwać na etacie i w domu.
Powód drugi to czas: na „szukanie swojego stylu” trzeba mieć czas, to jest historia prób i błędów, nikt nie rodzi się z wiedzą, o tym, w czym mu/jej jest do twarzy, do tego człowiek i jego figura zmieniają się w czasie, co też często jest związane pośrednio ze zmianą garderoby i tworzeniem siebie niejako od nowa. Doba ma tylko 24h i wiele osób ma ważniejsze sprawy do załatwienia niż zastanawianie się, czy na obecnym etapie życia mam się wyrazić marchwią czy bakłażanem na głowie.
Powód trzeci: odwaga i chęć zmian. Pomyślcie, że te „niewidzialne” obecnie kobiety mają i czas, i pieniądze na zjawiskowe ustylowienie siebie. I co, wystarczy? Nie, zmiany trzeba chcieć, a na moje oko zmiany dla większości przedstawicieli gatunku ludzkiego są bolesne. Zmiany wymaagają znowu czasu i do tego własnego wysiłku i zmierzenia się tym, „co inni powiedzią”, co też jest czasem argumentem.
Powód czwarty, może te „niewidzialne” panie nie wiedzą po prostu, że „są tego warte”, że nikt im nie powiedział, że dobre samopoczucie płynące z zadowalającej nas zewnętrznej powłoczki to żaden grzech? Może całe życie miały ustawiony priorytet na „dom-dzieci-praca”, a jak już dobrnęły do emerytury to dzieci zastąpiły wnuki, a główne wydatki to leki? W
Czasem, gdy czytam uwagi o niewidzialności kobiet w pewnym wieku, to z jednej strony w pełni się zgadzam, że np. są niedoreprezentowane w mediach różnej maści, a z drugiej, gdybym to ja była ową „niewidzialną” kobietą i przeczytała obiekcje co do tego nieszczęsnego bakłażana, to po prostu byłoby mi przykro. Bo może nawet i chciałabym zmiany, ale stać mnie tylko (i aż) na tyle i zaufałam osiedlowej fryzjerce. Ale myślę też, że one nie mają czasu na takie pierdoły.
well-dressed_mind
Temat „znikających” kobiet wałkowałam już jakiś czas temu, więc nie będę się powtarzać, tym bardziej, że w 100% zgadzam się z poprzedniczką:)
Ja bardzo często puszczam wodze fantazji i zastanawiam się jak będę wyglądać i jakie będę reprezentować podejście do mody, gdy dopadnie mnie tzw. sędziwy wiek:) Czy będę miała odwagę „istnieć” czy pogrążę się w myślach, że do nie dla mnie i zniknę. Choć wydaje mi się, że moja odwaga i pewność siebie będzie nasilać się z wiekiem. W końcu kiedy jesteś starsza nic Cię już nie ogranicza. Masz większy dystans do siebie, więcej rzeczy po prostu Ci wisi. A wszystko to co „kontrowersyjne” można zrzucić na karb „szaleństwa starszej pani”. Tak więc kto wie, może strzelę sobie dwa tatuaże, fioletowe włosy i kolczyk w nosie?
Gość: Katja Martita, public93442.xdsl.centertel.pl
Zgadzam się, że pomijanie wieku w polskich magazynach jest rażące. Pewnie bierze się to z jakiś badań czytelniczych, które mówią, że panie 60+ raczej nie kupują tego typu pism. Ostatnio przeglądałam „stylizacje stosowne do wieku” w Twoim Stylu i z zaskoczeniem stwierdziłam, że najbardziej trafia do mnie propozycja dla pań 50+ 🙂 Na marginesie – czytając Twojego posta przypomniała mi się Pani, którą widuję w kolejce do pobliskiego szmateksu, w dniach dostawy. Na bank jest już na emeryturze i ma niesamowicie odjechane stylizacje. Myślę, że nastolatki mogłyby się od niej uczyć luzu i dystansu do własnego wizerunku.
Gość: kelly, adhf148.neoplus.adsl.tpnet.pl
Zgadzam się w pełni z komentarzem Modologii, a co do Twojego Stylu, to też pomyślałam, że najbardziej odpowiadają mi te zestawy +50, co zawsze uważam, za szalenie zabawne 😉 Moda nie powinna nas ograniczać – chcemy ubierać worek, ubierajmy go – jeśli to daje nam poczucie bezpieczeństwa, to jak najbardziej w porządku. Lepszy zadowolony worek niż superdopasowana, niekoniecznie wygodna sukienka „bo co koleżanki powiedzą”. Oba warianty nie są najlepsze, ale jestem za tym, który daje danej pani szczęście. Sama staram się ubierać tak, żeby czuć się dobrze i wygodnie. Nawet jeśli very last season (albo very +50 ;)))
fusta_tekstylia
Najbardziej podoba mi się to, że Harel zwróciłaś uwagę na sytuację „nic się nie złego dzieje”, która sprawia, że żadna wymówka nie usprawiedliwia bakłażana. No bo trochę tak jest, że jak wszystko się wali to naprawdę ostatnią rzeczą, na jaką ma się ochotę jest decyzja, która kiecka najbardziej podkreśli mi talię. Ale są też tacy, którzy twierdzą, że właśnie w takich sytuacjach wykonywanie tych wszystkich czynności związanych z dbaniem o siebie, choćby bez przekonania, jest jednym z najważniejszych czynników trzymających „w pionie” i nie pozwalających zwariować.
harel
@MILLESOFFASHION: Właśnie! Zawsze wspomina się te Włochy. W sumie wcale mnie to nie dziwi. Co do Polski, mam wrażenie, że bardziej świadome swojego stylu i odważne są panie w okolicach osiemdziesiątki niż na przykład dwadzieścia lat młodsze. Choć oczywiście to wszystko są spore uogólnienia. Kult młodości żałuję, że nie użyłam tego sformułowania w tekście 🙂
@MAA-K: Tak, sporo starszych osób się dziwi, że mogą znaleźć coś dla siebie w sieciówkach. Inna sprawa, czy każdego na to stać. Ale to już kolejny temat. I w ten sposób nigdy sprawy nie zakończę 😉
@MODOLOGIA: świetnie powiedziane, od początku do końca. Masz rację nie każdy odnalazł swój styl w młodości, nie każdy ma czas czy możliwość odnaleźć go potem. Nie każdego stać, nie każdy wie gdzie szukać, nie każdy ma świadomość, że mógłby. Dlatego podkreśliłam, że szanuję każdy wybór, nawet bakłażana, choć nie musi mi się on podobać. Tak strzeliłam jednym przykładem, choć równie dobrze mógłby to być blond w kolorze żółtka czy w sumie każdy źle dobrany kolor (kwestia dyskusyjna, też to wiem 🙂 – najważniejsze żeby podobać się samemu sobie wtedy na słowa Harel można co najwyżej fuknąć z wyższością ;))). Daleka jestem od chęci sprawienia przykrości komukolwiek, tekst miał być bardziej pocieszający niż piętnujący. Ale nie mam wpływu na to, jak będzie zrozumiany. I z tego też zdaję sobie sprawę. Uważam, że o takich rzeczach trzeba mówić. To wszystko.
@WELL-DRESSED MIND: Ja czasem bym chciała być jak Iris Apfel, a czasem po prostu jak nieco postarzona wersja samej siebie. Z tą samą fryzurą, którą mam teraz, w podobnych ciuchach w miarę możliwości itd..
@KATJA MARITA: Spotykam sporo starszych osób, które wyglądają fantastycznie. Widać, że mają na sobie wiekowe ubrania. I że kiedyś ciuchy były tak robione, by starczały na dłużej niż jeden sezon. Obserwuję świetne, choć podniszczone materiały, genialne fasony, prawdopodobnie dopasowane u lokalnych krawcowych. I to jest piękne.
@KELLY: Ha ha! Mi też często podchodzą propozycje dla pań po pięćdziesiątce. Może dlatego napisałam ten tekst, żeby trochę się uspokoić? ;)))
@FUSTA TEKSTYLIA: Nie wiem, czy to tak do końca jest, że nie ma usprawiedliwienia. Bo w sumie nikt nic nie musi. Bardziej chodziło mi o osoby, które chcą się modą cieszyć, ale stwierdzają, że są na to już za stare. No i jak komuś bakłażan pasuje, niech sobie nosi. Zresztą, jak już wspominałam powyżej, tak rzuciłam dowolnie wybrany przykład, choć widuję panie, które tak świetnie się w swojej fryzurze czują, że tylko im pozazdrościć pewności siebie.
Gość: Aleksandra, pc-77-46-22-214.euro-net.pl
Ja jestem w kategorii 20+ i mimo, to mam poczucie, że gro aktualnej mody kierowanej jest to stylu życia i ciał raczej nastolatek.
Co do tematu starszych Pań i ich wyborów odzieżowych z jednej strony na pewno świetnie kiedy kobieta umie zadbać o siebie i swój wizerunek, ale z drugiej strony nie wprowadzajmy też „terroru” mody. Z wiekiem przychodzą różne etapy- kiedy jest to czas szukania siebie i wchodzenia w związki wygląd wysuwa się na plan pierwszy, ale kiedy priorytetem staje się rozwój rodzinny, duchowy czy intelektualny nierzadko okazuje się, że moda schodzi na drugi plan. Jeśli Pani z bakłażanowym kolorem włosów jest z tym ok, a energie pożytkuje na coś innego co daje jej szczęście- to i ten bakłażan staję się piękny:)
pozdrawiam!
Gość: K., 87-205-45-72.adsl.inetia.pl
a moja babcia* nosi kolorowe rozkloszowane sukienki za kolano, model który kocha z młodzieńczych lat i jestem bardzo dumna z tego jak wygląda! mimo że figura juz dawno nie taka, jak kiedyś. chciałabym mieć tyle wyczucia dobrego stylu w przyszłości.
ja sama obecnie jestem w kategorii 20+ i z biegiem czasu mam coraz mniej rzeczy w szafie, ciuchy coraz lepiej pasuja do siebie i do mnie. gardzeroba też coraz bardziej „wielosezonowa”. chyba dojrzewam razem z Tobą Harel 😉
*70+
Gość: elf, 212-139-206-193.dynamic.dsl.as9105.com
Ja uwielbiam takie numery Ageless Style i z tego powodu z calej sterty Vogueow ktore musialam skazac na wygnanie (chlip, chlip) zostawilam sobie wlasnie dwa lipcowe ktore maja za temat przewodni ten mityczny 'Styl dla kazdego wieku”:))) Inna kwestia to te wlasnie „wypada , nie wypadá w twoim wieku”-raczej jest to kwestia okoicznosci i figury:) dosc powiedziec ze krotkie spodniczki zaczelam nosic okolo 30tki;) bo dopiero teraz uwazam ze moje nogi w miare sie nadaja na pokaz;)
jaagnieszka0
Wiele kobiet jest tak wychowanych, albo żyje w takim środowisku, że ma dosłownie wdrukowane w głowie, co im wypada, a co nie. Aktualizowane co 10 lat, lub z narodzinami kolejnego dziecka. Kawałek po kawałku oddają swoją kobiecość, poddając się upływającemu czasowi, ale także własnej rodzinie, pracy i dzieciom. Nie jeden raz słyszałam „mnie już tak nie wypada”, lub co gorsza „a co ludzie o mnie pomyślą – że się wystroiłam” w kontekście rozważań, o zupełnie nie szokujących, tyle że bardziej kobiecych strojach (np bordowych pantoflach na 6 cm obcasie). Kobiety nie wierzą w to, że mają po co być atrakcyjne : „gdzie ja w tym będę chodziła, do jarzyniaka?”. Trzymają w szafie odlotową kieckę na okazję, która nie wiadomo kiedy nadejdzie, żałują lepszych ciuchów do pracy (a tam spędzamy 1/3 dnia!) i robią sobie czerwonego barana na głowie jako bezpieczną awangardę, bo takiego samego ma sąsiadka, więc to nic, broń boże, ekscentrycznego. Sądzę, że ciągle pokutuje gdzieś w nas wszystkich spaczony ideał kobiety pracującej, „moralnie zadbanej”, dla której powodem a zarazem usprawiedliwieniem estetycznego nieistnienia jest zaangażowanie (czytaj:bezgraniczne oddanie) w rodzinę i pracę. Chciałabym bardzo, aby rozpowszechniło się przekonanie, że im więcej z życia weźmiemy dla siebie, tym więcej i radośniej oddamy się innym. Z pustego i Salomon nie naleje, czyż nie?
Gość: jaga, pc140.bul.uni.lodz.pl
Jestem 50+ i zgadzam się z Wasza dyskusją. Uważam , że moda nie pyta o wiek i dlatego założyłam bloga o miodzie 50 + (nie tylko dla kobiet 50+ 60+ itd). Bo nie zgadzam się z tym, aby kobieta po 50. czuła się staro, szaro i ponuro!
Jaga (fashion50plus.pl)
Gość: kinga, d54-232.icpnet.pl
Wydaje mi się, że kobiety w przedziale wiekowym, o którym tutaj dyskutujecie, mają zakodowane myślenie dwubiegunowe, a mianowicie praca – dom. Moda jest zupełną błahostką, nie chodzi już o te pieniądze, wydaje mi się, że owe panie nie mają po prostu jakiejś szczególnej potrzeby by nad sobą pracować. Marny ze mnie obieżyświat, nie wiem jak wygląda to w innych krajach, ale polskich przykładów na to jest wiele. Pozwolicie, że wypowiem się na przykładzie mojej mamy. Jeszcze dwa lata temu była to kobieta po czterdziestce, totalnie zapracowana- jeden, drugi etat plus praca dodatkowa. Ponieważ tato był jaki był, jedyne o czym myślała, to jak przeżyć od dziesiątego do dziesiątego i jednocześnie dogodzić mi i bratu, żeby nigdy nam niczego nie brakowało. I nie brakowało, ale zupełnie zapomniała o sobie. Nie było mowy o spotkaniach towarzyskich, wypadach do kina, robieniu czegokolwiek dla siebie samej, bo jedyne co dawało jej satysfakcję to nasze szczęście. Chadzała w garsonkach, babciowatych bluzkach w kwiaty i rozkloszowanych spódnicach do połowy łydki. Szczerze tego nie znosiłam, bo wiem jak duży potencjał, jeżeli chodzi o strój, w niej drzemał. Ale przecież nie powiem własnej mamie „Ogarnij się, proszę”. Wiem, że ubrania to była naprawdę ostatnia rzecz, o której myślała. Poza tym pochodzi z tego pokolenia, które garsonki i hełmy na głowie ma zakodowane jako synonim wiecznej elegancji. No, ale i ze starymi, głęboko zakorzenionymi przyzwyczajeniami da się coś zrobić. Sytuacja życiowa doprowadziła ją do tego, że musiała zupełnie przeorganizować swoje życie . Jako kobiecie przed 50tką wcale nie było jej łatwo- mała dezorganizacja rodziny, zmiana pracy, nowe studia. Stała się zupełnie inną osobą. Teraz, gdy wracam co jakiś czas z miasta, w którym studiuję, nie mogę się nadziwić: wita mnie bobieta na szpilkach, w dobrze dopasowanych dżinsach i kardiganie, na głowie nienaganny bob, na szyi delikatny łańcuszek. Nabrała do mody niesamowitego dystansu. Nie powtarza już podczas wspólnych zakupów Kinga, ale to nie dla mnie (wymienne z Kinga, jestem na to za stara), tylko wchodzi do przymierzalni i sprawdza jak wygląda w tym kolorze/fasonie i wtedy ewentualnie wydaje osądy. Poza tym nie potrzebuje już moich rad, ona po prostu do mnie dzwoni i komunikuje: Kinia, kupiłam niesamowite spodnie. A ja wracam do domu i jej te spodnie na tydzień podkradam do Poznania, bo faktycznie są niesamowite. I patrzy się na to wszystko przecudownie, gdy najbliższa Ci osoba poszukuje własnego stylu i ma z tego masę dobrej zabawy. Ale do tego potrzeba chęci i czasu. Magazyny na nic się zdadzą, niepotrzebne rubryki dla 50, 60+, jeżeli brak chętnych na ich przeglądanie. Podstawą jest uporządkowanie sobie tego wszystkiego w głowie. Wydaje mi się, że samoświadomość wśród pań rośnie zdecydowanie, to się chwali. Mama, która kiedyś widząc mnie przy komputerze przeglądającą blogi i strony modowe mówiła: Znowu zajmujesz się głupotami, teraz zagląda mi przez ramię, albo siada obok mówiąc Pokaż co tam masz 😉 To jest naprawdę cholernie fajne!
Ania
Niestety tak jest że w pewnym wieku nie wypada się ubierac w żywe kolory dekolty itd…