Nie jestem obiektywna. Nie mogę być. Nie potrafię. A przede wszystkim wcale nie chcę. Anię Kuczyńską uwielbiam zarówno w sensie osoby, jak i marki. Osoby właściwie nie znam (więc uwielbiam to, co miałam okazję poznać), za to markę, no cóż, lepiej się ze mną nie zakładać, który ciuch jest z której kolekcji, bo można przegrać z kretesem.
Być może jestem w jej przypadku mniej krytyczna. Być może. Ale sama tego nie jestem pewna. Zastanawiam się czasem, czy zachwyt, który odczuwam od momentu wyjścia pierwszej modelki na wybieg, jest jakkolwiek powiązany z tym, że wiem, kto jest autorem dzieła. Czy gdybym obejrzała anonimowy rząd spódnic, sukienek i żakietów z cienkiej bawełny w rozbielonym liliowym kolorze czy głębokiej czerni, gdyby zostały one pozbawione charakterystycznego kółeczka, czy doświadczałabym tych samych emocji? A może doznania estetyczne byłyby całkiem inne? A może jest tak, że projektów Ani nie da się pomylić z niczym innym? Jak na razie postawiłam tu rząd pytań i żadnej odpowiedzi.
Ale znów scenariusz był ten sam. Znów wraz z pierwszą modelką, wraz z mini białą sukienką ozdobioną chustą z frędzlami w tym samym kolorze zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Potem było tylko gorzej – albo lepiej, w zależności od podejścia. Gorzej, bo zapomniałam chyba nawet, jak się nazywam. Lepiej, bo rzadko kiedy potrafię się aż tak mocno skupić.
Widać było koncept. I to na pierwszy rzut oka. Widać było też przeszłość. Nie tylko tę, która kolekcję inspirowała (a tak swoją drogą, mało kto tak dyskretnie potrafi czerpać z poprzednich dekad – Ania Kuczyńską jest mistrzynią interpretacji). Chodzi mi o przeszłość projektantki, o całą już historię, którą – jeśli się uprzemy – w sporej części możemy odnaleźć w sieci. Historię możemy nazwać konsekwencją stylu (choć ani jednego, ani drugiego słowa w kontekście mody coraz bardziej nie znoszę). Ale nie jest to tak do końca konsekwencja, bo mamy w wiosennej kolekcji sporo nowego. Pozwolę sobie zacytować Tobiasza (mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe), który stwierdził w pewnym momencie, że „ona jest pornograficzna!”. Oczywiście była to forma żartu, ale w każdym żarcie czai się odrobina prawdy. Zresztą sprawdźcie sami.
Fot. Jakub Pleśniarski
Fot. Radosław Nawrocki
9 Comments
Gość: weronika, 89-68-184-221.dynamic.chello.pl
zdjęcia wyglądają jakby kolory były edytowane w programie picasa bądź instagramem i efekt jest niestety fatalny. w tym wypadku nie powinno się przekłamywać barw i czerń powinna być czernią, a nie granatem czy indygo.
Gość: matylda, 85-222-54-114.home.aster.pl
hehehehe, najbardziej rzucił mi się w oczy facet, który zasnął. 🙂
metka_by_traczka
Bardzo mi się podoba.I kółeczko. I widoczna konsekwencja kolekcji również.
PS. A Ty się Harel brzydko nie wyrażaj, nie papuguj kolegi z podwórka. Stać Cię na własne kultowe określenia 😉
harel
@weronika: chyba był duży problem ze zdjęciami podczas pokazu, flesze błyskały jak szalone i podejrzewam, że te kolory były jedynym ratunkiem. A może to taka wspólna wizja. W każdym razie i tak na żadnych zdjęciach kolekcja nie wygląda tak pięknie, jak na żywo.
@matylda: gdzie, gdzie? 🙂
@metka_by_traczka: postaram się 🙂
Gość: G_ABRA, abqe80.neoplus.adsl.tpnet.pl
a ja właśnie( od dzisiaj) zostałam szczęśliwą posiadaczką torby shanghai od A.K.:))))))
harel
@G_ABRA: Ta torba jest cudowna i nie ma dna :)))
Gość: kelly, 98-72.echostar.pl
Żałuję, że brak tu zdjęć tych cudownych gołych pleców…
Gość: Ewa, 178-73-30-71.home.aster.pl
A co to za torby? Shanghai, czy coś nowego? Wydaje mi się ze widzę jakieś wiązania?
harel
@Ewa: Torby nowe!!!