„Czy fashion to twój żywioł?” – zapytał ostatnio jakiś krzykliwy e-mail w imieniu pewnej marki. Pomijając idiotyczne zastosowanie angielskiego zamiennika całkiem przecież udanego polskiego słowa „moda”, uznałam natychmiast, że „fashion” na szczęście moim żywiołem nie jest. Ale ma spory wpływ na moją rzeczywistość i dość często odbiera dystans. Na szczęście mieszkam ze szczęśliwym człowiekiem, który owego dystansu zupełnie nieświadomie strzeże. Na słowa: „Dziś idę na Margielę”, zapytuje: „A co to jest?”. Nie widzi większej różnicy między gumiakami z Praktikera a Hunterami. Prawdopodobnie gdybym podarowała mu t-shirt z napisem „Comme des garcons” (lub chociaż serduszkiem Pągowskiego), zapytałby, czy nie było gładkich. COS jest dla niego hasłem równoznacznym z: „Masz teraz dwie godziny wolnego”. Kowbojki a’la Isabel Marant kojarzą się z Clintem Eastwoodem. Militarna koszula z armią, nie Zarą. Widzi rzeczy takimi, jakie są (choć oczywiście tu wchodzimy w wywody filozoficzne, czego Wam i sobie jednak oszczędzę).
Owszem, doskonale wie, kim była Coco Chanel, gigantyczne kwiatowe wzory kwituje: „O, to w stylu Kenzo” i od dawna podziwia doskonałość trenczy Burberry. Ale to wszystko jest dla niego gdzieś obok, na tyle daleko, by nie zaprzątać sobie tym głowy częściej niż raz na pół roku.
Czy, jako wielbiciele mody, bo przypuszczam, że Was jest tu najwięcej, zastanawiacie się czasem, jak ogromny wpływ ma ona na Wasze życie? Nie mówię teraz o historii, mówię o sprawach bieżących. Gdy na przykład wszyscy pędzimy na wspomnianego Margielę do H&M, kupować kurtki po tysiąc złotych, bo jeśli tego nie zrobimy, inni wykupią i będzie klops. Albo fiksujemy się na konkretnym modelu butów i nie spoczniemy, dopóki nie zdobędziemy. Zdobywamy i… no cóż. Pustka powraca, trzeba znaleźć kolejny cel. Stoimy w kolejkach do wejścia na pokaz, z którego prawdopodobnie i tak niewiele zobaczymy, bo będziemy informować znajomych na „fejsie”, gdzie obecnie się znajdujemy. Jaramy się kolejną projektancką współpracą albo polską premierą amerykańskiej marki. Nie włożymy miętowego sweterka, bo ten kolor jest passe, a lada moment Pantone ogłosi, co tym razem będzie „nową czernią”.
W lokalnym świecie „fashion” jest jeszcze gorzej. Dochodzą kwestie personalne. Temu mówi się „cześć”, a tamtemu nie. Innemu jeszcze wczoraj mówiło, ale zmienił redakcję, więc teraz nie warto. Sama gubię się w tym, co i jak, więc witam się ze wszystkimi po kolei. Co nie znaczy, że zawsze spotykam się z reakcją. Nie kojarzę też, kto kogo lubi, a kto nie. Nie za bardzo mnie to obchodzi, gdybym zaczęła się przejmować jeszcze tym, nawet szczęśliwy człowiek by mnie nie uratował.
Całkiem sporo takich szczęśliwych osób mnie otacza. Czasem pomagam im podejmować decyzję w kwestii jakiegoś ciucha. Czasem tłumaczę, o co chodzi z tym moim blogiem. Dzięki nim pamiętam, że ten dziwny światek mody to tylko pewien wycinek całego mojego życia. Z drugiej strony jednak nie wyobrażam sobie teraz, żebym kiedykolwiek miała z niego zrezygnować. No bo kto zrozumie moją słabość do totalnie pokręconej sukienki z dekoltem w miejscu rękawa, kto doceni ten dziwny za duży płaszcz z tajemniczym monogramem MMC czy wreszcie komu mam się wyżalić, że tydzień mody w Łodzi to ciężka praca, a nie wieczna impreza? Zebrała się grupka ludzi „szczęśliwych inaczej”, bez których moja rzeczywistość byłaby niepełna. Konkludując, „fashion” to nie mój żywioł, ale Wy, moi drodzy (dobrze wiecie, że to do Was), absolutnie tak!

12 Comments
morven
Harel, uwielbiam cię. Dziękuję za uwagę.
Gość: hardaska, ney92-7-78-233-218-32.fbx.proxad.net
Chyba wszyscy dązymy do bycia szczesliwymi: tak czy inaczej. A wlasciwie kazdy ma swoj sposob na to wymarzone szczescie. Takim sposobem moze byc ta czy inna pasja. Choc pewnie jak ze wszystkim w kazdej pasji potrzebna jest pewna rownowaga. Taki zloty srodek czyli umiar. Czasami dobrze miec tez osobistego straznika, ktory stoi na strazy umiaru. I potrafi sprowadzic na ziemie takim niewinnym pytaniem „Czy nie bylo gladkich (podkoszulkow). hardaska
zdrowiemodauroda.wordpress.com/
http://www.hollygoestohollywood.blogspot.fr/
Gość: kelly, 98-72.echostar.pl
Lubię być szczęśliwa inaczej..i z innymi pokręconymi 😉 obok, i z tymi, którzy w ogóle tego nie rozumieją, ale szanują. 🙂
jagnesjag
Faszy mój paszyn, ale faktycznie poruszyłaś temat bardzo mi bliski – temat „modowej” pustki. Dzięki Bogu, jak już kupię to coś wymarzone od tego kogoś, kto współpracował z tym i tamtym, zawsze mam świadomość, że mogę się tą dobrą nowiną podzielić z tymi co w tym siedzą i z tym (jednym) co kupuje tylko białe t-shirty i spodnie w Marks&Spencer:) Hłe hłe. Szkoda, że u Barei nie było nic o modzie, bo by się teraz przydał jakiś cytacik:)
well-dressed_mind
Chyba jestem prawdziwą szczęściarą, bo choć kocham modę, to wyścigi po Margielę, uczucie postzakupowej pustki i inne opisane przez Ciebie praktyki są mi kompletnie obce.
Gość: elf, 5ac47b29.bb.sky.com
Ciekawe, ciekawe:) Co do meskich reakcji, to faktycznie ”normalni” faceci o Margieli nigdy nie slyszeli i chwala im za to!!!:))) I fajnie ze masz takie zdrowe podejscie i prosze, nie przestan nigdy pisac o modzie:) A „fashyn” pomijmy milczeniem;).
harel
@morven: miło! 🙂
@hardaska: lubię Twoje komentarze, ale za każdym razem naruszają zasadę, której bardzo tu pilnuję. Mają aktywne linki. Jesteś jedyną osobą, której nie kasuję, ponieważ każdy komentarz zawiera w sobie treść. Ale wystarczy przecież aktywny pseudonim. Uwierz mi, że znacznie chętniej bym wtedy do Ciebie zajrzała. Szczerze powiem, że nie zrobiłam tego jeszcze ani razu, tak mnie te linki odstraszają. Nie miej mi za złe, nic to osobistego, po prostu nie akceptuję nachalnego reklamowania się na cudzych blogach. Sama nigdy tego nie zrobiłam. To tyle. A do komentowania zapraszam zawsze i ogromnie mi miło, że tak aktywnie się tu udzielasz.
@kelly: bo to jest pełnia szczęścia 🙂
@jagnesjag: jak to nie? „Ta pani przyszła w tym kożuchu i w nim wychodzi!” :)))
@well-dressed_mind: jesteś prawdziwą szczęściarą, to prawda 🙂
@elf: nie przestanę, obiecuję!
pani_la_mome
A czytałaś wywiad w WO ze S. Schumanem? Pewnie tak;)
Czuję się podobnie jak on, bo jako jedna niewielu z mojego otoczenia interesuję się modą, ale nie jest ona moją pasją, a raczej odzwierciedla mój styl życia. To mi się właśnie podoba w Schumanie, że fotografuje ludzi w taki sposób, że ubranie (chociaż szalenie ważne) schodzi na plan drugi – na pierwszym widać człowieka.
Oprócz mojego męża bardziej do mody dystansują mnie moje dzieci – dla nich liczy się wygoda, robot albo czacha na koszulce i najważniejsze, że mogą się brudzić bezkarnie;)
Ostatnio najmłodszy miał w przedszkolu pokaz mody i przytargał pelerynę z worka na śmieci;))
Gość: Stilago, 83.142.186.23*
W każdej pasji/miłości/hobby do czegoś potrzebny jest zdrowy dystans. Wspaniale, że go masz bo pewnie między innymi dzięki temu modowy artefakt jakim jest Twój blog bardzo dobrze się ogląda, a treści na nim zamieszczane czyta, co czyni go wartościowym miejscem. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Gość: Metka by Traczka, dqr104.neoplus.adsl.tpnet.pl
Jak ja rozumiem pana Szczęśliwego! co absolutnie nie przeszkadza mi z zainteresowaniem czytać twojego bloga.
Gość: tycja, c158-125.icpnet.pl
Dystans jest zawsze wskazany. Zwłaszcza w przypadku mody, która jest pełna paradoksów i ambiwalentnych zjawisk, które są bardzo fascynujące przy czym bardzo ulotne… Piszę to z perspektywy jaką daję mi praca w tym środowisku. Nie raz musiałam zatrzymać się, żeby złapać dystans a sprawy przybrały właściwą skalę. Na całe szczęście mam bliskie osoby, które stoją zupełnie obok, a ich słodka nieświadomość często działa niezwykle kojąco 🙂 z drugiej strony warto mieć osoby, które podzielą a przede wszystkim zrozumieją naszą modomanię.
Pozdrawiam!
Gość: , user-188-33-80-163.play-internet.pl
Sama się nad tym ostatnio zastanawiałam.Dla mnie świat mody jest trochę jak moja osobista bajka,w której żyję i zdarza mi się zapominać ,że nie wszyscy mają tak jak ja.To trochę smutne bo czasem chciałabym mieć obok takiego modowego zapaleńca,z którym mogłabym pogadać o tym,co jest moją pasją.Podzielić się pogladami a nie tylko tłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi.Jednakowoż mam takiego pana jak Ty.Dzięki niemu trzymam ten dystans,pomimo tego,że czasem chciałabym zupełnie go zatracić.A do wygadania się służy mi blog 🙂
pozdrawiam! Ola thxcoco.blogspot.com/