To będzie politycznie niepoprawne, ale gdy po raz pierwszy usłyszałam o planach wprowadzenia na rynek nowej marki LPP, której oferta skierowana będzie do nastolatek, natychmiast przypomniałam sobie sklep Troll w początkowej fazie istnienia. To był bodajże rok 1996, gdy moja przyjaciółka obwieściła, że znalazła miejsce, w którym będzie mi się podobać dosłownie wszystko. Miała rację. Akurat przechodziłam etap fascynacji kratką, a w kolorowych wnętrzach przybytku na Krakowskim Przedmieściu niemal wszystko było właśnie w kratkę. Od spodni po plecaki. A w dodatku w cenach, które nie przerażały mojej nastoletniej kieszeni.
Nie mam pojęcia, na jakich zasadach sklep działał, czy wszystko było projektowane w Polsce, czy sprowadzane z Chin. Czy ktokolwiek śledził trendy, czy raczej sam wymyślał, co dalej. W każdym razie sentyment pozostał. Może nawet nie do samej marki, ale do czasów, gdy znajdowała się w szczytowej formie. Całe liceum przechodziłam w czarnej bluzie z kapturem od nich. Była moim ulubionym ciuchem, znakiem rozpoznawczym, uosabiała moją „indywidualność i wiarę w wolność jednostki” (pamiętacie, skąd cytat?). Nawet na studniówkę poszłam w sukience z Trolla (choć już wtedy zdawałam sobie sprawę, że odstaję od reszty, ale chyba już o tym nie raz tu wspominałam, więc daruję sobie teraz).
A potem coś się popsuło. I znów nie wiem, czy chodziło o brak funduszy, czy fantazji, a może chęć konkurowania z markami zachodnimi? W każdym razie to, co wydawało się jedyne w swoim rodzaju, stało się wtórne, zachowawcze i na dodatek nie najlepszej jakości. Nie to, żebym od sieciówek wymagała niemożliwego, ale jest pewna granica, której lepiej nie przekraczać. Nie mówię, że to tragedia i obciach robić tam zakupy. Po prostu w zapomnienie odeszła pewna świeżość i… nie wiem… może odwaga? Może nieprzewidywalność?
I wreszcie pojawia się coś nowego. Sinsay. Do współpracy przy promowaniu marki zaproszono dwie blogerki (od razu mnie duma rozpiera): Aretę Szpurę i Cajmel. Prowadzą blog I love Sinsay, który powstał na potrzeby promocji marki (Areta stylizowała również modelki w poniższej sesji). Ameryki nikt tu nie odkrywa, ale krąży dobra energia czegoś nowego. Pierwsze sklepy mają zostać otwarte w pierwszym dniu marca. Do końca roku ma ich powstać w całej Polsce aż pięćdziesiąt. Nastu lat nie mam już od dawna, więc stałej klientki mieć we mnie raczej nie będą, ale kciuki trzymam mocno.
Zdjęcia: Sinsay
15 Comments
modologia
Nicolas Cage w „Dzikości serca” – pamiętna oda do kurtki (to a pro pos cytatu). Troll – ile wspomnień, i to dobrych. Chyba mam u rodziców jeszcze jakieś rzeczy z ich metką. A Sinsay – jest lekko i kolorowo. Nie wiem, czy coś kupię, ale chętnie zajrzę.
harel
Kurtka z wężowej skóry ;))).
Chyba też jeszcze u rodziców coś z Trolla by się znalazło. Muszę poszperać w zdjęciach, może w wrzucę kiedyś na FB jakiś trollowy „ałtfit”, jak mnie najdzie nastrój ekshibicjonistyczny ;).
kelly
Ja za to pamiętam, że wszyscy chodzili w koszulkach z mrówki, z zabawnymi rysunkami i podpisami – to był hit mojej szkoły podstawowej! Z Trolla mam jedną koszulkę, która ma już z 7 lat i ma się całkiem dobrze 🙂
Katarzyna
Tez milo wspominam poczatki trolla i mrowke ;)) niestety faktycznie w pewnym momencie cos sie stalo bo nagle nie moglam tam znalezc juz nic dla siebie (a swego czasu moglabym wyjsc z cala kolekcja :)). Ciekawe, jak poradzi sobie sinsay.
Kaś
oj 🙂 w czarnej sukience z Trolla przeżyłam najbardziej magiczną noc w życiu (sylwester 2002/2003), szkoda, że czas wtedy nie stanął
Pani La Mome
Kiedyś grube, rozpinane swetry z kapturem Trolla, to był hit…i do tego martensy lub inne glany:)
Jag
Troll to był super sklep, bo zawsze mieli bluzki z odkrytymi plecami i to było mega 🙂 Natomiast ze zdjęć powyżej widzę kilka okazów godnych powieszenia we własnej szafie. No i wiosna, lato na zdjęciach też mogłoby być już rzeczywiste, za oknem.
Nieszafiarka
Ze zdjęć widać, że Sinsay będzie miał ubrania takie, jakie w innych sieciówkach łatwo dostać, ale też takie, które nie pojawiają się wszędzie, a jeśli już się pojawiają, to są w kosmicznych cenach, a tu, jeśli się nie mylę, ceny będą kusiły i grzechem byłoby na nic się nie skusić. ; ))
morven
Jeszcze mam jedną sukienkę z Trolla! 🙂 Wytrzymała bez większego szwanku 16 lat i dziesiątki prań – to chyba o czymś świadczy.
hela
miałam kiedyś w trollu swoje wiewiórki (mniej więcej w okresie, kiedy zaczęły się psuć kolekcje). wtedy firma miała bardzo poważne problemy finansowe i istniało ryzyko, że w ogóle splajtuje. pamiętam, że jeszcze cztery lata temu kupiłam tam świetną torbę, zaprojektowaną tak jakby to było nie wiem co;)
styledigger
Też mam jeszcze kilka t-shirtów z Trolla, i nawet jeden z odkrytymi plecami:)
Moda w Praktyce
O, pamiętam Trolla. Mieli super ciuchy, które były praktycznie niezniszczalne ;). I te koszulki z nadrukami, po prostu aż się łezka w oku kręci ;). Szkoda, że już ich nie ma, Czyżby nasze nastolatki preferowały światową modę w postaci Zary i Zaropodobnych? 😛
aga
Ach Troll! Wypadł mi zupełnie z pamięci!
Nowej marce LPP kibicuję mocno, bo jest to jedyny polski twór stawiający czoła zagranicznym sieciówkom. Zobaczymy cóż z tego będzie 🙂
M.
Odwiedziłam sklep otwarty w Łodzi i owszem już od progu bije świeżością, kolorami i jakimś pomysłem, natomiast jakość ubrań pozostawia wiele do życzenia. Nie wiem, może mam za duże wymagania ale po prostu nie kupię ubrania, które pruje się już na wieszaku.