Dziś proponuję krótki spacer. Odległość między miejscami jest niewielka, a dzielące je „okoliczności przyrody” o każdej porze roku zachwycające (nawet dziś). Nie obiecuję, że spacer zajmie niewiele czasu. W magiczny sposób czas ucieka zarówno w pierwszej, jak i w drugiej lokalizacji.
Warszawa. Okolice Placu Trzech Krzyży. Kierujemy się na ulicę Frascati 3 m.8, przy której mieści się pracownia Justyny Chrabelskiej. Od kilku miesięcy już oficjalnie można tam przyjść na zakupy. Bez wcześniejszego umawiania się, w godzinach od 8 rano do 19. Wprawdzie trzeba pokonać złego smoka w postaci domofonu, lecz niczym osobista trenerka powiadam Wam: dacie radę!
Wewnątrz czekają na nas produkty najnowsze, ale też kolekcje archiwalne, często w specjalnych (i bardzo przyjemnych) cenach. Gdy gotowy ciuch nie będzie pasował, możemy liczyć na sprawne dopasowanie, a także uszycie na miarę. Mnie najbardziej zainteresowały akcesoria, które żyją swoim własnym, niepodzielonym na sezony życiem. Torby i torebki ze skóry lub denimu, pikowane, falbaniaste, w różnych rozmiarach, a także szereg dodatków dla dzieci (to nowość, choć Justyna Chrabelska od lat tworzy miniaturowe wersje ubrań ze swoich regularnych kolekcji – zaczęła, zanim zrobiło się to modne). Atmosfera pracowni relaksuje i łatwo stracić poczucie czasu. Ubrania to jedno, ale rozmowa z projektantką – to dopiero przyjemność.
Poniżej fragment kolekcji jesiennej. Pisałam o niej tutaj.
Od Frascati dzieli nas nieduża odległość do pracowni Pola & Frank na Rozbrat 44a lok 118. Przechodzimy w dół rozległymi schodami Parku Marszałka Śmigłego Rydza. Bywalcom warszawskim wystarczy, gdy napiszę, że to jedna z dróg do Syreniego Śpiewu albo Na Lato. Na pierwszym piętrze w niewielkiej przestrzeni odnajdziemy ubrania i dodatki dla osób dosłownie w każdym wieku.
Zaczęło się od rzeczy dość prostych, aktualnie Pola & Frank ubierze nas od stóp do głów. Brakuje tylko ubrań dla mężczyzn, choć kto wie, co za moment zaproponują nam projektantki… Cieszy obecność charakterystycznego motywu charta nawiązującego do jednego z najbardziej sympatycznych logo w polskiej branży odzieżowej. W aktualnym sezonie pojawiły się też krople deszczu, a na deser jedno i drugie połączone w uroczy obrazek.
Detale przełamują sportowy klimat dzianinowych ubrań – zwłaszcza w wydaniu kobiecym. Nawet zwykła bluza z kapturem otrzymała tu i ówdzie delikatne marszczenia, a sukienka o linii A – nieoczywiste pęknięcia przy dekolcie. Celowo nie pokazuję tu rzeczy z szarego melanżowego dżerseju. Choć je uwielbiam, warto wyjrzeć ciut dalej i dostrzec potencjał w innych wersjach. Marka proponuje coraz większa liczba okryć wierzchnich. Na tyle prostych i nienarzucających się, że nie zrobią z dzieci „starych malutkich”, nawet przy ogromnych staraniach. Zresztą z nas też nie.
Poniżej najświeższe propozycje marki. Wciąż doszywane, znikają z wieszaków jak świeże bułeczki. Byłam naocznym świadkiem. Nie raz!
Fot. Harel, materiały prasowe
2 Comments
Iwona
Harel ja przez Ciebie w tej Warszawie zbankrutuję. 😉
elf
Zazdroszczę wizyty zwłaszcza u pani Justyny.przymierzalam się do zajrzenia do sklepu na Frascati podczas ostatniego pobytu w Warszawie,ale niestety byłam tam w sobotę i pracownia była zamknięta,nie wiem może od sierpnia się to zmieniło.na pewno zajrzę gdy będzie okazja.pozdrawiam.swoją droga byłoby wspaniale gdyby projektantka zdecydowala sie na ekspansję także na południe,np Kraków albo Katowice