Czy ja się kiedyś nauczę, żeby nie nadużywać słowa „nigdy”? Zwłaszcza w kwestii własnego ubioru? To raczej przesądzone. Nie nauczę się. Gdy widziałam je w towarzystwie szeroko pojętego dresu, wydawały się jeszcze zrozumiałe. Ale gdy zaczęły się pojawiać wraz z ubraniami codziennymi, a nawet w pewnym sensie eleganckimi, radar mojego tak zwanego gustu szalał. Nie zrozumcie mnie źle, sama nosiłam i noszę buty sportowe niemal do wszystkiego, ale pod jednym warunkiem: że nie wyróżniają się kolorystycznie. No dobrze, jest jeszcze drugi warunek: że bardziej przypominają sportowe niż są nimi w rzeczywistości. Czyli Nike Cortez (te same, które nosił Forest Gump) – tak. Ale już powracające jak bumerang „Airmaxy” – brońcie wszelkie siły możliwe. Ujmując jak najprościej, przemawiały do mnie sprawdzone klasyki. Niekoniecznie pod egidą znanej marki, choć na takie się zwykle decydowałam, pamiętając niejedno mało przyjemne doświadczenie (aczkolwiek z popularnymi markami też bywałam czasem na bakier, gdy okazywało się, że surowiec z metki nie do końca jest surowcem użytym w rzeczywistości albo gdy po jednym dniu noszenia pękała podeszwa – ale to temat na inny tekst).
Nie prowadzę badań, więc nie mogę stwierdzić, kto kolorowe szaleństwo zapoczątkował. Gdy kilka lat temu kolorowe adidasy nosili nieliczni, przypomniały mi się czasy podstawówki i podróby z blaszaków pod Pałacem Kultury (jak na oryginały miały podejrzanie niskie ceny). Pojawiło się słowo „sneakers” – do tej pory powoduje u mnie wysypkę. Ale rozumiem, że w czasach, gdy nawet telewizyjne wiadomości mogą zawierać „lokowanie produktu”, używanie terminu „adidasy” będzie stanowić kryptoreklamę. Mimo to zaryzykuję.
Zawsze się uśmiecham, gdy widzę osobę w takich butach (gdy wygląda groźnie, uśmiecham się wewnętrznie). Bo one autentycznie poprawiają humor. Nie dalej jak wczoraj jechałam z kumplem tramwajem i zagapiliśmy się na tę samą dziewczynę, która neonowymi podeszwami rozjaśniała całą ulicę. Zbieram zdjęcia na Pintereście, staram się podpatrywać tych, którzy w kwestii adidasów swoje już osiągnęli. Swego czasu świetne rady, jak to ugryźć, spisała Milena z Milles of fashion. Oczywiście wtedy twierdziłam, że poradnik nigdy mi się nie przyda.
A więc nigdy. Chyba czas wykreślić to słowo, bo oto marzy mi się obuwie szalone, niepasujące do niczego, co mam w szafie, a tym samym nadające tejże szafie nowy sens. Już nawet nie będę pisać o wygodzie, bo to się rozumie samo przez się.
Poniżej kilka egzemplarzy, które do mnie mówią, choć uparcie staram się nie słuchać (przecież nie kupię was wszystkich, drogie maleństwa!). Można je nabyć w internetowym sklepie Instylio (postarajcie się nie zwracać uwagi na motto rymujące „fashion” z „passion”). Jeśli macie ochotę, możecie wziąć udział w organizowanym przez sklep konkursie. Zasady proste, nagrody przyjemne, do stracenia co najwyżej kilka minut. A jeśli nie macie ochoty, to może podzielicie się własnym poglądem na te dziwaczne, acz urocze twory?
Zdjęcia: Instylio.pl
8 Comments
format1x1
złamałam się jakiś czas temu… podobnie… czułam się okropnie ale czułam tez ekscytacje i dopadły mnie. wybrałam :
&
format1x1
Buty Nike Wmns Air Revolution Sky Hi QS „LOVERution Pack” (624181-003)
VamppiV
Ja należę do tej kategorii, która głośno krzyczy: nie! U kogoś nawet fajnie wyglądają, ja ich nie założę. A jak widzę w połączeniu z np. małą czarną, to ciary mnie przechodzą…
Pani La Mome
No ba! Właśnie się przymierzam by moje filetowe, niefirmowe adidasy (oksymoron;) połączyć z czarną kurtą a la śpiwór.
Ja tam lubię takie pomieszanie;)
cammelie
Mam to samo. Znaczy poddałam się. Odbiło mi do tego stopnia, że biorę jedne z koturnem (?!) a drugie Air Maxy szaro-cytrynowe … Moja Mama twierdzi, że świat się kończy. Nic to ! Nie poradzę ! PS Ta chęć posiadania takiego kolorowego czegoś to jakaś nowa modowa jednostka chorobowa jest, coś w rodzaju adidasomanii w landrynkowym kolorycie … Nie wiem kto nas w to wrobił i jakim cudem to działa.
Welniany Rynek
Nie zawezajac horyzontow rozmowy…
Czy to przypadkiem nie jest tak, ze wiekszosc ludzi ma ochote strzelac w rzepki wlascicielkom Nike Air Revolution Sky Hi QS i trampek na obcasie? No offence 😉
elakijowska
Twoje pierwsze sneakersy miałaś w wieku 5 lat.Były niebieskie.
Manki
u nas na dzielni to się prześmiewczo mówiło „adidasy firmy nike” 🙂
Ja w podobnych butach biegam, szkoda by mi było niszczyć chodzeniem. Pozostanę odporna chyba na ten trend i wierna conversom, różowym swoją drogą.
Na dźwięk słowa sneakersy dostaję drgawek, jestem starej daty. Snikersy i marsy:)