COS podąża własnymi ścieżkami. Może właśnie dlatego tak go lubię. Podczas gdy inne sklepy (nawet podobnego pokroju – albo przekroju… cenowego) toną w kracie a’la Stadion Dziesięciolecia czy tygryskach „prawie” Kenzo, w COSie próżno szukać bezpośrednich nawiązań do wybiegowych ekscesów. Od samego początku kreatywni marki stawiają na eksperyment. I to na wszystkich płaszczyznach. Począwszy od nietypowych autorskich wzorów (wciąż pamiętam wielokrotnie powiększony ukośny splot denimowy, który zdobił pewną letnią kolekcję), poprzez nieoczywiste materiały (pianka nurkowa, z angielska scuba, występowała w COSie zanim sięgnęli po nią masowo projektanci pokroju światowego), a także trudne, lecz intrygujące fasony (proszę zjechać myszką w dół). Oczywiście zawsze można liczyć na COS w kwestii tzw. klasyki. Białe koszule, dobrze skrojone marynarki, wachlarz małych czarnych sukienek albo zwyczajne t-shirty pojawiają się zawsze, bez względu na eksperymenty w kolekcji głównej. Ale to są pewniaki, o których nie trzeba pisać. Chyba już zdążyliśmy się przyzwyczaić, że gdy przychodzi ubraniowa panika, należy wybrać się do COSa celem zduszenia jej w zarodku. Nie znam przypadku zakończonego porażką.
Wiosną będzie przedziwnie, dziwniej niż dotychczas. Przede wszystkim niezwykle lekko. I to dosłownie. Zaskakuje waga tych ubrań. Ale też faktura i użyte tkaniny. Projektantów marki tym razem zainspirowało morze. Stąd aż tyle odcieni błękitu oraz grubości materiałów. Przeźroczystości mieszają się z trójwymiarem, wybielony denim, malarskie gradienty czy wreszcie rozmyte pasy dające wrażenie głębi (czyżby morskiej?). Cięcia geometryczne wciąż mają się świetnie. Niektóre z elementów wyglądają jak odrysowane od linijki lub zatoczone cyrklem. Kolejną niespodzianką jest dotyk. Tu żadne zdjęcia nie pomogą. Ta kolekcja mogłaby mieć nazwę „Iluzja”. Nic nie jest takim, jakie się wydaje. Woskowanie, gniecenie, podwójne tkanie, plisy, zakładki, marszczenia – oszukują i łudzą. Na plus, rzecz jasna. No, prawie na plus, bo niektóre z materiałów są tak nowoczesne, że nie wiem jeszcze, jak się do nich odnieść. Na przykład sukienkę z kwadratową spódnicą raczej bym powiesiła na ścianie niż nosiła. Ale być może to najlepszy dowód na to, że ambitne cele ekipy COSa zostały osiągnięte. W końcu nie po to od siedmiu niemal lat poszukują inspiracji w sztuce, żeby nikt tego nie dostrzegał. Pani Harel doceniła fakt w sposób literalny.
Zdjęcia: COS
10 Comments
elf
Harel, juz myslalam ze zapomnialas o COS-ie w powodzi dobrych polskich projektantów;). Fakt że projektanci tej marki sa ambitni i nie ida utarta scieżka i chwała im za to. Często jest tak,ze oglądam te ich ciuchy i tylko sie zachwycam, bo nieraz jest tak,że te awangardowe fasony nijak sie mają do mojej niewysokiej i raczej niewychudzonej sylwetki:). Albo kolory ze mna nie grają. Ale popatrzec i powzychać miło. Mimo to, chyba od nich pochodzi wiekszość moich ulubionych ubrań, a coz z tego ze tych bardziej klasycznych niz zwariowanych?:). Pozdrawiam, ta od bluzki z COS-a właśnie;) (jeśli jeszcze pamietasz-a to byla jedna z pierwszych rzeczy u nich kupionych;)
harel
Oczywiście że pamiętam! Niestety z bluzki już wyrosłam, ale sporo mi posłużyła ;). Co to były za czasy, gdy COSa można było ewentualnie na Allegro upolować… Wszelkie moje podróże po Europie musiały mieć choć jeden punkt z COSem do zwiedzenia :).
format1x1
uwielbiam!!!!!!!
cugi
COS COSem, ale Magda Jasek zachwyca, bardzo!
minimalfest
uwielbiam COSa przede wszystkim za jakość i prostotę, ale niestety czasem nie mogę oprzeć się wrażeniu, że duża część ubrań inspirowana jest odzieżą bhp 🙂 i lekki off topic, jeśli kiedyś będziecie w Zabrzu, to polecam wybrać się do Galerii Zabrzańskiej do outletu, jest tam mnóstwo ubrać marki COS w śmiesznych cenach (kaszmirowy sweter za 30 zł, spodnie za 60). Zawsze wtedy się zastanawiam ile kosztuje rzeczywisty produkt zaraz po uszyciu.
harel
A i owszem, podejrzewam, że to nie przypadek. Mam taką denimową sukienkę, która wygląda prawie identycznie jak strój garażowy mojego taty ;). A cóż to za outlet w tej galerii? Bardzo mnie zainteresował.
minimalfest
Outlet nazywa się „World Brand Outlet”. Ostatnio kupiłam tam bardzo fajne spodnie z czegoś co przypomina drelich z Cheap Monday za caaaaałe 29 zł. Trzeba się troszkę naszukać po wieszakach, ale ceny są konkurencyjne w stosunku do zwykłego lumpexu, a też można trafić perełki.
Ola
Dzięki Tobie odkryłam tę markę. Nie wszystko rzuca na kolana, ale większość mi odpowiada – uwielbiam proste kroje, stonowane kolory, czasami z jakimś pazurem.
Te bluzki z pelerynką rewelacyjne!
Jeszcze raz wielkie dzięki!
harel
Proszę bardzo. Przyjemność!
Ola
Ostatnio szukałam informacji o COS ie w Polsce, gdzie są sklepy itd.
Zaskoczyło mnie, że 99% ludzi wypowiadających się nt ciuchów z COS a tak źle się o nich wypowiada.
Naprawdę te ciuchy mogą AŻ TAK się nie podobać?
Są oryginalne i proste, ale wzornictwo ciekawsze niż w jakimkolwiek sklepie.