Albo odwrotnie. W sumie może być też dwadzieścia cztery godziny na dobę (przetestowałam i polecam – a kto mnie wtedy widział na Barce, niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki). Pozornie daleko im do uniwersalności – bo kto o zdrowych zmysłach zdecyduje się na wieczorową kreację z bawełnianej dzianiny? Okazuje się, że to pytanie jest bezzasadne. Takich osób (całkowicie przytomnych i świadomych) pojawia się coraz więcej. Można pójść w pewien banał i ogłosić, że wygoda przede wszystkim. Ale w tym wypadku wygoda łączy się z pięknem. I to od samego początku.
Mowa o Bynamesakke, która zachwyca mnie nieustająco, od pierwszych momentów istnienia. Nie będę opisywać po raz kolejny idei projektantki czy zalet bawełny supima (nowym Czytelnikom polecam wizytę w archiwum). Parę miesięcy temu pisałam o tym, że marka nie ulega trendom ani nie aspiruje do wielkiej mody.
Najnowsza kampania świetnie moje słowa oddaje. Pojawia się nowe słowo, którego w kontekście blogów nie znoszę, ale w kontekście ubrań jestem w stanie zaakceptować: „lifestyle”. Cóż ten „lifestyle” w sobie niesie? „Bynamesakke odzwierciedla filozofię prostoty, umiaru i niczym nieskrępowanego komfortu życia wypełnionego radością. W dobie ciągłych zmian, prędkości przepływu informacji, nasze kolekcje są opozycją do powierzchowności ulotnych trendów.” Nie wiem, jak Wy, ale ja to kupuję. Może dlatego, że marka nigdy przenigdy niczego nie udaje?
Zdjęcia: Bynamesakke
4 Comments
slowemprzezswiat
Przepiękne. Szczególnie granatowa sukienka, ta z kolejnego zdjęcia i szara – druga od dołu. Zachwycająca prostota i kobiecość.
elf
Co tam ciuchy-ten DOM!!! przepiękny:) Nie wiesz Harel gdzie ten look book był robiony? Swoją drogą zajrzałam na ich stronę i nie rozumiem jednej rzeczy-dlaczego firma upiera się by w polskiej wersji strony i tak większość tekstu była po angielsku?? Trochę to irytujące, a angielski znam;). Śmieszą mnie te próby wielu polskich firm wyglądania na siłę bardziej europejsko. No i w opisie, znów na polskiej wersji, znalazłam takiego kwiatka-100 viscosa- ani to polski, ani angielski. Wstyd. No, ale już się zamykam;)
harel
Nie wiem niestety, ale rzeczywiście świetne wnętrza. Co do angielskiej wersji strony, rzeczywiście, jakiś to trend chyba, bo kilka polskich marek upiera się przy tym języku. Podejrzewam, że chodzi o otwarcie na świat – w końcu można zamawiać te rzeczy, mieszkając także „zagranico” ;).
VamppiV
Ubrania bardzo fajne, lubię taką prostotę, choć pierwsze pięć zdjęć jak na kampanię jest straszne… Modelki mają dziwne twarze jakby ktoś zbyt poszalał z kolorami w photoshopie (przynajmniej tak na moim ekranie to wygląda). Ale jeśli chodzi o same ubrania – jestem bardzo na tak.