Powrót

Lata dziewięćdziesiąte to wciąż szerokie pojęcie. Jeszcze nie skondensowały się w naszych umysłach do jednego czy dwóch skojarzeń, co spotkało już dekady wcześniejsze. Stereotypy zawsze odbierają frajdę, więc tym bardziej się cieszę, że wciąż nie odnajdujemy do końca dystansu do tamtych czasów, wciąż na nowo je interpretujemy i poszukujemy wytrychów do ówczesnego stylu. Łaziłam sobie ostatnio po sklepach w poszukiwaniu butów i doszłam do jednego wniosku. Niech badacze trendów piszą, co chcą, ale jeszcze nigdy na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat nie było tak wyraźnego powrotu do tych nieokiełznanych lat dziewięćdziesiątych (bo odnoszę wrażenie, że co roku czytam dokładnie to samo).
Buty to jedno (niektóre z pożądanych dawno temu modeli weszły na stałe do kanonu, nazwijmy go, ulicznego stylu, np. „martensy”). Za butami stoją rzędem długie kwieciste sukienki (identyczne jak te ze sklepów indyjskich, tylko trzy razy droższe), kraciaste koszule (no dobra, to też już kanon), krótkie bluzki,  powyciągane na dzień dobry swetry (zresztą swetry w ogóle zaliczają gigantyczny powrót, ale o tym przy innej okazji) oraz wielkie bluzy z napisami (czasem nawet dwustronne, ech, łezka się w oku kręci…). Co i rusz widzę swoją garderobę z czasów końca podstawówki i liceum. Wtedy mocno ewoluowała (przynajmniej tak mi się wydawało). Obecnie przekrój lat ośmiu podany mam jak na tacy. Różnorodność, wymykanie się schematom, no i oczywiście sprawianie radości osobom młodziutkim, które mogą odkrywać przestrzenie kompletnie sobie nieznane, tak jak my dawno temu lata siedemdziesiąte na przykład.
Trochę ta aktualna odsłona wyzuta jest z wyzwań. Bo gdy marzyło się o spodniach bojówkach czy bluzie z kapturem kilkanaście lat temu, trzeba było się nieźle naszukać. Czasem upragniony ciuch jakimś cudem pojawiał się w asortymencie bazarowych blaszaków lub świeżej dostawie made in India i radości nie było końca. Obecny schemat to bułka z masłem. Chcę, idę, znajduję, kupuję (czyżby konsumencka wersja „veni,vidi,vici”?), A potem bez żalu wyrzucam, bo się zużywa znacznie szybciej niż dwadzieścia lat temu. Mało optymistyczne refleksje na temat fast fashion przy okazji lookbooka marki Topshop. Ale też obudzone wspomnienia. I nostalgia za czasami, w których ciuchy naprawdę były coś warte – nie tylko na etapie wizyty w sklepie. Olśniło mnie niedawno (podczas porządkowania szafy po raz kolejny), że tęsknię za szacunkiem do rzeczy, który miało się wtedy. I nie, nie nazwałabym tego materializmem. Być może poszukiwanie ubrań na dłużej niż jeden sezon z tej tęsknoty właśnie wynika.

topshop  (8)
topshop
topshop  (2)
topshop  (3)
topshop  (4)
topshop  (6)
topshop  (5)
topshop  (7)   topshop  (10)
topshop  (9)
topshop  (11)

Zdjęcia: Topshop

9 Comments

  • Jag
    Posted 15 kwietnia 2014 09:29 0Likes

    Tak sobie patrzę na te zdjęcia (pierwsze w szczególności) i myślę o podstawówce i tych grunge’owych klimatach. W ogóle z powrotu „sklepów indyjskich” to się cieszy na pewno moja mama, a ja się znowu przejdę do jednego z moich ulubionych na Krakowskim Przedmieściu. 😉

    • harel
      Posted 15 kwietnia 2014 09:47 0Likes

      Ha! Ja też czasem tam chodzę :). Za to ze zdziwieniem stwierdziłam, że w sklepie Sari, którego byłam stałą klientką, mimo strasznie chamskiej obsługi, można teraz… napić się wódki i potańczyć do „Coco Jambo”. Zmiany, zmiany, zmiany… 😉

      • Jag
        Posted 16 kwietnia 2014 09:54 0Likes

        Rachunki mam z Sari na dwieście osiemdziesiąt tysięcy – zapłacimy! Że tak sparafrazuję klasyka 😉 No Sari to był świetny sklep, ale cóż przegrał z wódką na kieliszki. Na szczęście ten mniejszy chyba się jeszcze ostał, aż dziwne, bo pewnie też go niebawem wyeksmitują. Pamiętam, że w Sari można było kupić sukienki Vila, Promod, Numph w jednym, jedynym egzemplarzu. Fajne to były czasy. Ech 🙂

  • Iza
    Posted 15 kwietnia 2014 09:45 0Likes

    Ja to mam jeszcze inne wspomnienia… 90’s zmieniało sie na 2000’s to dużo moich ówczesnych ciuchów z 90’s było już passe, a ja misiałam w nich chodzić. A jak w połowie 2000’s widziało się kogoś w stylizacji 90’s to zazwyczaj oznaczało wiochę i brak estetyki wręcz. I ja nie nadążam, bo to co przed chwilą było wiochą, teraz znowu jest trendy ;P i pewnie jak się przełamię ostatecznie do trendu 90’s to będzie to już znowu passe 😛 I weź się tu człowieku ogarnij 😉

    • harel
      Posted 15 kwietnia 2014 09:51 0Likes

      Teraz na szczęście trochę się to zmieniło i trendy już nie zmieniają się tak gwałtownie. Mam wrażenie, że ta wrażliwość na zmiany wynikała też z naszego młodego wieku (i towarzystwa, które potrafiło brutalnie wytknąć każdą wpadkę). Szczerze mówiąc coraz częściej nie mam pojęcia, czy to co noszę jest „in” czy „out”, bo po prostu to lubię i już. Pamiętam, jak obiecałam sobie w głębokim dzieciństwie, że nigdy, przenigdy do lat osiemdziesiątych nie powrócę. I co? Trzeba uważać na takie deklaracje ;). Za dziewięćdziesiątymi (cokolwiek się w nich mieści, a mieści się sporo) tęskniłam długo, ale bierna nie byłam. No to teraz będę modna 😉

  • Sp St
    Posted 15 kwietnia 2014 15:20 0Likes

    Ha, trafiłaś w samo sedno. Ja też zauważam powrót do takich typowo grunge’owych klimatów, choć sama jestem przedstawicielką pokolenia tych, którzy w latach dziewięćdziesiątych dopiero przychodzili na świat 🙂 Ale jako wielka fanka deszczowych i ponurych utworów rodem ze Seattle z chęcią wdziewam powyciągane swetry i kraciaste koszule. A indyjskie sklepy to magiczne miejsca, w których potrafię zatonąć na bardzo długi czas!

  • format1x1
    Posted 15 kwietnia 2014 21:37 0Likes

    topshop….. tak mi się wydaje, że będzie jedyną sieciówką, do której będę zaglądać…..

  • kasica
    Posted 17 kwietnia 2014 10:35 0Likes

    Oj nie tęsknię za india shopami, większość tych ubrań jest okropnie tandetna – kupowałam, owszem, za czasów licealnych i studenckich, bo na nic innego nie było mnie stać, a teraz z pewnym zdumieniem odkrywam, że to było MODNE 🙂 Wolałabym jednak już do tego nie wracać…

  • hanka
    Posted 28 kwietnia 2014 22:18 0Likes

    Buty z pierwszej fotki – fajne! Może ktoś wie, gdzie ich szukać?
    Ogólnie ja się cieszę na ten kolejny come back 90` i grunge – jest coś autentycznego w tym stylu, nonszalanckiego i wygodnego 🙂

Leave a Reply