Jak ja to zrobiłam, że jeszcze nigdy nie wspomniałam tu o Dream Nation? Zachodzę w głowę i naprawdę nie wiem. Być może musiał przyjść odpowiedni moment. Było ich nawet kilka. Pierwszy, gdy przeczytałam wywiad z Luizą Jacob w Wysokich Obcasach i zorientowałam się, że organiczna bawełna w Polsce to nie tylko gładkie powierzchnie. Drugi, gdy znajoma sprawiła swojemu mężowi spodnie na Walentynki. W pracowni Dream Nation na Saskiej Kępie, o której nie miałam pojęcia. No i trzeci, gdy do tejże pracowni dotarłam i kupiłam sobie pierwszą (i z pewnością nie ostatnią) rzecz zaprojektowaną przez Luizę. A zanim kupiłam, z projektantką pogadałam i okazało się, że mogłabym tam siedzieć godzinami i zapewne tematy by się nie kończyły. Od autorskich nadruków po przedziwne propozycje z Bangladeszu (nie uwierzylibyście!), refleksji na temat polskich upałów do ekologicznej świadomości rodaków i nie tylko. między ciężkimi belami materiałów oraz wieszakami z kolorowymi ciuchami dla dorosłych i dla dzieci.
Potem było przymierzanie i szczere opinie osoby, która wie najlepiej, jak te rzeczy powinny na człowieku wyglądać. I w końcu wybór. Sukienka (a jakże!) worek (a jakże!) z kieszeniami (a jakże!) w absolutnie szalony deseń zaprojektowany przez Roberta Kutę (który posiada magiczne właściwości ożywiania polskich projektów i przemycania sztuki do życia codziennego – chyba muszę kiedyś tu o nim samym coś niecoś skrobnąć).
Wracając do sedna, oto sezon letni według Dream Nation. Bawełna organiczna występuje tym razem pod postacią dzianiny oraz piki (niezwykle lekkiej odmiany, idealnej na wspominane wcześniej upały). Tytuł „Tribe”, co w polskim tłumaczeniu daje spore pole do interpretacji. Bo mamy i plemię, i szczep. i ród. Zarówno same wzory jak i poniższa sesja odwołują się do wszystkiego po trochu. Sama Luiza wspomniała, że swobodną referencją lookbooka były dawne katalogi Benettona. Różnorodność, brak podziałów nawet na płeć – bo te ciuchy można przekładać z szafy damskiej do męskiej i odwrotnie. Zdjęcia stanowią idealne odwołanie do nazwy marki. Jeśli w ogóle wyróżnia jakiś naród, będzie to Dream Nation właśnie. I sobie państwo marzą, śnią i wyglądają cudnie, w każdej szerokości czy długości geograficznej.
Nadruki w „Tribe” to swobodne odwołanie do sztuki plemienia Ndebele – bezkonkurencyjnych mistrzów kolorowej geometrii (polecam wpisać w wyszukiwarkę i obejrzeć efekty), a także powrót do starych dobrych krajobrazowych fotografii, poprzecinanych białymi grafikami, przywołujących z kolei kulturę Inków. Czarna, jakby dziecięca kreska na białym tle, uzupełniana kolorami (jak stara dobra kolorowanka), to dzieło Roberta Kuty. Jest w niej i naiwność, i szaleństwo. Nie bez powodu zapewne kojarzy mi się z zespołem Die Antwoord (oczami wyobraźni widzę kolejny wariacki teledysk z kostiumami prosto z Polski).
Dream Nation to nie tylko ubrania. Rzadko kiedy decyduję się napisać coś takiego, ale ta marka naprawdę ma przesłanie. To moda tak bardzo ekologiczna, jak tylko się da. Udowadniająca niedowiarkom, że ciuchy przyjazne środowisku to nie tylko zgrzebne szaty (naprawdę wciąż chodzi taki stereotyp, sama się dziwię). Jej twórczyni wierzy, że zmiany są możliwe. Dzięki niej też się nastrajam optymistycznie.
Fot. Zuza Krajewska
Stylistka: Sara Milczarek
Makijaż: Aleksandra Foka Przyłuska
Włosy: Gor Duryan , Klaudia Jaśpińska
Modele:Kamil Kociak (Asmanagement), Nin Kozieradzka, Izuzu Izabela Meldo, Adam Mkangawa, Magda Roman(D’VISION), Natalia Pietruczuk (D’VISION)
Studio: Tęcza
8 Comments
Kelly
Pięknie. I te zdjęcia – takie proste, a jednak jakoś patrzę i patrzę… 🙂
mira
Dzień dobry, Może od Pani będę mogła się dowiedzieć jakie pochodzenie butów do tej sesji? – Białe z odkrytymi palcami świetne:)
Pozdrawiam serdecznie
Lubię czytać co Pani pisze
m.
harel
Zapytam u źródła i dam znać 🙂
mira
Bardzo będę wdzięczna:)
Pozdrawiam słonecznie na przekór temu co za oknem
m.
harel
Już wiem. To Zara.
mira
proste:)
słoneczne pozdrowienia
m.
Lilli
Zawsze lubiłam Dreamnation. Od dawna lubię ich fp na facebooku. Ale jeśli mam być szczera, to jest to jeden z najbardziej przechwalających się i jednocześnie ściemniarskich brandów na naszym rynku. Przechwalajacy się dlatego, bo każdy ich post na fejsie jest pisany w stylu „co to nie my, gdzie to nas zaprosili, kogo to nie ubieramy, w jakim to magazynie mieliśmy sesję”, itd. A ściemniarski dlatego, bo jak na instagramie sprawdzisz tag #dreamnation, to okazuje się, że zdęc od klientów praktycznie… NIE MA! Chyba kilka na krzyż. Malo tego-firma sama siebie taguje. Trochę żenujące jak na taką super „ą” i „ę” markę…
harel
Co do tagowania, sama siebie też taguję, bo podobno tak trzeba (chociaż uważam to za dość zabawne). A czy przechwalający się? Każdy ma swój sposób na promocję. Dream Nation przynajmniej naprawdę ma się czym pochwalić.