Wiecie, co mnie najbardziej rozbraja? Szczerość. W środowisku, do którego blog ten chcąc nie chcąc należy, zjawisko to występuje z podobną częstotliwością, co słońce w listopadzie. Nie wnikam dlaczego, powodów jest mnóstwo, od czynników zewnętrznych po kompletnie ukryte w czeluściach ludzkich mózgów. Mamy więc zachwyty nad beznadziejnymi kolekcjami, szereg bezpodstawnych gratulacji i komplementów oraz albo podszyte strachem o utratę stanowiska, albo świetnie opłacane laurki tam, gdzie absolutnie nie powinno ich być. Popadłam, teraz w celową przesadę, ale nie bez przyczyny.
Codziennie dostaję od kilku do kilkunastu wiadomości o nowo powstałych markach, portalach, miejscach. Żadnej z nich nie pomijam (nawet jeśli zaczyna się od kultowego już wśród moich znajomych „Drogi Panie Harel”). Jednak z pewnym rozczarowaniem stwierdzam, że coraz więcej firm pod hasłem „wyjątkowe” przemyca to, co było już przynajmniej dwa razy wcześniej. Ludzie uwielbiają podkreślać, że są pierwsi, nawet jeśli to kompletna bzdura. Bywa, że wciskają „na bezczela” coś, czego nie muszę sprawdzać w wyszukiwarce, bo własna pamięć wciąż działa całkiem nieźle. Jakiej odpowiedzi się spodziewają?
Dlatego takie wiadomości, jaką ostatnio dostałam od twórczyni marki Manana, powodują, że mam ochotę podzielić się z Wami nowym odkryciem, nawet jeśli nie jest ono spektakularne. „Postanowiłam, może niezbyt oryginalnie, stworzyć własną markę odzieżową. Nie bardzo mogę się z tego posunięcia wytłumaczyć, po prostu pewnego dnia mnie olśniło, że chcę to zrobić. Nie dlatego, że to jest modne, że powstaje teraz sporo niszowych marek, tylko po prostu dlatego, że mam taką potrzebę. Miało być zwyczajnie i tak po ludzku. Nie aspiruję do żadnej wielkiej mody, w ogóle to ma być nieco obok mody tak szczerze mówiąc. Zawsze jak człowiek potrzebuje rzeczy prostej, podstawowej, solidnej, ale ciekawie wykończonej, to jej zwyczajnie nigdzie nie ma”.
Nie mogę się zgodzić, że nie ma, bo sytuacja zmieniła się na plus od czasów, gdy znalezienie nawet zwyczajnego gładkiego t-shirtu graniczyło z cudem. Ale też rozumiem, co autorka miała na myśli. Chciała stworzyć coś dla siebie. I udało się. I wcale się nie dziwię, że chce przekazać te rozwiązania dalej. Rzeczywiście, te projekty są prościutkie, ale idea pozostania obok broni ich rewelacyjnie. A co istotne, są wykonane z polskich materiałów z certyfikatem Oeko-Tex Standard 100 (metki powstają z przędzy z recyklingu) i szyte lokalnie na Warmii i Mazurach – czyli tam, gdzie pomysłodawczyni mieszka (a dopiero co wczoraj pisałam o popularności działań lokalnych).
Wejściu marki na rynek towarzyszy świetna sesja wizerunkowa ze znaną Wam z pewnością Rebel Look w roli głównej. Zachęcam do obejrzenia całości na stronie. A sama czekam, co z Manany wyniknie w przyszłości.
Modelka: Magda Samborska/ rebellook.blogspot.com
Fotograf:Łukasz Pepol/ www.lukaszpepol.pl
Makijaż: Anna Borkowska
Podziękowania dla Hali Widowiskowo-Sportowej „Urania”w Olsztynie za udostępnienie wnętrz do sesji.
1 Comment
Buh
Fajne, proste ciuchy, fajna sesja 🙂