Zapewniam, to tylko pozory, jesienna odsłona COS wcale nie jest tak ponura, jaka mogłaby się wydawać po spojrzeniu na poniższe zdjęcia. Wprawdzie paleta barw, która trafiła do materiałów prasowych znajduje się niebezpiecznie blisko ziemi (ewentualnie chmurnego listopadowego nieba lub mroźnej grudniowej nocy), ale wierzcie mi na słowo, miejsca na szaleństwo zostało całkiem sporo. Co zresztą widać po kroju co poniektórych ubrań – nawet jeśli w brązach i szarościach, nudno nie będzie. Jesień powinna być cięższa niż lato. Tak już się utarło, zwłaszcza w naszym europejskim klimacie (a w skandynawskim, skąd COS pochodzi, tym bardziej). Nie zdziwmy się więc, jeśli odnajdziemy sukienkę uszytą z tej samej grubej wełny co płaszcz albo spódnicę z dzianiny przyklejonej do nurkowej gąbki. Jest i zabawa krojem, coraz bardziej śmiała. Na przykład szereg spódnic i sukienek z elementów przypominających odwrócony wykrój nogawki spodni (przynajmniej takiemu krawieckiemu laikowi jak ja) lub klapa marynarki służąca za ozdobę czarnej sukienki tuby. Składanki Origami też się znajdą – i to w obrębie białej dzianiny nawet z bliska przypominającej papier.
Nie jest to jednak kolekcja prosta w odbiorze. Zakłócenia wprowadzają akcesoria. Tulejkowa biżuteria pokryta filcowaną tkaniną w neonowym kolorze, buty na szerokim i cienkim obcasie przywołujące najkoszmarniejsze sny z początku obecnego wieku (te sny bywały jawą, jestem na to żywym przykładem, a raczej duchy mojej garderoby circa 2001). Fasony ubrań z kolei pozostają wymagające. Nie mówię tu o perfekcyjnej sylwetce (czymkolwiek ona jest), lecz o proporcjach i tych wszystkich rozwiązaniach, które mogą wydać się co najmniej dziwaczne (zwłaszcza osobom, które nie siedzą z nosem w modzie dwadzieścia cztery godziny na dobę), a nawet, bez owijania w bawełnę, brzydkie. Z pewnością nie pozostawiają widza obojętnym na swoje (nawet wątpliwe) wdzięki. Trzy grosze zamieszania wprowadzają celowo niewykończone brzegi.
Tych lekko przejętych COS uspokoi szeregiem prostych elementów obecnych w każdym sezonie, tylko delikatnie modyfikowanych. Po mistrzowsku podjęty jest temat płaszczy, jak zwykle zresztą. Ten z pierwszego zdjęcia kusi mnie niewyobrażalnie, chociaż zapas płaszczy w szafie mam na kilka dobrych lat. Jedno jest pewne. Mimo wciąż i na nowo podejmowanych eksperymentów, COS pozostaje COSem i to się raczej nie zmieni.
Zdjęcia: COS
6 Comments
feco_d
Achhhhh, plaszcze! Achhhhh, szerokie spodnie!
Calgaris
Podoba mi się bardzo, ma w sobie coś takiego co bym nazwała 70s vibes – w to mi graj >;3
format1x1
kładę się i biorę całość. bez wyjątku
Ania
Te rzeczy zazwyczaj wyglądają dobrze na modelkach, jeszcze lepiej na wieszaku, a na człowieku bardziej niż dramatycznie.
harel
Czasem tak, ale czasem nie ;).
Ola
Fajne, podoba mi się wszystko.