Za każdym razem, gdy Anna Orska prezentuje nową kolekcję, doznaję tego samego uczucia. To satysfakcja połączona ze sporą ochotą zaserwowania prztyczka w nos wszystkim, którzy wciąż trzymają się tych samych schematów (nierzadko „pożyczonych”), nie próbując nawet przez moment wsłuchać się w to, co podpowiada wyobraźnia. Z drugiej strony mam z Orską problem. Jeden jedyny. Zanim się zbiorę, żeby napisać o jej kolejnych pracach, przynajmniej połowy już nie ma i nie będzie. Ryzykuję jednak, bo przecież nie musimy posiadać wszystkiego, co zobaczymy. A samo oglądanie to wielka przyjemność (nie wspominam nawet o obcowaniu z tą biżuterią na żywo – kto może, niech koniecznie spróbuje). Na początku lata pojawiły się u Orskiej dwie nowe kolekcje. Skrajnie zróżnicowane, lecz wciąż pozostające w jej stylu – nie do pomylenia z żadnym innym. I nie do podrobienia.
Bery to owoce lasu przekute w mosiądz. Złocisty lub oksydowany przybiera formy szyszek, igieł, liści, a także małych leśnych mieszkańców (naszyjnik z pająkiem sprzedał się, zanim informacja o kolekcji trafiła do prasy, ale widzę, że bohater przydreptał z powrotem).
Family – modułowy fragment większej kolekcji Machiny – ludziki wykonane z maleńkich części starych maszyn oraz szereg zawieszek, które można dowolnie doczepiać. Było oczywiste, że zdecyduję się na pieska do złudzenia przypominającego moją Łatkę. Ale jest też coś dla wielbicieli kotów, misiów, a nawet dzieci. Rodzina wciąż się powiększa.
Zdjęcia: Orska
3 Comments
elakijowska
Po prostu cuda !
Kasztaniak
Te ludziki jakoś tak dziwnie Pradę sprzed paru lat przypominają…
snapeik
Szczerze? Pani Orska działa jak solidna, marketingowa machina. Wykorzystuje fakt, że polski odbiorca jest niewyedukowany w kwestii designu, podpatruje prace młodych, zdolnych projektantów z całego świata i czerpie z tego bezkarnie wielkimi garściami.
Biżuteria odlewana z roślin nie jest czymś nowym. Jednak zupełnie przypadkiem na tegorocznych targach Inhorgenta w Monachium młody Czech (Hanuš Lamr) stał dokładnie z takimi rzeczami. Targi te są w lutym, kolekcja Pani Orskiej wyszła w czerwcu.
Link do jego prac wklejam poniżej…. dziwnie znajome?
Pierścień wykonany w 2010r
W kolekcji artysty są również szyszki i liście.
Sytuacja powtarza się wielokrotnie… przy niemal każdej kolekcji jestem w stanie wskazać prekursora. I teraz pytanie. Czy Pani Ania robi coś złego? Nigdy nie powtarza dokładnie wzoru, którym się zainspiruje – wypuszcza za to pełną kolekcję w danej stylistyce. O ile zagraniczni odbiorcy nie są w stanie odczuć tego mocno na własnej skórze o tyle młodzi polscy projektanci tak. Czy wykorzystywanie faktu własnego doświadczenia i siły przebicia jest zły?
Na zabiegi Pani Ani światek biżuteryjny przymyka oczy – zawsze było tak w modowym towarzystwie, że czerpało się od innych i wygrywał ten najcwańszy i najsilniejszy marketingowo. Czuję jednak duży wewnętrzny sprzeciw, kiedy czytam
” (…) ze sporą ochotą zaserwowania prztyczka w nos wszystkim, którzy wciąż trzymają się tych samych schematów (nierzadko „pożyczonych”), nie próbując nawet przez moment wsłuchać się w to, co podpowiada wyobraźnia.”
Z całym szacunkiem, ale totalna bzdura. Pani Ania po prostu jest na tyle mądra, by „pożyczać” od tych nie koniecznie znanych.
Pozdrawiam.