Już piałam z zachwytu nad Mariosami przy okazji ich zeszłorocznej jesiennej kolekcji (a także kilka razy wcześniej), popadając w tym samym momencie w uczucie skrajne, nazwijmy je żalem, że nie można tych genialnych ubrań kupić w Polsce. Otóż… Ale o tym pod koniec. Dobra wiadomość może poczekać jeszcze parę akapitów.
Mamy tu swoiste „the best of Marios” – tuniki w formie kaftana, obszerne kroje, lejące dzianiny, plisy, pęknięcia – ale też element nowości i zaskoczenia. Na tapetę wciągnięta została twarz, a dokładniej profil (ciekawe czyj). Nie sposób przemilczeć skojarzenia z kolekcją Yves Saint Laurenta z 1966 roku „Tribute to Sam Wesselmann”. To jednak tylko dalekie echa, miłe dla oka, przypominające, że moda potrafi być fascynująca. Zupełnie inaczej pomysł ten ugryziony. Tam graficzny, jednowymiarowy, tu nakładany, dosłownie wycięty. Symetryczny jako klapy płaszcza lub solo – w roli nieregularnego brzegu spódnicy. Kontrastujący lub wpisany w ten sam kolor, jakby zamaskowany. Przyznam, że dopiero po chwili oglądania zarysował mi się kształt nosa, ust i czoła, a potem ułożył w całość.
Po gigantycznych różach i peoniach oraz wyrazistych szachownicach z „Super girls for romantic boys” (niestety o niej nie napisałam) przyszła pora na kolekcję nad wyraz spokojną, kojącą, ale też zmysłową. „Love” – może właśnie tak powinna wyglądać miłość? Wzorów niewiele, za to faktur – od groma. Lekko i ciężko, przeźroczyście i siermiężnie – równowagę projektanci osiągają za pomocą kolorów. Wełniane tkaniny przybierają odcienie jasne, pastelowe, z kolei wszelkie przejrzystości (z niewielkim wyjątkiem) pociągnięte są w stronę czerni, grafitu i granatu. Dołączam sentymentalny plus za kapelusz z podziurawionym rondem. Jeśli sięgniecie pamięcią do pewnego filmu Luca Bessona i jego niepokornej bohaterki, z pewnością przypomnicie sobie scenę, w której zamawia czekoladę i ciastko. Niech to będzie moja zagadka dla kinomanów, ok?
A teraz dobre wieści. Od niedawna wreszcie można kupować Marios w Polsce. Wszystko dzięki nieocenionej Mariannie Grzywaczewskiej, właścicielce internetowego sklepu Cloudmine. Wraz z nową odsłoną butiku pojawiły się nowe twarze, w tym Mayo Loizou i Leszek Chmielewski (w skrócie Marios – dla niezorientowanych). Na razie jest skromniutko, ale lepsze cztery propozycje niż żadna (była i piąta w postaci torby, ale sprzedała się w pierwszych dniach obecności marki). Liczę wcale nie po cichu, że „Love” pojawi się w pełniejszej wersji (a może nawet w pełnej?). Tymczasem pozostaje lookbook i przyjemne marzenia.
Buty: Licia Florio
Fot. Nadia Moro
Modelka: Karley Parker
Stylizacja: Lori Girgenti
Włosy i makijaż: Fabio D’Onofrio
2 Comments
Slideshare - Dean Graziosi
Undeniably believe that which you stated. Your favorite justification seemed to be on the internet the easiest thing to be aware of.
I say to you, I certainly get annoyed while people consider
worries that they just do not know about.
You managed to hit the nail upon the top and also defined out the whole thing without having side-effects ,
people could take a signal. Will likely be back to get more.
Thanks
Cost Effective Plumbing Work 24 Hour
Why people still use to read news papers when in this
technological globe the whole thing is presented on net?