„Marzenia się spełniają, Może nie same, ale spełniają…” – napisała do mnie któregoś dnia Katarzyna Wójcik, przesyłając te klimatyczne zdjęcia. W sesji jej biżuterii zgodziła się wystąpić postać wpasowująca się w klimat idealnie, czyli piosenkarka Misia Furtak. Efekt jest… Zresztą oceńcie sami. Ja się zauroczyłam.
O June Design pisałam tu kiedyś. Od tamtego czasu sporo się zmieniło. Projektantka nie ustaje w poszukiwaniach swojego własnego i niepowtarzalnego języka. Nie ogląda się na chwilowe mody, wsłuchuje w siebie i podąża za wyobraźnią i emocjami, jednocześnie wciąż doskonaląc i tak świetny warsztat. Niedawno odwiedziłam ją w pracowni na warszawskim Mokotowie. Żadnego „glamuru”, mili Państwo. Szereg narzędzi, które mogą budzić niepokój (zwłaszcza gdy co jakiś czas ogląda się horrory o psychopatach), a które jednocześnie wyczarowują przedziwne i magnetyczne kształty. Lutownice, młoteczki, drewienka, srebro w kulkach, a na sąsiednim blacie maszyna do kąpieli w ultradźwiękach, tzw. myjka ultradźwiękowa (tu trafiają gotowe elementy i pozbawiane są zanieczyszczeń).
Najnowsza kolekcja Come Closer to szereg ręcznie rzeźbionych elementów, przypominających kształtem szlifowane kamienie, osadzonych na drobnych łańcuszkach lub delikatnych biglach (w zależności od pełnionej funkcji). To także obrączki, które można zamówić na miarę w wiadomych okolicznościach. Będą rzeźbione w czternastokaratowym złocie i absolutnie unikatowe. Polecam odwiedziny w pracowni na Narbutta. Dowiecie się o biżuterii rzeczy niecodziennych, a być może nawet projektantka pozwoli Wam na drobne manewry przy zamówionym egzemplarzu (ja swoją bransoletkę wykąpałam w fosforyzującej zielonej cieczy i cieszyłam się jak dziecko).
Fot. Aleksandra Zaborowska