Agnieszka Maciejak, Berenika Czarnota, Agata Wojtkiewicz, Bohoboco, Zuo Corp., Łucja Wojtala, Joanna Klimas, Anna Poniewierska, Maldoror, Anna Pitchouguina, Ania Kuczyńska czy wreszcie MMC Studio. Z pewnością nie wymieniłam wszystkich, bo pisałam posługując się swoją złudną pamięcią. O co chodzi? To projektanci i marki, które mogliśmy oglądać podczas Łódzkiego Tygodnia Mody (w dłuższym skrócie Fashion Philosophy Fashion Week Poland). W większości przypadków niejednokrotnie. Z niektórymi z nich miałam do czynienia po raz pierwszy na żywo wlasnie tu, w Łodzi. W najbliższych dniach nie zobaczymy ani jednej. Tak, dobrze czytacie, także MMC (choć jeszcze we wrześniu słynna informacja prasowa zapowiadała ich obecność – zaraz obok stylistki współpracującej z „Calvinem i Kleinem” – pisownia oryginalna, ale to już pewnie wiecie). Niektórzy z projektantów otwarcie mówią, że pokazy na tej imprezie w żaden sposób im się nie opłacają. Inni zrezygnowali na rzecz warszawskiego blichtru. Jeszcze inni kompletnie się zaszyli i żadne pokazy im niepotrzebne. Kto w takim razie został? I czemu to wciąż gigantyczne przedsięwzięcie służy? I wreszcie: co ja tu robię? W dużej tajemnicy Wam powiem, że mogłam być teraz w hotelu przy słonecznej plaży i oddychać powietrzem o znacznie wyższej temperaturze – i to też w związku z blogiem. Wybrałam Łódź. Czy jestem masochistką?
Przyjechałam tu dla projektantów. Tych, którzy jeszcze zostali, choć imprezę porównuje się ostatnimi czasy do tonącego okrętu. A mnie naprawdę nie obchodzi, co się dzieje za kulisami. Piszę o polskiej modzie, przedstawiam Wam ją najlepiej jak potrafię. I wciąż mam nadzieję, że w kontekście Łodzi będzie co przedstawiać. Z niecierpliwoscią czekam na tych, którzy za każdym razem trzymali wysoki albo najwyższy poziom. Na Michała Szulca z całkiem nową marką Sold (pamiętam, gdy startował z linią Sale). Na Nenukko i przekaz poza schematem mody. Na Kas Kryst, której kolekcje sezon po sezonie nabierają dojrzałości. Na Olę Bajer i pierwszy jej pokaz w Alei Projektantów (Magda Floryszczyk zagościła tam wczoraj – i słusznie). Łukasza Jemioła, za którym wielbicielki przyjadą zapewne z całej Polski, choć to „tylko” linia Basic. I na Dawida Tomaszewskiego, który za każdym razem (przynajmniej do tej pory) dawał dość boleśnie odczuć, co to znaczy dla polskiego projektanta mieć możliwość pracy za granicą (to się potocznie nazywa „ukłucie zazdrości”). Liczę też na nowe marki, choć kilkuletnie obserwacje dowodzą, że te znikają równie szybko, jak się pojawiają. Czasem to duża szkoda. Ale też dowód, jak bardzo potrzeba myślenia perspektywicznego. Jeden udany sezon nie czyni mistrza. Nawet jeśli był wybitny. Wiem, samą myślą nie uszyje się kolekcji – ale to temat na inny tekst.
Optymizm zelżał na widok Showroomu. Nie mam pojęcia, na jakiej zasadzie dobierani są wystawcy, ale z roku na rok jest coraz gorzej. Nawet jeśli pośród listy przebojów polskich hurtowni tekstylnych pojawiają się perły, potrzeba sporo energii, by je wyłowić. Pomieszanie z poplątaniem. Zresztą być może wlasnie ta przestrzeń najlepiej oddaje to, co według mnie stanowi największy problem imprezy. Przedstawię go przewrotnie, w kilku pytaniach. Kto jest głównym odbiorcą FPFWP? Jakie są jej cele? Dlaczego tak mało tu polskich dziennikarzy, coraz mniej zainteresowanych wydarzeniem redakcji? Czy kilka jednorazowych wzmianek w mediach zagranicznych ma większą moc niż regularna obecność w mediach polskich? Polska moda, którą tu widać, to zlepek tak przeróżnych płaszczyzn, poziomów i kontekstów, że nie sposób jej nakreślić nawet prostym szkicem. Ba, prosty jest najtrudniejszy, zwłaszcza w tej mnogości znaczeń.
Hurtownie koronek obok młodych zdolnych. Flauszowe płaszcze gotowe do sprzedaży w każdej lokalizacji obok biżuterii dla dzikich mieszkańców lasu. Nieśmiertelna szara dresówka plus wypłukane błękity monopolizowane swego czasu przez Roberta Kupisza. Na wybiegu jak do tej pory plastik, przeterminowane trendy i wątpliwego uroku powrót do lat dziewięćdziesiątych i pierwotnej euforii wywołanej transformacją. Kilka, dosłownie kilka zjawisk dających nadzieję. Nie przekreślam i staram się nie oceniać pochopnie, dopiero jeden dzień za mną, a na warunki do pracy narzekać nie mogę (nawet jakiś mesjasz zamienił wino w wodę, dzięki czemu odbiór pokazów pozostaje niezakłócony – taki hermetyczny żart). Ale też nie ma sensu udawać, że wszystko jest piękne i bez skazy. Mimo pozorów jestem pełna sympatii do tego wydarzenia. Czasem wygodniej by było pomilczeć, ale właśnie ta sympatia mi na to nie pozwala. Czy biernie obserwowalibyście, jak Wasz dobry kumpel się potyka? Otóż to. Ciąg dalszy nastąpi.
14 Comments
modysta_z_zawiercia
Moim zdaniem największym problemem tego wydarzenia to niechęć warszawskiego środowiska mody, nie da się zrobić czegoś dobrze bez wsparcia branży, dla której się to robi. A wsparcia nie było i nie ma właśnie w sferze budowania dobrej atmosfery wokół FWP (jesteś wyjątkiem i pewnie dobrze o tym wiesz).
A bylejakość organizatorów w niektórych kwestiach to osobna dyskusja.
aqwaz
zgadzam się , że niechęć warszawki do Łodzi jest olbrzymia i wszystko co łódzkie jest torpedowane.
Błąd Kłaka był jeden i to podstawowy – na żadnym FW nie ma takiej obsługi jak w Łodzi. Nigdzie nie skaczą koło VIPów i projektantów oraz ich świty tak jak w Łodzi . A TO KOSZTUJE.
Niestety sprawdziło się stare przysłowie – kto ma miękkie serce ten ma twardą dupę.
FW w Warszawie nie będzie , a gwiazdeczkom warszawskim na żadnym FW nie zależy.
Zaścianek ,……, zaścianek i jeszcze raz zaścianek
kelly
A ja chciałam nawet jechać, bo zgadzam się, że jeździ się tam właśnie dla projektantów, kolekcji, ale… ponownie nie otrzymałam nawet odpowiedzi (!) na akredytację. Więc nawet jakbym chciała, to pisać nie mogę 🙂
myszki
Można nawet bez akredytacji jechać, wiesz? Takie bileciki się kupuje przy wejściu 🙂
jag
To po co w takim razie są te akredytacje? I dlaczego ktoś, kto o FW pisze i „wyrabia mu” odpowiednią ilość publikacji w sieci nie może tej akredytacji dostać?
kelly
Ale bez akredytacji medialnej są problemy z wejściem, znalezieniem miejsca na sali, nie można też uczestniczyć w konferencjach po pokazach i wchodzić do pressroomu. Gdybym planowała lans, to może skusiłby mnie bilet. Planowałam pracę. Ale nic straconego, bo na szczęście projektanci są otwartymi ludźmi i do swoich pracowni zapraszają chętnie 🙂
yestodress
Irmina i Jacek organizowali moje pierwsze pokazy w latach 90-tych, często (bo wyjazdowe) bez mojego udziału. Zawsze na 5 z plusem:) Wracając w zeszłym roku do projektowania pod własnym nazwiskiem (a nie jako „zależny” projektant) pierwsze o czym pomyślałam to wystawienie kolekcji na showroomie podczas FWPP. I tu nastąpił mały zonk – pomijając kwestie logistyczne (podróż, noszenie itp) wstrzymały mnie opinie innych projektantów. Absolutne uznanie w kwestiach organizacyjnych i brak przełożenia na sprzedaż bądź kontakty biznesowe. To o czym piszesz – „nadmiar szarego dresu i piankowych spódnic” (to cytat z mojej przyjaciółki) nie zadziałał zachęcająco. Bardzo jestem ciekawa opinii tych, którzy się teraz wystawiają. Oby byli zadowoleni.
Ewelina
To jest niesamowite! @ lata temu zaczęłam krytycznie odnosić się do FFFWP i wiecznie mnie zakrzykiwano entuzjastycznymi hasłami: moda, fashion, fun, gwiazdy, flesze, super impreza – w tym samym tonie pisali blogerzy, a ja tego kompletnie nie rozumiałam.
Bardzo dziękuję za ten tekst. Cieszę się, że są w świecie polskiej mody ostatnie resztki logicznego myślenia i rozsądku.
Martinna
A ja pomimo wielu negatywnych opinii zazdroszczę każdemu kto przebywa aktualnie w Łodzi.Ja utknęłam w domu ze skręconą kostką ;(
Berlo
Fashion Week Poland,to taki olbrzym na gkinianych nogach.Przeczytałam rownież co ma w tej sprawie do powiedzenia PRGIRL, zgadzam sie z toba i z nia.
Smutne to ale impreza umiera……Ale winni sa temu organizatorzy,zbyt wiele brudu bylo wokol imprezy, samo narzekanie Jacka Kłaka przed każdą impreza,że nie ma na to,że nie ma na tamto…Moda to nie dramat,gdzie na zmiane płaczemy,i śmiejemy się.Moda to bajka,która pozwala nam sie nad chwile oderwać od rzeczywistosci…Wysluchiwanie,na co to Pan Kłak nie ma kasy,jest żałosne….
Myślę że impreza była początkiem czegos w Polsce,kilku projektantów mimo iż już nie pokazuja sie na FW,dużo zyskało….szcególnie medialnie…
Mam nadzieje iż ktoś z głową zajmie sie PR ,tej imprezy,a już marzenie moje to, iż impreza odbedzie sie w Warszawie….
Berlo
To jeszcze raz Ja….zapomnialam dodac…Film promujący Fashion Week Poland gdzie kazdy z ekipy mowi w innym języku jest…no nie wiem….z moja estetyka kłóci sie bardzo…czemu ma slużyc i do czego zachęcic?….Moze do nauki języków,ale znowu. Z moda nie ma to nic wspólnego….Plus zmeczone twarze organizatorów….Ehhhh…smutne to wszystko….:-/
Bylo już tak pięknie….
antonina
Ja już szczerze nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Od momentu, gdy zwiększono liczbne dni na FPFWP to wszystko spada łeb na szyję. Nie ma MMC, nie ma Ani Kuczyńskiej, nie ma nawet zeszłosezonowej Teresy Rosati, która śmieszyła. Jeszcze chwiła a Jemioł się wykruszy (bo w pierwszym rzucie pamiętam, że go miało nie być) i będzie jakaś masakra. Ale to dobrze – to znaczy, że czas na zmiany. Organizatorzy sie wypalili, nie mają pomysłów, a ja mam 😀
modysta_z_zawiercia
Teresa Rosati nigdy nie pokazywała swoich kolekcji na FWP.
people whenever
What’s Going down i’m new to this, I stumbled
upon this I’ve found It absolutely helpful and it has aided me out loads.
I hope to contribute & assist other customers like its aided me.
Good job.