To budujące obserwować, że moda ekologiczna nie jest w Polsce jedynie tymczasową tendencją. Świadomość konsumenta rośnie i coraz więcej osób chce wiedzieć skąd, co i jak. Cieszy, że projektanci decydują się na użycie surowców o wiele droższych, ale też z pewnego źródła. O odpowiedzialnej modzie dyskutowano niedawno w Warszawie podczas wydarzenia zorganizowanego przez Olę Bąkowską. I nie wiem, jak to możliwe, ale dopiero biorąc w nim udział odkryłam, że Ola nie tylko działa intensywnie w kwestiach sustainable fashion, ale też tworzy własne projekty. I to nie od dziś ani nie od wczoraj!
Jak dotychczas każdą markę obracającą się w sferze ekologicznej charakteryzuje odmienna estetyka. Nie inaczej jest z d’eco – dziełem Oli, marką zainspirowaną tematem jej pracy dyplomowej poświęconej idei świadomego i zrównoważonego projektowania. Mamy tu kolejny dowód na to, że eko nie musi być nudne ani podążać utartymi ścieżkami. Różnorodność materiałów robi wrażenie. Bo to nie tylko bawełniana dzianina z certyfikatem GOTS, lecz również organiczna wełna, żakard uzyskany z recyklingu plastikowych butelek, tkanina bawełniana (również certyfikowana) i organiczny denim. Większość suwaków, nici czy wkładów odzieżowych także powstała z tworzyw recyklingowych. Każdy element kolekcji wyróżnia niebanalny detal: ozdobna kieszeń, kolorowa lamówka, nadruk z farb wodnych, łaty albo misterne nieregularne pikowania. Co ciekawe, Ola szyje także na wymiar, więc można zamówić egzemplarz specjalnie dla siebie. Ceny wahają się od 129 zł za koszulkę do 2499 zł za obszerny wełniany płaszcz. To sporo, ale coś za coś.
Te ubrania powstają w godnych warunkach, ze sprawdzonych materiałów. Podczas wspomnianej dyskusji padło sporo pytań, głównie o to, co możemy zrobić, by wspomóc choć w ułamku procenta walkę z nieetycznymi praktykami stosowanymi w fabrykach położonych daleko stąd. Na przykład w Kambodży, skąd przyjechały przedstawicielki tamtejszych związków zawodowych, Sean Sophal i Demorng Vorng. Ich odpowiedź zaskoczyła. Nie namawiały do bojkotu szyjących tam sieciówek. Spokojnym tonem stwierdziły, że jeśli decydujemy się na zakup koszulki w podejrzanie niskiej cenie, powinniśmy mieć świadomość, że jej produkcja nie miała prawa przebiegać w ludzkich warunkach. Nie da się mieć taniej rzeczy z etycznego źródła. Po prostu. Jeśli wciąż chcemy ją kupić, to sprawa naszego sumienia. Tych kilka zdań miało dla mnie o wiele mocniejszy wydźwięk niż dziesiątki artykułów obficie zilustrowanych odpowiednio makabrycznymi zdjęciami. W przypadku takich marek jak d’eco mamy pewność, że kupujemy towar wyprodukowany bez cierpienia. Choć pozornie ciężko odnieść jedno do drugiego, wspierając lokalne marki robimy więcej niż mogłoby się nam wydawać.
Fot. Monika Jelińska
2 Comments
Maro
Koncepcja bardzo fajna, choć mnie osobiście akurat nie przekonuje większość tych kompozycji.
Anka
Byłam na tym spotkaniu. Najbardziej podobało mi się to, że zaproszeni goście nie nawoływali do bojkotu krwiożerczych korporacji, a tłumaczyli, że cały problem leży po stronie ustawodawców. Mimo to podejrzewam że większość uczestników spotkania zastanowi się dwa razy zanim kupi Tshirt w sieciówce za 29 zł z napisem „made in…”