Takie momenty zapamiętuje się automatycznie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Łódź. Październik 2012. Pokaz wiosennej kolekcji Bereniki Czarnoty. Plemienne maski wydziergane na swetrach. Bajecznie kolorowa tkanina w dzikie zygzaki. I biżuteria. Niepodobna do niczego, co do tej pory widziałam. Z jednej strony szalona, złożona z zupełnie obcych sobie elementów. Z drugiej – daleka od przypadkowości i świetnie wykonana. Zresztą specjalnie na potrzeby tego pokazu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to był jednocześnie początek marki Tsumi. I że to Berenika nadała jej autorce impuls do stworzenia czegoś więcej niż tylko kilku wzorcowych modeli.
Za Tsumi stoi Iwona Domańska. Przez wiele lat związana z branżą odzieżową, jak sama mówi, znająca fast fashion dosłownie od podszewki. Bardziej niż ubrania fascynowały ją jednak akcesoria, a biżuteria zwłaszcza. Jej prace stanowią stuprocentową przeciwwagę szybkiej mody. Po pierwsze zaczęło się od tworzenia nowych form ze starych surowców. Naderwany naszyjnik, niekompletna bransoletka, koraliki, które latami leżą w pudełkach – to wszystko Iwona przemieniała w prawdziwe skarby. I to po drugie. Rzadko kiedy dany model się powtarza. Obecnie projektantka pracuje na całkiem nowych półfabrykatach, ale nigdy nie zaopatruje się w zbyt wiele danego rodzaju. Nie są po prostu kolejna bezmyślną kopią czegoś co ktoś inny już zrobił a reszta to powiela, bo się sprzeda w setkach tysięcy sztuk. Spora część każdej mojej kolekcji to unikaty, modele, które istnieją w jednaj sztuce ze względu na użycie elementów, których nie da się powielić – podsumowuje.
I rzeczywiście, co miałam pisać o marce (a miałam wielokrotnie), wrzucałam sobie szkic na stronę wraz ze zdjęciami, a po jakimś czasie (dość krótkim) stawał się nieaktualny, bo w sklepie Tsumi pojawiały się całkiem nowe rzeczy. Dziś też nie gwarantuję, że wszystko poniżej jest do kupienia. Ale zawsze można zamówić coś podobnego – bo kastomizacja Iwonie jest bliska od samego początku. Chciałam pokazać Wam fragmenty różnych kolekcji, nie tylko dwóch najnowszych. Inspiracją zawsze jest impuls, chwila, obraz przed oczami. Sporo w niej egzotyki, plemiennej dzikości, obfitości dżungli. Odwaga w połączeniach kolorystycznych to wynik niezwykle otwartej głowy. Bo kto potrafi stworzyć coś całkiem nowego na podstawie widzianej przez moment kolorowej chusty powiewającej na sznurze gdzieś na azjatyckiej plaży? Kto zatrzymuję tę wizję na dłużej, aż do powrotu do domu?
Zdjęcia: Tsumi
2 Comments
Ann
Oryginalne te naszyjniki. I trzeba przyznać- tutaj zaczyna się już sztuka.
Pozdrawiam!
– byłoby super miło, gdybyś wpadła 🙂
magda
cudowna biżuteria