To w naszych czasach ewenement, by mówić, że coś jest w stylu danej firmy odzieżowej. Uchowało się dosłownie kilka marek ze średniej i niższej półki, które wciąż pozostają charakterystyczne. W tym oczywiście mój ukochany COS, na który wcale nie spoglądam aż tak bezkrytycznie, jak mogłoby się wydawać. Owszem, jest niedościgniony i zawsze krok przed innymi, ale czasem zastanawiam się, czy nie wędruje nieco za daleko.
Stylizacje prezentowane w sezonowych lookbookach stają się coraz trudniejsze, a zabawa proporcjami niebezpiecznie zbliża do krawędzi sensu. Z jednej strony to sprytny zabieg, który pozwala być przed innymi. Bo rzesze naśladowców bywają nie do zniesienia. Z drugiej jednak nie każdy klient musi rozumieć, co autor miał na myśli. Nie ulega wątpliwości, że COS traktuje nas ambitnie. Projektanci marki wciągają do kolekcji coraz więcej sztuki i techniki. Bywa, że forma przerasta treść i ciuch lepiej będzie wyglądać w ramce na ścianie niż na nas samych. Jest piękny i do bólu niepraktyczny.
Perforacje, przeźroczystości, nietypowe pęknięcia, asymetria przez duże A, specyficzne techniczne tkaniny – to jest nowoczesność, od której marka nigdy nie stroniła. Zdarzały się już przerysowane sylwetki i ucieczka hen daleko od minimalizmu, który od samego początku jest z COS’em tożsamy. Jednocześnie marka serwuje nam powrót do klasycznych korzeni, ale niestandardowo ujęty, dosłownie mówiąc, połowiczny. Pół marynarki, pół kamizelki, pół midi, pół maksi, sukienka z długim rękawem (jednym). Różnica długości w ramach jednego ciucha to żadne tam bezpieczne dziesięć centymetrów. Dajmy pół metra, niech to będzie widać! Plus parę mocno przegiętych stylizacji (sukienka noszona na kurtkę przeciwdeszczową, połączenia kolorystyczne wywołujące zgrzyt zębów albo wspomniane wcześniej zaburzanie proporcji). Trudno je nazwać propozycją noszenia. To raczej wyzwanie rzucone w naszą stronę. O tyle ryzykowne, że nawet ja, długoletnia wielbicielka, mam problem z jego zrozumieniem.
Tymczasem w sklepie czeka nas ulga. Wizualny manifest stapia się z ulubionymi bestsellerami, przyjemnymi dla oka deseniami, szerokim asortymentem ubrań bazowych i klasycznych już totalnie. Futuryzm, owszem, obecny, ale zmiękczony ukłonem w stronę kobiecych (i męskich) potrzeb. To jest zagadka i ogromny sukces – w jaki sposób tej marki wciąż nie sposób pomylić z żadną inną?
Zdjęcia: COS
5 Comments
elf
Znów Harel ubrałaś pięknie w słowa moje ostatnie myśli o COSie;) (choc zaiste w tej chwili kupuje COSa głownie przez..ciitt, allegro). Moim zdaniem odpowiedz na Twoje finalowe pytanie jest dość prosta-talent projektantów i bardzo krystaliczna wizja marki. Tylko i az tyle:)
harel
Ha ha! Pamiętam, jak kupowałam przez Allegro, a taka jedna Czytelniczka przysłała mi swoją granatową bluzkę w prezencie. To były czasy 🙂
elf
😉
Kasia
Ja uwielbiam cos, ale żałuję, że praktycznie wszystkie ubrania są tam bardzo niekobiece. Wiem, że taki jest styl marki, ale ja z moją kobiecą figurą we wszystkim wyglądam jak w worku
harel
Oj, sporo jest też kobiecych, podkreślających sylwetkę. Tylko wizerunkowo marka wciąż upiera się przy tych workach.