Kraków. Pokazy dyplomowe tegorocznych absolwentów Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru, konkurs Cracow Fashion Awards, występy gościnne projektantów polskich i zagranicznych, wystawy, wernisaże, spotkania z ekspertami, warsztaty (w tym komunikacja w modzie pod okiem Carol Morgan z Central Saint Martins) plus organizacja na poziomie, którego nie powstydziłyby się największe tygodnie mody. Poziom samych kolekcji już niekoniecznie wyrównany, ale o tym za moment. Miesiąc temu odbył się Cracow Fashion Week. Miałam przyjemność być na miejscu, zasiadać w Radzie Mediów i obserwować wszystko z najlepszego możliwego punktu.
Kolekcje dyplomantów zdominowały czas, który spędziłam w Krakowie. Pierwszego dnia na terenie zabytkowego Muzeum Inżynierii Miejskiej mieliśmy ich do obejrzenia trzydzieści osiem – a i tak prezentowano tylko te ocenione na egzaminach najwyżej. A więc, podejrzewam, ponad czterdziestu absolwentów jednego tylko rocznika uczelni (albo absolwentek, ponieważ podczas konkursu nie pojawił się ani jeden projekt stworzony przez mężczyznę). Sporo. Trudno więc oczekiwać, że trzydzieści osiem razy zostaniemy mile zaskoczeni, uraczy nas trzydzieści osiem ponadprzeciętnych wizji czy wreszcie trzydzieści osiem razy tego samego dnia się zakochamy. Początkowo musiałam walczyć ze zdziwieniem, rozczarowaniem, przewidywalnością i zachowawczością kolejnych kolekcji. O ile rozumiem ograniczenie finansowe dyplomantek i jestem w stanie przymknąć oko na surowce nie najwyższej jakości, o tyle podejście do techniki czy warsztatu musi zachowywać chociaż podstawy. Gdyby zacząć tłumaczyć, na kiepskich materiałach kiepsko się pracuje – ok, jestem w stanie do pewnego stopnia to zrozumieć. Ale co hamuje wyobraźnię? Przecież studentki nie były w tym aspekcie w żaden sposób ograniczane. Dlatego przyjęłam proste kryterium. Kolekcja, którą chcę wyróżnić, musi być jakaś. Jakaś przez duże J. Że przemyślana, to jasne. Ale przede wszystkim powinna pozostać w pamięci na dłużej niż kilkanaście sekund. Zatrzymać wzrok, czymś do siebie przekonać. I w końcu to, co w modzie jako sztuce bywa dyskusyjne – nadawać się do noszenia. Anna Tronowska – gdy pierwsza sylwetka pojawiła się na wybiegu, wiedziałam, że projektantka musi znaleźć się na zwycięskim podium. W tym przekonaniu nie byłam osamotniona. Jednogłośnie z całą Radą Mediów przyznaliśmy jej pierwsze miejsce. Zainspirowana twórczością Jeana Dubuffeta stworzyła szereg mocno graficznych i dowcipnych projektów zdobionych autorskimi nadrukami z wykorzystaniem metody sitodruku, a także własnoręcznym haftem. Gdyby środkowy sweter trafił do produkcji (a tego projektantce serdecznie życzę), z miejsca zostałby bestsellerem. Dubuffet jak żywy.
Aneta Dziadkowiec – tytuł kolekcji, „Urban Legends”, może i wyeksploatowany, ale za to realizacja na zaskakującej płaszczyźnie. Miasto zostało tu potraktowane przyziemnie, dosłownie, jako miejsce poszarpane, brudne i niespójne. Podczas gali finałowej w ICE Kraków Jerzy Antkowiak, wręczając nagrodę w kategorii „Kreatywność i wizjonerstwo”, pogratulował projektantce stworzenia kolekcji „cudownie niemodnej”. Pomysłowość Anety sięgnęła też dodatków. Z charakterystycznych i wszystkim chyba dobrze znanych czarnych reklamówek Boss (o których marka Boss zapewne nie ma bladego pojęcia) stworzyła metodą patchworku torby i plecaki. Marzenie niejednego hipstera.
Joanna Organiściak – Płachta – wzięła na warsztat koszulową bawełnę oraz dokument Wima Wendersa „Notebook on Cities and Clothes”, którego bohaterem jest Yohji Yamamoto. To opowieść o poszukiwaniu tożsamości, powiązań między tworzeniem ubrań a tworzeniem fimów. Kolekcja „Identity” miała w sobie sporo z Japonii – niedosłownie, lecz nie sposób pomylić tego rodzaju estetyki i prostoty. Dekonstrukcja odbywa się za pomocą cięć, plis i zakładek. Oszczędną kolorystykę rekompensują niezwykle oryginalne formy. Jednocześnie każda z tych rzeczy pozostaje zaskakująco uniwersalna. Nie dziwi więc nagroda od Anny Pięty, jednej z organizatorek targów HUSH Warsaw oraz wyróżnienie specjalne przez Łukasza Jemioła. Projektantka tworzy także autorskie buty (na zdjęciu tytułowym), które można było podziwiać na wystawie obuwia „Step by step”, która towarzyszyła imprezie.
Tytuł „Kolekcji roku” otrzymała od Rady Wysokich Krawców otrzymała Anna Pietrowicz za kolekcję „Nikt ci nie uwierzy”. Projektantka streszcza swoje działania jako poszukiwanie nieoczywistego piękna, eksperymenty w pracy z tkaniną i konstrukcją. Jako jedna z nielicznych uzupełniła kolekcję w intrygujące nakrycia głowy.
Wszystkie poniższe kolekcje otrzymały wyróżnienia w kategorii „Kreatywność i wizjonerstwo”. Marta Kapala i „Metamorfozy”. Punkt wyjścia stanowi wygoda, stąd obszerne sylwetki i niekrępujące ruchów kroje. Kolorystyka utrzymana w przyjemnym tonie róży, fioletów i kremowej bieli plus interesujące faktury i wzory (w tym kratka ujęta w starym dobrym tonie).
Monika Wierzchowska – „Wendy’s Candy”, czyli igranie z ikonami mody. Oswojenie klasyki poprzez nadanie jej zabawnego kontekstu. Rzeczywiście, te projekty wzbudzały pozytywny uśmiech, ale też przywołały mi w pamięci poczynania Luelli Bartley jeszcze w czasach, gdy tworzyła pod egidą własnej marki, a zwłaszcza zwariowane propozycje na wiosnę 2009. To nie zarzut, to pochwała wyobraźni.
Magdalena Orzeł – „Sisterhood / Braterstwo wilczyc”. Kolejna próba nadania sił nadprzyrodzonych statystycznej kobiecie. Kolekcja interesująca na swój sposób, zwłaszcza nadruki liter na transparentnych tkaninach oraz ciekawe desenie.
Waleria Tokarzewska – mistrzyni detalu. Choć same fasony niezbyt przemawiające, to jednak kunszt wykonania zasłużył na nagrodę. „Mes petites perles de verre” czyli „Moje małe szklane paciorki” to prawdziwy majstersztyk koralikowych zdobień. Autorka osobiście przyszywała nawet najmniejszy koralik, co zaowocowało w mojej wyobraźni wizją jej osoby w którejś z paryskich pracowni Haute Couture. Powinna wysłać CV czym prędzej, bo znalazłaby pracę od ręki.
Paula Fiuk – bańki mydlane, wata cukrowa i Tahliah Debrett Barnett znana jako FKA Twigs (oraz właścicielka hipnotyzującej twarzy o fizjonomii żywej lalki) – to główne inspiracje autorki. Ja bym się długo nie zastanawiała i na jej miejscu wybrała karierę projektantki kostiumów scenicznych. Z taką wyobraźnią to będzie proste.
Gala finałowa uraczyła nas pokazami „dorosłych” projektantek, jednocześnie absolwentek SAPU (zauważcie, wciąż żadnego mężczyzny!): Anny Pirowskiej (DRESSAP), Marii Mrowcy (Mrovca Fashion Design), Igi Szuchiewicz (Malgrau), Anny Ziemniak oraz Anety Zielińskiej. Pokazano też kolekcje zagraniczne: Christiny Tiran i Victorii Rowley (Wielka Brytania, zwyciężczynie konkursu Fashion Culture), Ugne Martinaityte (Litwa, zwyciężczyni konkursu Habitus Baltija), Anette Hildenbrand (Niemcy), Darji Donezz (Ukraina, Doniec Fashion Days). Na koniec swoją najnowszą kolekcję pokazała Joanna Błażejowska-Pecorari (marka ASKA, Paryż). Na koniec słów kilka o dwóch polskich kolekcjach, które zrobiły na mnie szczególne wrażenie. Ucieszyłam się ogromnie, widząc nowe prace Anety Zielińskiej – młodej projektantki, której w 2012 roku przyznaliśmy w Kielcach nagrodę blogerów. Mocno osadzone w przeszłości, lekkie, urocze, w nieco zapomnianych ostatnio kolorach. Dbałość o szczegóły, szacunek dla kobiecej sylwetki i poszukiwanie nieogranych jeszcze surowców powodują, że jej prace wyróżniają się już od kilku sezonów. W lipcu zeszłego roku projektantka gościła na pokazach Alta Roma w Rzymie. Miesiąc wcześniej została wyróżniona trzecią nagrodą podczas OFF Fashion Kielce.
Anna Pirowska tworząca pod nazwą DRESSAP od pewnego czasu eksperymentuje z modułami, obecnie doszła do tego jeszcze faktura oraz sylwetki męskie (pojawiło się kilka w przeszłości, ale nie w tak rozbudowanej formie). Kompaktowa kolekcja „Uneven” skupia się na nierównościach właśnie. Szorstkie gniecione powierzchnie, błądzące geometryczne pikowania, połysk, mat, a do tego dopięcia, przepięcia umożliwiające interpretację garderoby na różne sposoby. Niestety nie widać tego na zdjęciu, ale brązowa sukienka wyposażona została w plecak, który stanowi jej nieodzowną (choć odpinaną) część. Męskie kurtki zostały mi w głowie nawet dłużej niż damskie, co każe mi przemycić delikatną sugestię, by projektantka na tym w temacie mody męskiej nie poprzestawała.
Fot. Dawid Groński, materiały prasowe.
Wydarzenie organizowała Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru w Krakowie, która obchodzi swoje 20-lecie. Partnerami były: miasto Kraków, Krakowskie Biuro Festiwalowe oraz ICE Kraków. Bardzo dziękuję za zaproszenie. P.S. Na koniec autorka bloga we własnej osobie przyznająca oceny w pierwszym etapie konkursu oraz kawałek dynamicznej jak zwykle Anny Pięty. Mam na sobie bluzę absolwentki SAPU, Eleny Ciupriny. Jakżeby inaczej!