Nowy sezon, nowe logo, nowe miejsce, nowy koncept. Marka Lous Warsaw kilka miesięcy temu stanęła przed sporym wyzwaniem. W jaki sposób pójść do przodu bez utraty konsekwentnie budowanej tożsamości? Udowodnić, że nie istnieje się w totalnym oderwaniu i sprawić przyjemność nie tylko stałym klientkom, ale też osobom poszukującym mody tak mocno aktualnej, jak tylko się da? Sylwia Antoszkiewicz znalazła odpowiedź, bez chodzenia na kompromis.
Co zostało? Miękka, bawełniana dzianina, lekko oderwane od ciała sylwetki, dekolt V (obecny w każdej kolekcji, od samego początku istnienia Lous), komfortowe długości, czasem nawet przesadzone – lecz z pozytywnym efektem. Co nadeszło? Uproszczona i dojrzalsza oprawa graficzna, nowe metki, szybka reakcja na aktualną paletę kolorystyczną (wszelkie odcienie wina mile widziane) i stworzony specjalnie na potrzeby kolekcji Stones autorski nadruk. Wykorzystano tu technikę marmurkową, próby odbywały się na papierze, gotowa wersja otrzymała jeszcze jedną, transparentną warstwę przeskalowanych pikseli. Całość została przeniesiona na ortalion (podszewka) oraz bawełnianą dzianinę. Deseń utrzymany jest w głównych barwach kolekcji, przenikających się i osiągających najróżniejsze stadia nasycenia.
Same fasony, podobnie jak rok temu, nawiązują do japońskich krojów. Tym razem mniej tu dosłownego kimona, więcej wariacji, raz szeroka listwa dekoltu, raz obszerne rękawy plus wielowarstwowość. Baza najbliżej ciała może być dowolnie obudowywana, głębokie boczne pęknięcia kolejnej warstwy uwidaczniają, co pod spodem. Sylwia nie stroni też od kompletów – spodnie i bluza łączą w sobie wygodny, choć nietypowy dres oraz elementy strojów znamiennych dla sztuk walki. Wszystko jednak dyskretnie, ze smakiem i w równowadze.
Jako miły dodatek pojawiły się znane i kochane fasony z przeszłości w nowych kolorach, m.in. Osaka Dress – sukienka, z której w zeszłe wakacje niemalże nie wychodziłam i nie byłam w tym osamotniona. Powtarzam się, ale co jest zawsze ogromnie przekonujące? Gdy projektantka tworzy coś, o czym sama marzy. Co sama chętnie będzie nosić. I owszem, w szkole uczą czegoś dokładnie odwrotnego, dystans, porzucenie własnych gustów, działanie zgodnie z oczekiwaniami klienta, albo sprzedajesz, albo siedzisz w otoczeniu ulubionych ciuchów i spłacasz kredyt. A może po prostu nie ma jednej zasady? Przypadek Lous Warsaw zdaje się to potwierdzać.
Fotograf: Kamil Zacharski
Modelka: Alex Mru Kijania
Stylizacja: Marta Kalinowska
Asystentka: Anna Krawczyk
Makijaż: Beata Milczarek / Metaluna
Paznokcie: Nalispa
Lokacja: Galeria Piktogram / Mińska 25
3 Comments
jc
Świetna kolekcja! Fajnie, że jest kolorowo (marsala is the new black? 🙂 ), a jednoczesnie fani czerni w wykonaniu Lous też znajdą tu coś dla siebie.
Shield
Goodness, strona w budowie, a to jest właśnie to, czego potrzebuję…
harel
Zajrzyj na Showroom, tam można kupić 🙂