Blue Moon. Piosenka o rekordowej liczbie wersji oraz gościnnych wystąpień w filmach. Niedawno temat przypomniał Woody Allen w „Blue Jasmine”, bywało imprezowo („Notting Hill”) i wirtuozersko (Harpo Marx). Blue Moon to też druga pełnia w ciągu miesiąca – z kolei rekordowo rzadkie zjawisko. Księżyc wcale nie robi się wtedy niebieski. Po prostu to określenie w języku angielskim oznacza coś niezwykle sporadycznego. Gdzie miejsce dla kolekcji Bereniki Czarnoty pod tym właśnie tytułem?
Wszystkie odcienie błękitu, przełamane szarością i ciemnym pomarańczem. Gdyby chcieć odwołań dosłownych, bez problemu można by podczepić się pod kolory nocnego nieba i barwy samego księżyca – od pomarańczowego nisko nad horyzontem po coraz jaśniejszy szary, im wyżej nad nami. Ale to zbyt oczywiste. Blue Moon to pewien nastrój, trudno uchwytny, melancholijny, pełen kontrastów, jak strony księżyca. Faktura jego powierzchni przeniesiona na delikatną długą spódnicę, połączenie z grubo dzianymi swetrami i szalikami. Wełniane kamizelki bez rękawów do noszenia w formie płaszcza (i odwieczne w związku z tym pytanie „czy nie jest ci za zimno?”), geometryczny rzucik przeniesiony w dużo większej skali na ogromne ręcznie robione ponczo, wełniane frędzle powtórzone na skórzanej torbie. Berenika naturalnie pozostawia sweter na pierwszym miejscu. Jego wersji jest sporo, od całkiem gładkiej po przecinaną grubymi warkoczami czy barwnymi akcentami. Rozszerzane rękawy – element typowo kobiecy – spotykają się z obszerną sylwetką, wziętą z kolei wprost z męskiej szafy. Klasyczne kroje wełnianych tkanin złamane są miękkością rzeczonego swetra. Choć składowych kolekcji jak na projektantkę jest sporo, zachowują konsekwencję i jednolitość myśli.
Nowością są skórzane torby – duże i małe z ręcznie wycinanymi frędzlami, w wersjach błękitnej, szarej i granatowej. To obszar dotychczas projektantce obcy, z którym poradziła sobie tak dobrze, jak z dziewiarstwem. Co ciekawe, wykonanie jednej dużej torby zajmuje siedemdziesiąt godzin – więc, choć nie przeplata się po tysiąckroć wełnianej przędzy, czas tworzenia okazuje się zbliżony. Marka Bereniki Czarnoty to slow fashion z prawdziwego zdarzenia.
Mam ogromną przyjemność poinformować, że poniższe zdjęcia mają swoją premierę właśnie na moim blogu. Dziękuję projektantce za zaufanie i wyróżnienie!
Fot. Anya Holdstock
Modelka: Grace Ming
A tu część pierwsza. W drugiej kolejności, bo świat już widziała.
Fot. Anya Holdstock
4 Comments
Peri
Piękna kolekcja i cudne dziewiarstwo <3
El
Jestem zakochana w projektach Bereniki<3
soie
Jakiś czas temu nie miałam przekonania do twórczości Bereniki, ale tą kolekcją kupiła mnie w całości. Jeszcze te zdjęcia- rzeczy 100% do noszenia , a przy tym piękne i oryginalne. Trzeba przyznać, że bardzo nam się rozwija branża, aż miło patrzeć 🙂
jc
Kolejna świetna kolekcja Bereniki. Bardzo podoba mi się sesja zdjęciowa oraz fakt, że te ubrania super wyglądają w plenerze, o wiele lepiej niż w wersji studio, co oznacza, że są do noszenia. Prawdziwe pret-a-porter 🙂