Bo do tanga trzeba dwojga, śpiewał przed laty niekwestionowany mistrz polskich przebojów. Idąc za jego radą postanowiliśmy z butikiem Two Can Play połączyć siły. Od dziś w warszawskim sklepie przy ul. Wilczej 32 znajdziecie wieszak sygnowany moim pseudonimem, a na nim rzeczy, które wybrałam własnymi rękami i oczami. Panie i Panowie, pozwólcie, że przedstawię Wam…
Sweter Numph. Faworyt. Trochę retro, trochę kiczu. Jest mięciutki, kudłaty i kolorowy. Kiedyś polowało się na takie w lumpeksach. A teraz można znaleźć wersje nowe i z pewniejszego niż sortownie odzieży źródła. Przy okazji dobra wiadomość dla fanek marki Numph. Butik Two Can Play włączył ją w tym sezonie do swojego asortymentu. Pamiętacie szał na Numph parę lat temu? Nasze blogi kiełkowały, oglądałyśmy z wypiekami na twarzy dziewczyny ze Skandynawii i marzyłyśmy o spódnicy z wysokim stanem zapinanej na rząd guzików. To był chyba pierwszy blogerski „must-have”. Gdy rzeczona pojawiła się na Allegro, prześcigałyśmy się w zakupach (uwaga, niespodzianka). Wprawdzie spódnicy w Two Can Play nie znajdziecie, ale za to cały szereg innych świetnych ubrań.
Sukienka Suit Denmark. Sto procent Harel w Harel. Choć ostatnio staram się nosić inne fasony niż klasyczny worek, moje serce wciąż należy do niego. To zimowa opcja idealna. Ma wąskie rękawy i golf, czyli wszystko, czego potrzebuję, żeby było mi ciepło. I jest granatowa, bardzo lubię zastępować tym kolorem czerń, od której chyba jestem uzależniona.
Sweter Suit Denmark. Jason Bourne w spódnicy. To moje blogerskie zboczenie, że nawet w filmach dzikiej akcji, zwracam największą uwagę na ciuchy. Nie szkodzi, że Bourne cierpi, nie pamięta, jak się nazywa i chowa na cienkim gzymsie szwajcarskiego banku. Ma na sobie stary rybacki sweter otrzymany od człowieka, który go uratował. Zresztą obejrzyjcie sobie ten film, jeśli nie znacie.
Kurtka Eleven Paris. Bejsbolówka być musi. Zwłaszcza w takie przedziwne wzory, w których ja widzę drogę mleczną, niektórzy rośliny, a jeszcze inni macki ośmiornicy. Zdobył mnie detal na plecach, dodatkowa warstwa przypominająca nieco element peleryny z tzw. „duster coats”.
Sukienka Suit Denmark. Kłaniają się inspiracje greckie łamane przez peruwiańskie, czyli uproszczone graficznie i kolorystycznie meandry, które swego czasu ukochała sobie Isabel Marant. Jak wiadomo, co Isabel pokaże, sieciówki łapią w mig. Nawet jeśli nie są to jej autorskie pomysły, co ostatnio coraz częściej wychodzi na jaw. Ten na szczęście stanowił luźne nawiązanie i Suit równie swobodnie z niego korzysta. Fason wybrałam, żeby udowodnić i Wam, i samej sobie, że mogą mi się podobać rzeczy z podkreśloną talią.
Sukienka Numph. Nieco zapomniana szmizjerka, wyparta przez różne inne wynalazki. A szkoda, bo to świetny fason. Cieszę się, że ją widzę i mam nadzieję na kolejne spotkania w kolejnych odsłonach. Znów granat (jestem konsekwentna), tym razem indygo w retro kropeczki. Skład jest niezły. Bawełna z jedwabiem.
Bluzka Numph. Bluzki z wiązaniem przy szyi są hitem tej jesieni, przynajmniej według podejrzanie zbliżonych opinii niezależnych od siebie magazynów o modzie z różnych krajów (w tym Polski). Ponieważ wszelkie kwiatki czy inne rzuciki wyglądają na mnie źle (plus dwadzieścia lat na dzień dobry), wracam do niezawodnej czerni (od której mam detoks, tak, tak).
Spodnie Ucon Acrobatics. Jako niekryta wielbicielka odzieży męskiej czułam się wręcz w obowiązku włączyć kilka elementów do swojej sekcji. Spodnie Ucon mają krój klasycznych „chinosów”, natomiast mankiety zabrały szarym dresom. Może i hybryda, ale za to jaka zmyślna!
Koszulka Suit Denmark. Równanie z wieloma niewiadomymi. A wszystkie są iksami. Możliwe? Tylko w tym jednym przypadku. Kolor ciemnego dżinsu i krzyżyki. Mogą się kojarzyć także romantycznie, na przykład z płatkami śniegu.
Koszulka Suit Denmark, Wyzwanie dla oczu. Zwłaszcza na poważniejszej weekendowej imprezie. Kto zobaczy więcej, wygrywa.
Kurtka Ucon Acrobatics. Patchork? Jest. Odcienie granatu? Obecne. Dużo kieszeni? Jak najbardziej. Egzamin zdany, zapraszam w przyszłym semestrze.
Kurtka Ucon Acrobatics. Musiało być coś wojskowego. Albo prawie wojskowego. Krótka parka berlińskiej marki z podwójnym zapięciem (na suwak i zatrzaski) i kapturem łączy w sobie najlepsze cechy dwóch militarnych modeli M 65. I jest od nich zdecydowanie ładniejsza.
Żakiet Numph. Dwa ciuchy w jednym. Na zdjęciu mamy wersję krótką, ale po przypięciu dolnego panelu za pomocą suwaka uzyskamy długość klasycznej marynarki. Delikatne wcięcie w talii, brak klap i ozdobna funkcja srebrnego zamka błyskawicznego nadają jej oryginalnego wyglądu.
Sztormiak Rains. Przypomina mi mój pierwszy sztormiak kupiony przez tatę w Składnicy Harcerskiej. Prawdziwy, wściekle żółty i oczywiście odrobinę na mnie za duży. Nosiłam go przez pół podstawówki i część liceum (choć wtedy stał się trochę obciachowy, zamieniłam go więc na coś bardziej stylowego – według siedemnastoletniej mnie). Teraz znów nabrałam ochoty.
Bluza Eleven Paris. Bambi ma focha. Idealna bluza na zimę. Napis na plecach rozwiewa wszelkie wątpliwości.
To pierwsza taka akcja w historii tego bloga i bardzo jestem ciekawa, jak się potoczy. Na czym polega? To współpraca afiliacyjna, więc każdy Wasz zakup rzeczy z „Wyboru Harel” przynosi mi prowizję od butiku. Nie czujcie się w żaden sposób zobowiązani. Aczkolwiek z ręką na sercu mogę polecić wszystkie przedstawione dzisiaj ciuchy. Zresztą nie byłabym sobą, gdyby miało być inaczej.
4 Comments
Basia J.
Szmizjerka i sztormiak. Love it!
Ania
Tak btw bardzo ładna modelka i model 😉 świetny wpis !
myga
Dwustronna bejsbolówka – mistrzostwo! 🙂
Małgosia
Pamiętam tę spódnicę! Zresztą wtedy odkryłam Numph. Pani Mruk ją miała i Ryfka. Też mi się marzyła 😉
Jak miło widzieć lookbookowe fotki! 🙂