H&M Studio to specjalna kolekcja prezentowana co pół roku podczas tygodnia mody w Paryżu. Czasem w formie spektakularnego pokazu, a czasem w kameralnym gronie. To też kolejny dowód na coraz większy bałagan i zacieranie granic między modą przystępną a niedostępną, wysoką a masową. Jeszcze niedawno sieciówki kopiowały zjawiska z wybiegów, obecnie coraz częściej same się na wybieg wdzierają. Dochodzi przecież do tego, że, dajmy na to, nowe pomysły Phoebe Philo (która według najświeższych wieści po pokazie na jesień zimę ’16/17 opuszcza Celine) kupimy w byle centrum handlowym, zanim dotrą do projektanckiego butiku w odpowiednim dla siebie czasie. Czyżby taki H&M miał ochotę role odwrócić? Ale znów zbaczam z tematu, dywagacje na temat kondycji i prędkości mody zostawię na inną okazję. Miało być o wiosennej odsłonie Studio. I zapewne co wierniejsi Czytelnicy zdziwią się, że tego typu marka się tu pojawia. Ale, jak pisałam parę dni temu, jeśli coś mnie poruszy, nie potrafię udawać, że nie istnieje. Już po pierwszym obejrzanym zdjęciu wiedziałam, że miejsce u Harel musi się znaleźć.
W kolekcji jest dosłownie wszystko, co kocham. Swobodne sylwetki, odniesienia do etnicznych deseni z różnych stron świata oraz podróży w ogóle, trochę uniformu, a trochę boho, odrobina sportu i słodkie lenistwo. Mocna i charakterystyczna grafika łączy się z delikatnością zastosowanych materiałów. Cieniutka bawełna, jej mieszanka z lnem, tencel kontrastują z materiałami technicznymi, z których zostały uszyte okrycia wierzchnie. Mnóstwo kieszeni, kaptury, troczki, wiązania, sporo cięć i pęknięć idealnych do nakładania warstwowego. I szeroka jak na Studio paleta kolorów. Od zgniłych zieleni i głębokich granatów przez czerwień, pomarańcz do neonowych niemalże żółci oraz różnych odcieni kremu, beżu i bieli. Pernilla Wohlfahrt kierująca działem projektów H&M porównuje tę kolekcję z fragmentami wspomnień zebranymi w jednym miejscu. Ja mam z kolei nieodparte skojarzenie z wakacyjną walizką. Zresztą jedno nie wyklucza drugiego. Większość z nich jest łatwa w noszeniu i zestawianiu ze sobą. Niektóre z nich wymagają nieco więcej (choćby idealnie wyrzeźbionej sylwetki), lecz razem składają się w kompletną i fascynującą całość. Momentami trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z popularną sieciówką. Nie zabrakło elementów skórzanych (kurtka i spodnie w kolorze herbacianych róż), a wprawne oko dostrzeże przenikanie się różnych motywów. Jest nawet patchwork, na szczęście ujęty nowocześnie, bardziej jak u van Notena czy Marant niż w domowej manufakturze. Oprócz ubrań w Studio znalazły się akcesoria: tencelowe apaszki, płócienne i skórzane buty (sandały oraz sznurowane kozaki), drukowane czapki z daszkiem, torby, worki, bransoletki, okulary przeciwsłoneczne oraz… koc piknikowy na specjalnej uprzęży, która ułatwia jego przenoszenie.
A teraz najważniejsze. Co, gdzie i kiedy? Premiera H&M Studio zaplanowana została na 25.lutego. Stacjonarnie w Polsce będzie dostępna tylko w Warszawie na Marszałkowskiej. Prężnie jednak działa sklep internetowy i tam również się znajdzie. Nie wiem jak Wy, ale ja zostałam zdobyta i mam zamiar na parę rzeczy się zasadzić. Zwłaszcza że ceny będą naprawdę w porządku.
Zdjęcia: H&M
3 Comments
ela_kijowska@poczta.onet.pl
No no!
Ida
Boska ta kolekcja i sesja. Aż sie chce na wakcje!!!
Paper Lookbook
Wow 😀