Przedziwna historia. Miałam wrażenie, że ledwo co wróciłam z Krakowa, tymczasem jechałam tam znów, bo minął cały rok. Po raz drugi zostałam zaproszona do Rady Mediów, której przewodniczył Michał Zaczyński. Naszym celem było przyznanie jednej z nagród finałowych (koniec końców było ich więcej niż samych finalistów!) podczas konkursu dla dyplomantów Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru. Dyplomantów było piętnastu, tym razem nawet kilku panów oraz kilka kolekcji stricte męskich (co z obecnością owych panów niekoniecznie się łączyło). Panowała dużo większa różnorodność niż w zeszłym roku, choć wciąż mam wrażenie, że nasi przyszli projektanci straszliwie się boją koloru i radości. W przyjemny sposób potrafią zreinterpretować klasykę, nieśmiało przełamują stereotypy i wcielają w życie autorskie pomysły, jednak wszystko to odbywa się w palecie szarości, przetykanej czasem smutnym brązem, bordo czy ostrożnym granatem. To jednak dopiero początek ich drogi, więc mają jeszcze sporo czasu, by wypracować swój własny styl, nabrać odwagi i poszukać odpowiedniej dla siebie ścieżki. Dziś opisuję sześć kolekcji, które najbardziej zapadły mi w pamięć.
Surowe piękno etiopskiej pustyni Danakil stanowiło punkt wyjścia pracy dyplomowej Bartosza Kuśnierza nagrodzonej Grand Prix tegorocznego konkursu. Motyw popękanej ziemi Bartosz przeniósł na męską kolekcję zbudowaną wokół garnituru, utrzymaną w tonacjach błękitów i brązów. To zabawa klasyczną formą, urozmaicenie mocnych ram patchworkowymi naszyciami lub ich pikowanym odbiciem. „Żyjemy dziś w miastach, w przestrzeni stworzonej niemal w stu procentach przez człowieka. Moja kolekcja ma przypominać o tęsknocie człowieka za naturą” – podsumowuje młody projektant. Dyplom powstawał pod kierunkiem Wojciecha Bednarza, wykładowcy SAPU i głównego projektanta marki Vistula.
„Human Roots” to moja ulubiona kolekcja prezentowana na konkursie. Zresztą nie tylko moja, co pokazały wyniki głosowania – i to nie tylko Rady Mediów. Monika Dębowska otrzymała również nagrodę od Hush Warsaw, dzięki której będzie obecna podczas zimowej edycji targów. Kolekcja kompletna, przemyślana, dojrzała. Pełna kontrastów, dekonstrukcji, geometrycznych linii i miękkich drapowań i dyskretnych odniesień do natury. Duży plus za przygotowanie sugestywnych akcesoriów. Drewniane skrzynki i tuby w roli toreb sprawdziły się znakomicie.
Mówi się, że jeśli w kolekcji są psy, z pewnością zwrócę na nią uwagę. I słusznie. Ale gdyby była słaba, żaden pies by jej nie uratował. Viola Jagos wyszła z sytuacji obronną ręką. Owszem, psi nadruk urzekał, ale też forma jego podania przykuwała uwagę. Obszerne kroje, momentami przeskalowane do granic możliwości, garściami czerpiące z męskiej szafy zebrały się pod oczywistą nazwą „Simplicity”. Proste? Proste. Czasem nie ma sensu zostawiać miejsca na domysły. Kolekcja Violi została uhonorowana nagrodą „Rynku Mody” oraz marki „Ariadna”.
Anna Hołówka wywołała uśmiech. To była jedna z dwóch zabawnych i uroczych kolekcji niedzielnego wieczoru. Drugą z nich stworzył Marek Bernacki, posiłkując się estetyką socrealistycznej Nowej Huty, jednak samo wykonanie ubrań pozostawiło wiele do życzenia, dlatego w tym zestawieniu go nie będzie. Anna przywołała dziecinną naiwność za pomocą ogromnych cekinów, cukierkowych kolorów i haftowanych na tiulu masek zdobiących twarze niektórych modelek. To kierunek dobrze znany w polskiej modzie, reprezentowany choćby przez Domi Grzybek czy kolektyw Ima Mad. Łatwo się zatracić w tym stylu zatracić, na szczęście Anna Hołówka zachowała równowagę. Po wyjęciu z kontekstu te stroje są po prostu gotowe do noszenia. I o to chodzi. Zapewne stąd nagroda od koncernu LPP.
Anna Załucka-Kuczera prezentowała swoje prace jako pierwsza. Dość zróżnicowane i nie zawsze przychylne sylwetce kroje raz zachwycały, by za chwilę wzbudzić zdumienie. Kolekcja nierówna, acz nie do przeoczenia. Na plus udane eksperymenty z konstrukcją, wielki granatowy trencz, czarne plisowane spodnie czy pollockowskie zdobienia w wersji malarskiej oraz przeniesione na formę aplikacji. Minus to elementy z gotowanej wełny (jak mniemam), toporne i krzywdzące kobietę. Podsumowując, potencjał jest duży, warto mieć w głowie sympatię dla własnej płci i będzie dobrze.
„Ulotna rzeczywistość”, czyli wariacje na temat „Czarnego Łabędzia”, studium własnej tożsamości, zmiennej ekspresji. Paulina Korzeniowska z sukcesem poruszyła temat mocno wyeksploatowany. Jej dramatyczna kolekcja mogłaby natychmiast wystąpić na scenie i zebrać duże brawa. Konsekwentnie poprowadzona linia A, niekoniecznie radosne obrastanie w piórka, mnogość faktur, kontrastujących błysków i matów złożyły się w niepokojącą całość. Na tyle dobrą, by otrzymać nagrodę w postaci stażu u Joanny Przetakiewicz. Kto wie, może echa tytułowego łabędzia zagoszczą w kolejnej odsłonie La Manii?
Fot. Anna Zborowska, Izabela Adamczyk
4 Comments
ola
Cześć!
Mam pytanie – czy zmieniła się jakoś formuła pokazu dyplomowego SAPU? Piszesz, że było 15 dyplomantów – czy to znaczy, że jakaś wstępna selekcja jest, kto idzie w pokazie? Kiedyś było dwa dni pokazów i z 50 kolekcji szło. Zdaje się. Jak to teraz wygląda??
pozdro
Daria
Tym razem wszystko odbyło się jednego dnia. Najpierw było 40 kolekcji z których wybrano 15, pokazanych potem na gali o 19:00 🙂
k
Anna Hołówka to jest KOPI?
s
Bardzo mi się spodobał motyw popękanej ziemi, zwłaszcza na szarych swetrach i puchówkach. Coś nowego, ale od razu do noszenia 🙂