Z niecierpliwością. Od kiedy wiem, że jest na co czekać. Debiut Katarzyny Skórzyńskiej wspominam jako nawet nie podmuch świeżości, a prawdziwy huragan. Nagle, bez ostrzeżenia pojawia się wśród polskich marek coś tak radosnego, optymistycznego i jeszcze w dodatku świetnie przygotowanego do sprzedaży. A przecież ta kobieta ledwo co opuściła mury warszawskiej ASP! Kaaskas w tym roku będzie świętować dopiero drugie urodziny. Piąta kolekcja właśnie ujrzała światło dzienne. Dwa lata to być może zbyt krótki czas na podsumowania, ale nie można zaprzeczyć, że dzieje się wciąż dobrze i wciąż do przodu. Rewolucji póki co żadnej (bo i po co?), raczej ewolucja, powolna, szczegółowa, konsekwentna.
Model działania powtarza się co sezon. Najpierw zbieranie inspiracji dosłownie zewsząd. Zdjęcia, obrazy, rzeźby, bryły, wzory i kolory. Potem tworzenie autorskiego deseniu, który zdefiniuje daną kolekcję (czasem definiuje tak mocno, że klientki nie chcą z niego zrezygnować, o czym zresztą za chwilę). A potem próby nadania nowego tonu sprawdzonym już formom. Dzięki temu Kaaskas jest zawsze rozpoznawalne. To tak jakby projektantka prowadziła pędzlem wciąż jedną, nieprzerywaną linię, a zmiany odbywały się tylko w aspekcie podłoża. Co pewien czas linia miewa przebieg podobny do wcześniejszego, nigdy jednak identyczny. Znajome kształty igrają z naszą pamięcią, bo przecież gdzieś już to musieliśmy widzieć. Gdyby wiosenna kolekcja miała tytuł, chętnie widziałabym w jego roli określenie „deja vu”. Eliptyczne linie z zeszłej jesieni, kimonowe rękawy i stójki sprzed roku, wariacje na temat koszuli oraz zestaw obowiązkowy: apaszki i fulary. Majaczą znajome kolory (choć przecież nie są identyczne), a proste formy znów urozmaicone są przyjemnym dla oka motywem – w tym bajecznie kolorowymi przenikającymi się paskami. To właśnie one weszły już na stałe do swoistego kanonu marki, bo gdy tylko znikały, w zamian pojawiały się pytania, kiedy powrócą. Bele drukowanej bawełny przyjechały z Włoch w ilości, która pozwala projektantce spać spokojnie.
Paleta kolorów. Mam wrażenie, że już kiedyś podziwiałam Kaaskas za umiejętność łączenia barw w sposób godny niejednego wielkiego artysty malarza czy grafika. Zresztą nie ukrywa fascynacji największymi, regularnie udostępniając interesujące dzieła na swoim Instagramie. To kolejny element układanki i dowód na to, jak ważne jest wszechstronne wykształcenie. Nie mówię o papierach z pieczątkami, lecz ciekawości świata, której ani projektantce, ani jej siostrze Julii, z którą współprowadzi markę, nie brakuje na żadnym kroku.
Fot. Max Zieliński
Makijaż: Polka Dźwigała
Fryzury: Amadeo Wilczewski
Modelki: Natalia Grabowska & Kate Smolikova, Neva Models
3 Comments
Iwona
dzięki za ten artykuł! świetna kolekcja!! przymierzam się do sukienki Francesca, a na razie spróbujemy szalik Detta 🙂
Berenika
Kibicuje dziewczynom!!!! Mega!!!!
Marysia
Piękne cuda!!!