Kulta zalicza udany powrót do swoich najbardziej pierwotnych źródeł. Japońska prostota w połączeniu ze skandynawską precyzją, oszczędność, skupienie i spokój. Zresztą nazwa marki to fińskie słowo. Oznacza… złoto. Na szczęście pierwiastek nie występuje tu dosłownie, uprzejmie użycza swoją szlachetność i wszelkie pozytywne skojarzenia. Nieoczywiste klimaty, czerpanie z męskiej garderoby i dopracowywanie każdego elementu do samego końca, a jednocześnie pozostawienie marginesu własnej interpretacji – oto główne cele projektantki. Wiosnę Kulta wita czwartą swoją odsłoną – maksymalnie skondensowaną.
Beżowy trencz, biała obszerna koszula, granatowa wełniana kurtka z kapturem, czarny t-shirt, duża marynarka i szerokie spodnie. Prosto z męskiej szafy, a jednak przeszły trudną drogę, by wyglądać tak, jak wyglądają. Bo koszula ma dyskretne bufki. A trencz skośne linie. Marynarka jest tak długa, że spokojnie może służyć za płaszcz (przy czym pozostaje w ramionach tak zgrabna, że odejmuje trzy kilo przynajmniej), a w spodniach można się przyjemnie utopić. Standardowe proporcje całkiem się tu gubią, co owocuje mocno japońskim (i lekko awangardowym) nastrojem. Detale tym razem gołym okiem są niemal niedostrzegalne. Wszyte po lewej stronie, pod kołnierzykiem czy mankietem. Albo na plecach – żartobliwy napis „Kulta mać” powraca z niedalekiej przeszłości.
Przyszła mi do głowy taka myśl, że gdyby Sofia Coppola realizowała film „Lost in translation” w tym roku, mogłaby spokojnie ubrać swoją bohaterkę w te ciuchy. Kapsuła – słowo w aspekcie ubrań trochę nadużywane – tu pasuje jak ulał.
Fot. Michał Dąbrowski
Modelka: Elżunia Frączek
Makijaż: Gosia Waluś
2 Comments
Jag
Świetna kolekcja (te spodnie, ten trencz!), więc napiszę krótko: nosiłabym!
gosia
Ta koszula biała ładna z dłuższym tyłem. ..