Tatuum Selected

Zmiany, zmiany, zmiany. Nowe logo, zaprojektowane od zera wnętrza kolejnych sklepów, pozyskiwanie nowych projektantów i coraz szersze spojrzenie na świat. Tatuum dotknęło już nie rozdwojenie, a roztrojenie jaźni, czego objawami są dwie dodatkowe linie: Unique, graficzna, powstała we współpracy z Robertem Kutą oraz Selected – najspokojniejsza i najbardziej wyważona w niemal dwudziestoletniej historii firmy. Zazwyczaj linie premium są znacznie bardziej odważne, momentami nawet eksperymentalne, odnoszą się do konkretnych trendów, zawsze gotowe wystąpić na wybiegu. Jako najdoskonalszy przykład niezmiennie będę podawać Topshop Unique, który na stałe zagościł w kalendarzu londyńskiego tygodnia mody. Goni go i całkiem nieźle sobie radzi H&M Studio. Ptaszki ćwierkają, że żaden paryski dom mody nie pokusił się tej zimy o taki rozmach, jak szwedzka sieciówka. Nasz rodzimy Reserved wyodrębnił jakiś czas temu kolekcję Concept Limited, zawsze graficzną, wyrazistą i zadziorną. Przyszła pora na Tatuum. I cieszy ogromnie, że projektanci sięgnęli do tego, z czego w pierwszych latach istnienia firma słynęła.
TATUUM SELECTED
Kilkanaście lat temu miałam dwa źródła, w których zaopatrywałam się w lniane i jedwabne ciuchy. Pierwsze: nieodżałowany Jackpot, część duńskiego koncernu IC Group, który swego czasu wprowadził na polski rynek takie marki jak Cottonfield, Carli Gry czy In Wear (niestety już je wyprowadził, podejrzewam zbyt małą elastyczność zarówno samych marek, jak i nas, wiecznie goniących za nowymi trendami konsumentów). Drugie: Tatuum, którego tajemnicza i niedająca się niczemu konkretnemu przypisać nazwa łudziła mnie długo, że mam do czynienia z marką zagraniczną. Nie tylko nazwa. Jakość projektów w niczym nie ustępowała źródłu numer jeden. Rok w rok prowadziłam udane poszukiwania lnianych sukienek, tunik, koszul i spodni. Pierwsze zarobione pieniądze wydawałam właśnie tam. Potrafiłam bezbłędnie rozpoznać styl danego sezonu, kolorystykę, fasony i wzory. Do tego stopnia, że gdy pewnego upalnego lata zobaczyłam na ulicy dziewczynę w czarnej lnianej sukience ozdobionej mereżką, natychmiast pognałam do Tatuum i kupiłam sobie identyczną. Bo wiedziałam, gdzie szukać. To było proste.
A potem przyszło nowe tysiąclecie, szaleństwo tzw. „galerii handlowych” i wysyp zagranicznych sklepów, których asortyment bardzo źle działał na lokalną ambicję. Efekt? Nawet polskie i wcale niekoniecznie raczkujące marki przeniosły produkcję daleko daleko, a i to był cud, jeśli produkowały rzeczy zaprojektowane przez swój zespół, a nie wybierane taśmowo z chińskich katalogów. Obserwowałam Tatuum przez cały ten czas. Moja miłość do lnu nieco zelżała, bywało, że coś tam nawet znalazłam atrakcyjnego, ale raczej nie wyczekiwałam kolejnej wizyty. Aż nagle, parę tygodni temu, dostałam objęte tajemnicą totalną zdjęcia wiosennej kampanii Inspired by Generations. Poczułam się zaintrygowana niemalże tak samo, gdy po raz pierwszy w brytyjskim Elle wyczytałam o COSie. Wiedziałam, że tym razem jest na co czekać. I (jak zwykle) się nie myliłam.
Szlachetne tkaniny powróciły w najlepszym stylu. Gruby len, mięsisty jedwab, mięciutka mieszanka wełny i kaszmiru oraz cudownie chłodna wiskoza z cupro. Fasony nie gonią ślepo za modą, raczej zaspokajają potrzeby na wiele sezonów. Co nie znaczy, że wieje nudą. Hitem sprzedaży okazała się czarna sukienka z paskiem, a zaraz za nią… kombinezon, co jest niezłą wiadomością, jako że ten element garderoby, pomimo wielokrotnego lansowania przez najróżniejsze źródła, raczej Polkom do gustu nie przypada. Jedyną wadą Tatuum Selected jest jej wielkość. A raczej niewielkość. Ale liczę na to, że dopiero nabiera rozpędu i jesienią rozkręci się na dobre.
TATUUM SELECTED
TATUUM SELECTED
TATUUM SELECTED (3)
TATUUM SELECTED
TATUUM SELECTED (5)

TATUUM SELECTED
TATUUM SELECTED (6)
TATUUM SELECTED (4)
TATUUM SELECTED (2)

Zdjęcia lookbookowe: materiały prasowe
Zdjęcia kampanii: Adam Pluciński
Stylizacja: Karla Gruszecka
Makijaż: Wilson / Warsaw Creatives
Fryzury: Emil Zed

2 Comments

  • Boogie
    Posted 5 maja 2016 15:47 0Likes

    Pamiętam, jak na studiach po wypłacie stypendium biegłam prosto do Tatuum po kolejną zdobycz! A teraz, dekadę później, znów oko mi się świeci na widok tych projektów 🙂

  • Wspomnienia
    Posted 28 lutego 2019 13:39 0Likes

    Oooo, ja też mam taki etap za sobą. Jednak bluzka z Tatuum to było coś. Tylko, że najpierw musiałam się nieźle napracować, by ją kupić. Piękne czasy 😉

Leave a Reply