Rzadko kiedy się zdarza, żeby projektant dzielił się swoimi pomysłami przed stworzeniem kolekcji. Na szczęście składa się czasem, że trafię we właściwe miejsce o właściwej porze, zajrzę przez ramię i potem samo już idzie. Jesienią odwiedziłam pracownię Luizy Jacob, by obejrzeć marokańską jesienno zimową odsłonę Dream Nation. Na biurku stał komputer, w oknie otwarty Pinterest, a tam hibiskusy, morskie fale i tyle kolorów, że – choć lato dopiero minęło – zatęskniłam za kolejnym. Zdjęcia czy grafiki pozbierane na wirtualnej tablicy to jedno. Drugie – co ta kobieta potrafi z nimi zrobić! Egzotyczne obrazy wczytuje we własną wyobraźnię, dodaje filtry osobistej estetyki, fascynacji i uczuć. „Paradise” to wymarzona podróż na Hawaje, odlotowa, barwna i radosna, zderzona z niekoniecznie radosną rzeczywistością.
Nadruki kryją w sobie rajskie motywy: palmy, kwiaty, fale i surferów, ale też potencjalne niebezpieczeństwa wysp w postaci węży czy rekinów (swoją drogą wąż jest jak najbardziej rajskim motywem, czyż nie?). Jest też zachód słońca, pozbawiony słodyczy i ujęty w czerni, bieli i czerwieni, ale za chwilę pastelowe plamy nazwane przeuroczo „Ice Cream”. Spokojny ocean potrafi się wzburzyć i przybrać kolory jak ze snu (narkotycznie niepokojącego), z kolei groźne rekiny pokolorowane zostały na różowo, zielono i niebiesko, więc nawet dziecko z traumą „Szczęk” Spielberga nie powinno się ich przestraszyć.
Tytułowy raj to nie tylko obalanie stereotypu idealnych wakacji. Całość nawiązuje do cytatu Francisa Scotta Fitzgeralda z książki „Po tej stronie raju”: “I don’t want to repeat my innocence. I want the pleasure of losing it again”. Zapewne stąd niezwykle dziewczęce elementy (te najbardziej naiwne zostały przyozdobione najgroźniejszymi stworzeniami), falbanki, marszczenia i lekkość u Dream Nation do tej pory niespotykana. Ale jest i porządny rdzeń, do którego Luiza nas przyzwyczaiła. Konkret, lekko sportowy, a przede wszystkim miejski. Bomberki, bluzy z kapturem i wygodne sukienki (niektóre z nich to modele z poprzednich kolekcji po delikatnym, za przeproszeniem, liftingu). I wycięcia na ramionach, nasz lokalny mikro trend, który po kilku upalnych dniach zaczęłam bardzo doceniać. Spory to ukłon w stronę lat osiemdziesiątych, w których to ramiona stanowiły nierzadko centralny punkt sylwetki. Zresztą sukienki z papugami wyglądają jak cudem odratowane z szafy mamy (w pozytywnym sensie).
Ubrania tradycyjnie zostały uszyte z bawełny organicznej. Cieszy, że to już nie tylko klasyczna dzianina, ale też lekka tkanina popelinowa czy coraz popularniejsza pika (zwana materiałem „Lacosta”, zresztą nie bez powodu). Co więcej, niektóre elementy „Paradise” dają się nosić na kilka sposobów – np. dzięki ruchomej talii na gumce (pierwsze dwa zdjęcia to ta sama sukienka, proszę sobie wyobrazić). I jeszcze na koniec oczko do widza. Hawajska koszula. Po prostu. Sieciówki ze swoimi wersjami mogą się schować i do końca lata nie wychodzić.
P.S. Uwaga, uwaga! Wreszcie mamy stacjonarny sklep Dream Nation! I to w samym centrum Warszawy. Przy ul. Kopernika 8/18. Marka dzieli przestrzeń z Joanną Hawrot, o której tu wkrótce.
Fot. Grzegorz Mikrut
Modelka: Nin Kozieradzka
1 Comment
Jag
Mega fajna kolekcja. Tunika w rekiny ma czaderski krój, na pewno zajrzę do butiku. Podoba mi się też sukienka z morskimi falami, bo nie dość, że ten wzór jest genialny, to jeszcze przypomina mi kolekcję Aleny Akhmadulliny z zeszłego roku. Wzdychałam do niej przez kilka miesięcy 😉