Patrizia Aryton – polska marka z ponad dwudziestopięcioletnią tradycją. Dawid Tomaszewski – jeden z najlepszych polskich projektantów, mieszkający i tworzący w Berlinie. Spotykają się w połowie drogi, między niezawodną klasyką i artystyczną wizją, określaną mianem nowego krawiectwa. Dla niej to pierwsza otwarta współpraca i debiut na rynku niemieckim. Dla niego – kompromis między własną estetyką a oczekiwaniami polskich, zdecydowanie bardziej zachowawczych klientek. Wielka moda wpisana w codzienność – rzecz kiedyś wręcz niepożądana, dziś jeden z głównych nurtów – od poziomu koncepcji aż do końcowego etapu produkcji. W zeszły czwartek efekty przedsięwzięcia zostały zaprezentowane publiczności w Berlinie. Choć tegoroczna jesień daleko, mam ochotę już zacząć odliczać do niej czas.
Pokaz odbywał się w ramach berlińskiego Mercedes Benz Fashion Week, a więc najbardziej prestiżowej imprezy, która póki co nie doczekała się żadnej godnej konkurencji. Zamykał czwartkowe prezentacje, wieczorna pora podkreślała, jak bardzo cenionym projektantem w Berlinie jest Dawid i z jaką uwagą oczekuje się efektów jego najświeższej współpracy. Rzadko kiedy piszę o samym pokazie, od pierwszej modelki skupiając uwagę tylko na kolekcji, tym razem tylko miły drobiazg. Punktualność. To jest możliwe. Szacunek dla całej widowni, a nie jednej jedynej spóźnialskiej gwiazdy. Wszystko było maksymalnie uproszczone, żadnej skomplikowanej choreografii, może nawet odrobinę zbyt neutralna muzyka. Ale czy nie chodzi właśnie o to? O zaprezentowanie w jak najmniej inwazyjny sposób projektów na dany sezon? Samo wnętrze również sprzyjało tej idei. Surowa sala starego domu towarowego Kaufhhaus Jandorf, z pobielonymi niedbale ścianami, wyzierającymi gdzieniegdzie nagimi cegłami została perfekcyjnie oświetlona. Tak, że oczom nie umykał żaden szczegół ubrań na modelkach.
Już pierwsza sylwetka zapowiadała, że kompromis będzie udany. Garnitur – drugi po płaszczu flagowy produkt Patrizii Aryton – wystąpił w odświeżonej, połyskującej musztardowej wersji, związany w talii szarfą, odcieniem przywołujący nieco letnią kolekcję Dawida, „Blushes”. Zwężane spodnie ozdobione zostały wewnętrznym lampasem, zresztą ten patent przewijał się przez całą kolekcję, w różnych opcjach kolorystycznych. Zaraz potem oliwkowy welur skrojony w formę luźnej sukienki. I znów jako zapowiedź większej liczby działań w tym temacie, poprzez dłuższą, bordową, wieczorową wersję, aż po zamykający pokaz amarantowy garnitur. Patrycja Cierocka, dyrektor kreatywna marki, jak i Dawid Tomaszewski, mają świetne oko do tkanin. Wybór odpowiednich surowców to przecież dopiero początek. Nadanie im odpowiedniego kontekstu, wypracowanie najdogodniejszej dla nich formy i wreszcie połączenie ich w zgrabną całość – oto sztuka, która tutaj udała się w stu procentach. Różnorodność, która zamyka się w spójnej wizji, faktury bardziej lub mniej popularne czy wreszcie materiały zaskakujące jak wełniana cieniowana krata przechodząca w całkiem gładką powierzchnię albo specjalnie utkany wzór trójkolorowej fali na granatowej wełnie.
Cieszy spora liczba deseni, domeny Dawida: mozaikowych żakardowych szlaczków i geometrycznych, jakby pikselowych nadruków. Te pierwsze jasno wynikają z inspiracji Marrakeszem, podobnie zresztą jak ceglaste barwy, przywołujące zabytkowe budynki. Obok nich, w kontraście, ciężka wełniana krata. Stałe klientki Patrizii Aryton będą zachwycone płaszczami – zarówno tymi oszczędnymi w formie, jak i śmielszymi, łączącymi w sobie bloki kolorów lub niespotykane detale. Mało może praktyczne rozcięcie z tyłu sięgające łopatek – ale za to w jaki ruch wprawia cały płaszcz! Żałuję, że nie mam tu zdjęć pleców niektórych sylwetek. Zwłaszcza welurowe sukienki były niezwykle interesujące, z warstwami materiału przeplatającymi się niczym… berlińskie precelki (choć z pewnością żadne z projektantów tego nie miało na myśli – tu już zagrał mój wieczny głód).
Decyzja o współpracy to świetny strategicznie ruch dla obydwu marek. Patrizia Aryton świetnie zaakcentowała swoje wejście na rynek niemiecki, natomiast Dawid Tomaszewski da się poznać szerszemu gronu klientek, do tej pory niewpisujących się w jego grupę docelową. Kolekcja trafi do sklepów na początku października. Dawid nieoficjalnie zapowiedział, że chciałby mieć jej część również u siebie. Co dalej? Mam nadzieję, że takich uczt dla oczu czeka nas w przyszłości więcej.
Fot. Konrad Ćwik