Jak ona pięknie potrafi opowiadać historię. Zaczynając niepozornie, od jednego, góra dwóch wątków, rozwijając je i dodając zdarzenia poboczne, prowadząc temat konsekwentnie, nie narażając na nudę w ani jednym momencie. Gdy już oswoi z nowością, sięga do przeszłości, wydobywając tylko to, co najistotniejsze, żeby się w opowieści nie pogubić. „In the middle of Nowhere” to rzecz o zimowej podróży niekoniecznie po ośnieżonych szczytach, przewrotnie sfotografowana na tle pogodnego nieba i granatowego morza. Berenika Czarnota umiejętnie powraca do swoich najlepszych pomysłów, nadając im raz po raz nieco inny ton i dyskretnie odmieniony kształt.
Grube sploty, kontrastujące figury geometryczne, charakterystyczne rozszerzane rękawy z wąskim mankietem i odrobina elementów dodatkowych: dosłownie dwóch płaszczy i jednej sukienki. Kolekcja mocno skondensowana, ale z początkiem i końcem, bez konieczności nadrabiania czymś nie do końca potrzebnym. Berenika nigdy nie miała ambicji uważnego śledzenia i dokładnego odwzorowywania światowych trendów, pozostaje wierna sobie, temu, co fascynuje ją od lat, czyli dziewiarstwu. O co dba najbardziej, to poziom realizacji swoich projektów. Tu się nie zdarza ani jeden błąd, ani jedno niedociągnięcie. Swetry i sukienki trzymają doskonały kształt, czasem aż trudno uwierzyć, że człowiek mógł osiągnąć aż taki poziom ręcznego wykonania. Mocniej wtajemniczeni z pewnością mogliby się szerzej wypowiedzieć o odpowiednim dopasowaniu grubości drutów do przekroju włóczki, dzięki czemu uzyskujemy tak zwarty i równy splot. I choć jestem ogromną fanką domowych klimatów, z fascynacją obserwuję, jak hobbystyczne dość często i swojskie rzemiosło ewoluuje w bardzo przyzwoitą modę. W przypadku tej projektantki nie ma mowy o skojarzeniach z robótkami ręcznymi (jakkolwiek miłe by one nie były), temat dzianiny osiąga poziom najwyższy.
Fot. Zosia Prominska
Modelka: Marzena Jarczak / Rebel Models
Makijaż i włosy: Aleksandra Przyłuska
1 Comment
Kinga
zdjęcia mi się podobają