Gdyby ktoś mi powiedział, że COS ma już dziesięć lat… Przecież ledwo co go odkryłam i z zapartym tchem śledziłam wszelkie na jego temat nowinki, zbierając zdjęcia z pokazów (tak! pokazów!) w specjalnym folderze, wzdychając do reklam (tak! reklam!) w zagranicznych magazynach i wreszcie odliczając dni do pierwszej wizyty w berlińskiej filii. Tymczasem dokładnie szesnastego marca marka obchodziła dziesiąte urodziny. Tego dnia w 2007 roku otwarto pierwszy sklep w Londynie przy Regent Street (co stanowiło ruch dość zaskakujący, ponieważ marka wywodzi się ze Szwecji). A potem poszło! Oszczędny styl inspirowany ówczesną estetyką domów mody jak Chloe (Paulo Melim Anderson) i Marni (nieodżałowana Consuelo Castiglioni) wnosił w przestrzeń sieci odzieżowych świeżość i zupełnie nową jakość. COS od samego początku brał pod uwagę mężczyzn, zatem szereg wielbicieli dobrej mody wreszcie mógł poczuć się usatysfakcjonowany. Marka podchodzi niestandardowo również do wszelkich specjalnych działań, zatem kolekcja przygotowana na dziesięciolecie zawiera tylko dziesięć elementów. W kapsule zawarte zostały ubrania żeńskie, męskie i dziecięce. Całość tylko w dwóch naturalnych i neutralnych kolorach – najbardziej interesująca pozostaje sama forma.
Punktem wyjścia było tu jak najefektywniejsze wykorzystanie materiału. Fasony są więc maksymalnie uproszczone, a kształt krawędzi wynika z podstawowych zasad kroju. Na warsztacie wylądowała sztywna techniczna beżowa bawełna oraz nieco delikatniejsza biała. Zespół projektowy czerpał inspiracje z dawnych metod, co widać choćby w przypadku kimona czy pudełkowej tuniki. Głównym zadaniem było opracowanie wykroju w ramach prostokąta, stworzenie precyzyjnej układanki, która będzie miała sens również w trójwymiarze. Stąd brak kołnierzyków, minimum mankietów czy klapek oraz geometryczne cięcia. Całość jest w stu procentach „cosowa”, tak jakby tych dziesięciu lat nie było. Zresztą COS, choć początkowo mocno reagował na wybiegi, pozostał w swojej charakterystycznej, matematycznej wręcz estetyce. Jest obok, przygląda się, delikatnie reaguje. Kolekcja „10” pojawiła się w wybranych sklepach na początku tego tygodnia.
A przy okazji chętnie przedstawię wiosnę i lato, które jako motyw przewodni obrały… spadochron. Linki, sznurki, marszczenia, łapanie powietrza i duże powierzchnie – to w największym skrócie. Sporo asymetrii i niestandardowego podejścia do zestawów dwuczęściowych. Zapominamy o klasycznym garniturze (który w COSie można z powodzeniem odnaleźć i nigdy nie będzie nudny), dopasowując do siebie denimowe kimono i szerokie spodnie, mięsisty t-shirt i spódnicę składaną niczym Origami albo białą koszulę i jej dolny odpowiednik. I znów materiały techniczne, usztywnione i surowe, a obok transparentne nylony, delikatny jedwab i srebrny poliester. Kolekcja ma oddawać grę kontrastów między naturą a techniką, łącząc w sobie zieleń, błękit i najróżniejsze odcienie szarości. Nowocześnie na wskroś, ale gdyby wyjąć poszczególne składowe z kontekstu, z łatwością się dostosują do życia tu i teraz.
Zdjęcia: materiały prasowe COS
1 Comment
ela_kijowska@poczta.onet.pl
COS -uwielbiam !