Dobro, piękno, prawda

Markę Mapaya odkrywam wciąż i na nowo. Bo tu piękne kimono, tam genialny pokrowiec na matę do jogi, a za chwilę ręcznie wyplatany bambusowy koszyk, który towarzyszy mi przez całe wakacje plus kawałek ciepłej jesieni. W międzyczasie bita w srebrze biżuteria, batikowe sukienki i plecaki z… trawy morskiej. Martyna Wilde, urodzona podróżniczka, przywozi do Polski wszystko co najlepsze z Kambodży, Indii i Tajlandii. Tam wyszukuje niezwykłe materiały i produkuje autorskie nadruki. Tu czeka na nas w krakowskim butiku przy ul. Józefa, trzymając na kolanach uroczego psa Benia i opowiadając o swojej pracy z pasją godną pozazdroszczenia. W sklepie zazwyczaj jest tłoczno, bo Martyna przyciąga ludzi. Sama będąc niedawno w Krakowie, choć miałyśmy umówione spotkanie na sobotę, odwiedziłam ją już w czwartek, a potem w piątek, tylko na chwilkę, żeby zajrzeć i naładować akumulatory. Energii dodaje już sam jej uśmiech, merdający ogon Benka, ale też świadomość, że każda rzecz wisząca na wieszaku czy leżąca na półce powstała w godnych warunkach.

Mapaya_DRIFTER-DRESS p1
Zacznę od akcesoriów. Na przykład taki koszyk. Jego powstanie warunkuje szereg czynników, o których w życiu byśmy nie pomyśleli. Bo czy bralibyście pod uwagę pogodę? Tymczasem to od niej zależy, czy w ogóle w danym sezonie będzie go z czego wyplatać. Jeśli w Tajlandii jest więcej deszczy, surowca będzie o wiele mniej. Nie w każdym miejscu go znajdziemy, więc Martyna współpracuje z rodzinnymi manufakturami w różnych wioskach. W jednej wyplata się torebki z liści bambusa, w innej z hiacyntów wodnych, a w jeszcze innej z morskiej trawy. Czasem na zamówienie trzeba czekać dłużej, bo nigdy do końca nie wiadomo, jak sprawy się potoczą. Bywa, że zamiast pięćdziesięciu koszyków wychodzi tylko dziesięć. Ale przynajmniej nikt na tym nie ucierpi, co najwyżej niecierpliwa klientka, która od miesięcy wzdycha do niedostępnego modelu (czyt. autorka bloga). Martyna podkreśla, że wybiera najlepsze możliwe rozwiązanie. Że chce łączyć działania lokalne z globalnymi. Ukuła nawet termin „glocal„, który znacznie lepiej oddaje jej ideę niż „ethical„. Bo nic nie jest czarno białe – co podkreśla bardzo często. Potrafimy protestować na Facebooku przeciwko wyzyskowi dzieci w branży mody, pisząc na telefonie wyprodukowanym przez siedmiolatka gdzieś daleko stąd. Czasem po prostu nie da się wszystkiego dowiedzieć. Ona stara się dotrzeć do pierwszego punktu, zdając sobie sprawę z ograniczeń (nawet jeśli zdecydowałaby się na samodzielną uprawę bawełny, czy mogłaby mieć stuprocentową pewność, że ziemia, którą wybrała, jest bez skazy?).
Najbardziej liczy się uczciwość produkcji. Dlatego czasem nawet zachwycających rzeczy powstaje mniej. Nie będzie sieci Mapaya, nie będzie dynamicznego rozwoju marki. Bo nie jest potrzebny. Liczy się działanie tu i teraz, inwestowanie w lokalne społeczności. W Kambodży Martyna nawiązała współpracę z Watthan Artisans Cambodia – spółdzielnią zatrudniającą do pracy przede wszystkim osoby niepełnosprawne. Jej właściciele, pan Pov i pani Si Na, za cel obrali sobie zapewnienie lepszego życia i stałego zajęcia tym, którym najtrudniej je zdobyć. Podopieczni spółdzielni uczą się technik tkackich oraz krawieckich, pracują na miejscu albo z domu. Piękne ikatowe szale, które można kupić w butiku, powstały właśnie tam. Polecam obejrzeć krótki film i wywiad z pomysłodawcami przedsięwzięcia. Zaobserwujemy, jak powstaje taki materiał – żeby opanować warsztat tkacki, potrzeba nawet dwóch lat! O pozostałych technikach stosowanych w Mapaya przeczytacie tutaj.
Do sklepu trafiła właśnie najnowsza kolekcja. Towarzyszy jej niezwykła sesja wizerunkowa. Spójrzcie na tę dziewczynę. Co czujecie? Ja zachwyt. I lekkie ukłucie zazdrości. Jest piękna. Niezwykła. Ponadprzeciętna. Chcę być jak ona, a jeśli mi się nie uda, to chociaż się z nią zaprzyjaźnić i spoglądać od czasu do czasu w lekkim zauroczeniu. Dacie wiarę, że w swoim kraju uchodzi za… brzydką? Jej twarz jest zbyt pospolita, szczęka zbyt wyrazista, a oczy zbyt małe. To Pili Opal, modelka, która głośno mówi o swojej historii, podnosząc na duchu niejedną kobietę zaplątaną w kulturowe stereotypy. Obiecałam sobie patrzeć na jej zdjęcie za każdym razem, gdy będę miała jakieś zastrzeżenia co do swojego wyglądu. Za pomocą pięknych i gładkich obrazków wmawia nam się rzeczy nieprawdziwe i często bolesne. Nie będę się nad tym zbyt długo rozwodzić, bo to temat na inny tekst, ale presja takiego, nie innego wyglądu towarzyszy nam non stop, nawet jeśli jej nie zauważamy. Wychodzę z założenia, że jeśli mogę na coś wpłynąć i będę się z tym lepiej czuła, droga wolna. Mam jednak na myśli te działania, które pozwolą mi dalej być sobą i jak najdłużej cieszyć się zdrowiem, a nie wywracanie twarzy na lewą stronę czy wykrajanie tego i owego stąd i zowąd. Non stop ktoś próbuje podkopać naszą pewność siebie i poczucie, że wszystko z nami ok. Czasem wystarczy po prostu zmienić otoczenie. Pamiętajmy o tym.

Fot. Daz Wilde
Modelka: Pili Opal

4 Comments

  • Martyna
    Posted 5 kwietnia 2017 03:32 0Likes

    Dziękuję :)))) Kocham ten blog od zawsze miłością szaloną! i nawet w najśmielszych snach nie spodziewałam się, że kiedyś zagoszczę na jego łamach. Jestem bardzo wzruszona, ściskam najmocniej z Indonezji xxx M.W.xxx

  • Jola
    Posted 5 kwietnia 2017 08:29 0Likes

    o jezu, zakkochałam się w ubraniach i modelce !

  • Natalia
    Posted 5 kwietnia 2017 09:13 0Likes

    Świetny tekst, jak zwykle u Harel! Tak powinno się pisać o modzie 🙂

  • Marianna
    Posted 6 kwietnia 2017 09:44 0Likes

    sama prawda 🙂 podoba mi się

Leave a Reply