Dziś ruszamy na północny wschód, a konkretniej na Litwę. Tam mieszka i tworzy Julia Janus – projektantka, której marka odnosi sukcesy na świecie, a od niedawna jest dostępna również w Polsce. Gdybym napisała, że to po prostu ubrania, a potem skupiła się na analizie aktualnej kolekcji, wyrządziłabym sporo szkody. Bo przez ponad dziesięć lat istnienia Julia wypracowała cały koncept, oparty na przenikaniu się różnych dziedzin życia. Wystarczy spojrzeć na wnętrze wileńskiego butiku, by zorientować się, że to, czym się otaczamy jest równie ważne jak to, co mamy na sobie. I nie mam na myśli tylko elementów wystroju, fenomenalnych projektów do domu w tym oryginalnej zastawy stołowej, która powstaje we współpracy z lokalnymi rzemieślnikami, szklarzami i garncarzami. Nawet to, co słyszymy, jest skomponowane specjalnie dla naszych uszu, bo projektantka zatrudnia również kompozytorów, którzy tworzą autorską muzykę dedykowaną marce. Moda jest tu autentycznie częścią życia, ma nam towarzyszyć przez cały czas, nie tylko w wybranych momentach, gdy staje się istotna. Sporo się ostatnio mówi o demokratyzacji mody pod względem przystępności finansowej czy dostępności marek w ogóle. Ale mało kto zwraca uwagę na najbardziej ludzki aspekt pod słońcem: wiek i rozmiar. Owszem, zdarzają się szumne wydania magazynów z podtytułem „ageless”, „model free”, „plus size”, ale to jedynie wyjątki, które pozornie mają wprawić tych odstających od normy (wg wspomnianych magazynów, nie autorki bloga) w poczucie przynależności do wielkiego świata. Na miesiąc, nie dłużej. Do kolejnego numeru. Julia porwała się na teoretycznie niemożliwe. Tworzy poza czasem, poza wiekiem i poza rozmiarem. Można się u niej ubierać nosząc zarówno 34, jak i 52. Można mieć lat osiemnaście i osiemdziesiąt. A przede wszystkim można kupić sukienkę i nosić ją latami, bo nie ma szans, by wyszła z mody. Jak to możliwe?
Projektantka zgrabnie łączy skandynawską powściągliwość z japońską awangardą, które to style, jak wiadomo, po prostu nie są w stanie się znudzić. Weszły na stałe do kanonu mody, sama jestem ich miłośniczką, choć zdarzają się krótkie przerwy. To fasony bliskie ciału, ale nigdy maksymalnie dopasowane, z wygodą na pierwszym miejscu i jakością ex aequo. Skonstruowane tak sprytnie, by nigdy nie krępować ruchów, a nawet przeciwnie: ten ruch nadawać i podkreślać. Są więc kimona, obszerniejsze żakiety, płaszcze i kardigany, wielofunkcyjne kurtki, igrające z proporcjami sukienki i spodnie. Oraz – uwaga – pełna linia męska. Zdarzają się takie elementy, które wychodzą ponad podział na płeć. Bo wszystko ma prowadzić do dobrego samopoczucia, nie poddawania się schematom. Do zdjęć zapraszane są osoby najróżniejsze, liczy się charakter. Podziwiam projektantkę za konsekwencję w działaniu. Skoro podkreśla, że marka jest dla wszystkich, sezon po sezonie to udowadnia, zamiast rzucać słowa na wiatr.
Najnowsza odsłona marki to próba zatrzymania szaleńczo pędzącego czasu i nas – wiecznie zajętych, wpatrzonych w telefon, śpieszących się wykonać kolejne zadania. Zatrzymania w ruchu, a więc uchwycenia dynamiki ubrań, które mamy na sobie, napięć mięśni, przelotnego spojrzenia poza ekran. Stąd zamaszysta, obszerna forma, z miejscem na powietrze, swobodne ruchy i odprężenie. Dla podkreślenia efektu zostały połączone materiały zróżnicowane pod względem struktury i właściwości, np. lniana kurtka ma wiskozowe, lejące rękawy, zakończone klasycznym bawełnianym ściągaczem, a długi wełniany kardigan – dodatkowe wewnętrzne mankiety z cienkiej elastycznej dzianiny. Niektóre z elementów dopiero po uszyciu zostały zafarbowane, by osiągnąć jednolity efekt. Ciekawą częścią prac Julii są nadruki. Wszystkie powstają w jej studiu, te ostatnie to przeskalowane zdjęcia schodów i mknących pasów drogowych, utrzymane w stonowanej gamie kolorystycznej.
Sesja wizerunkowa najnowszej kolekcji „Timeless” odbyła się w kuchni. Nie bez przyczyny. Julia Janus fascynuje się kulinariami krajów północnych i regularnie zaprasza mieszkających tam kucharzy do współtworzenia różnych wydarzeń łączących ich, wydawałoby się dalekie, profesje. W ramach tej kompilacji zostały wydane już trzy albumy „Fashion & Food” (można je kupić w sklepie internetowym, zaraz obok wspominanej na początku zastawy stołowej czy przepięknych naturalnych świec), zawierające przepisy na potrawy zainspirowane poszczególnymi kolekcjami projektantki. Tutaj możecie obejrzeć pierwszą część. Niektóre pomysły są naprawdę fantastyczne. I kto myśli, że nie da się stworzyć kanapki na podstawie asymetrycznej bluzki, szybko zmieni zdanie.
Zdjęcia: materiały prasowe
1 Comment
Joanna
Litwa to taki piękny kraj, muszę koniecznie tam znowu pojechać. 🙂