Jane Birkin – ikona. Śmiało tak o niej piszę, choć nadużywania tego słowa nie znoszę (zwłaszcza w kontekście lokalnych serialowych gwiazdek rozbijanych o kartony). A najlepsze jest to, że ona się nigdy szczególnie nie starała. Jej ambicja nawet nie otarła się o zostanie okrzykniętą „it girl” swojego pokolenia. Inna sprawa, że wtedy tak idiotyczne stwierdzenia jeszcze nie istniały, chwała siłom wszelakim. Jej córka, Lou Dillon, w którymś z wywiadów opowiadała, że mama zawsze z rezerwą podchodzi do takich spraw, trochę się nawet dziwiąc, że to, co nosi, ktoś określa mianem jakiegokolwiek stylu. Banalne to strasznie, ale naprawdę osobowość robi swoje. Jakiś czas temu mój mąż miał okazję z panią Jane pracować, kazałam mu więc szczegółowo relacjonować jej ubiór. Co mi mówił na koniec dnia? „Wyglądała normalnie, po prostu normalnie, jakieś spodnie, jakiś żakiet…”. Z jednej strony nie tego się spodziewałam. Podejrzewam, że gdybym była na jego miejscu, robiłabym notatki. Ale z drugiej przecież właśnie o to chodzi. Żeby strój nas nie zagłuszał, nie dominował. Ona opanowała tę sztukę do perfekcji. Pewnie nawet, skubana, tego nie ćwiczyła. Gdy patrzę na rzeczy, które Roboty Ręczne proponują na lato, przypomina mi się ona tak bardzo, że nie dziwi nawet totalna nowość u marki: wiklinowe koszyki. Jakby były naturalną koleją rzeczy.
Wyroby dziewiarskie na lato już nikogo nie dziwią. Przywodzą na myśl nie tylko lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte czy ręczne robótki naszych mam i babć nierzadko z braku alternatywy (skądinąd doskonałe i po kilku dekadach wciąż inspirujące), ale też prowadzą udany dialog z tym, co dzieje się na wybiegach, sięgając po coraz doskonalsze rozwiązania, jak choćby włóczka z bawełny organicznej. Zawsze fascynowała mnie w dziewiarstwie dowolność interpretacji, szerokie pole możliwości, a przede wszystkim opcja wpływu na projekt nawet po jego zakończeniu. A teraz dochodzi do tego jeszcze przyjemna nowoczesność w postaci organicznej bawełny. I ograniczenie do minimum szwów, aby ubrania były w noszeniu praktycznie nieodczuwalne (i znów Jane Birkin oraz jej transparentna czarna sukienka – choć ten przykład jest ekstremalny, w wersji RR bardziej stonowany, wciąż jednak intrygujący). „Dewoolicious” to gra słów idealnie oddająca istotę letniej kolekcji. W dzierganych koszulkach na ramiączkach, opalaczach czy komfortowych body nie da się wyglądać inaczej niż apetycznie. Sukienki i swetry delikatnie opinają ciało, a koszulki niosą przyjemne, ręcznie haftowane przesłanie: „You and me and the cat”, dobrze znane wszystkim fanom marki, z którą od lat związany jest kot Myszon (na życzenie hasło można zmienić na psie, o ile Myszon rozpatrzy podanie pozytywnie).
I koszyki. Miły dodatek, już dawno odczarowany ze ściśle zakupowych czy plażowych przeznaczeń, idealne na co dzień, mieszczące dużo więcej, niż mogłoby się wydawać, zdobione ręcznie wykonanymi pomponami lub bez żadnych ozdób, przyciągające wzrok kształtem i strukturą. Są wiklinowe – jak na zdjęciach, ale też rogożynowe, jaśniejsze i delikatniejsze, wyplatane z pałki wodnej. Stąd lista oczekujących. Surowiec musi urosnąć, a z roku na rok jest go coraz mniej. Ponadto najlepiej zbierać go jesienią, a kto wie, co wydarzy się z modą na koszyki do tej pory? Chociaż gdy patrzy się na zdjęcia wspomnianej na początku kobiety, raczej nieprędko ta fascynacja przeminie. Kto raz koszyki pokochał, nigdy się nimi nie znudzi.
Fot. Marek Ogień
Modelka: Zuzanna Ludwig
Stylistka: Marta Siniło, asystentka stylistki: Natalia Chomik
Makijaż i włosy : Magdalena Chmielewska
Produkcja: Marta Iwanina-Kochańska
2 Comments
Fashionistka
Bardzo fajne stylizacje. Podobne widziałam na XXXXXXXX
Brakuje mi na zdjęciach odpowiedniego damskiego obuwia wówczas zdjęcia byłyby dopełnione. Rozumiem, że to taki zabieg artystyczny? Będę zaglądała tu częściej! Pozdrawiam ciepło :* Całuski! :*
harel
Spam będzie zagłuszany. Kropka.