Początek. Roku szkolnego (dawno nie dotyczy, ale w świadomości siedzi). Meteorologicznej jesieni (mam wrażenie, że to jakaś nowa moda, ale niech im będzie). Nowego sezonu na blogu (bo chyba nikt nie ma ochoty we wrześniu czytać o letnich kolekcjach?). Spada ten wrzesień zawsze brutalnie i z zaskoczenia, zostaję z kilkunastoma szkicami tego, co chciałam zmieścić. Nie mieszczę, więc zaczynam myśleć o powiększeniu jednoosobowego zespołu. Potem mam pomysł, że będę pisać krócej i częściej. I żeby w ogóle tu sporo zmienić. Co z tego wyniknie? Zobaczymy. Obejrzałam już wystarczająco dużo jesiennych kolekcji, by wysnuć wniosek, że symbolika nowego początku jest bardziej niż pociągająca. Mocniejsza nawet niż historie noworoczne. Podobnie z magazynami o modzie. Wrześniowe numery wyznaczają niemalże wszystko, na czym powinniśmy się skupić przez najbliższy rok. Te dwa, które czytam zawsze (i „od zawsze”, czyli od 2003 roku), brytyjskie Elle i Vogue, mierzą się z częściowo lub całkiem nowymi redakcjami, zmianą wizerunku, grafiki, konceptu, co zdaje się nieco zahaczać o chęć pozostania atrakcyjnym w przestrzeni zdominowanej przez zawsze szybszy internet. Czy pozostać dobrze znanym i miło przewidywalnym? Czy zaskoczyć? A może podkreślać swoje dokonania z przeszłości? Myśli te zbiegły się z dzisiejszą moją rozmową z Gosią Sobiczewską. Stojąc nad dwiema spódnicami: starą (o której klientki nie dają zapomnieć, domagając się doszywania kolejnych) i nową (która – choć pozornie całkiem inna – stanowi odpowiedź na tę pierwszą, powtórzenie jej kształtu, lecz poprzez stworzenie totalnie nowego wykroju), deliberowałyśmy nad wyciąganiem wniosków, nowych wyzwaniach, które same stawiamy przed sobą, by wciąż iść do przodu, nad budowaniem kolejnych pięter na stabilnym fundamencie.
Ta nowa spódnica powstawała przez kilka lat, prób było kilkadziesiąt, by zakończyć na jednym szwie (!), modelujących zaszewkach i zakładkach oraz przednich kieszeniach. Projektantka przyznaje, że łatwo nie było, ale efekt wynagradza wszelkie trudy (widać ją na trzecim zdjęciu poniżej). Gosia podkreśla, że tworzy „autorską modę w służbie codzienności”, czego najlepszym dowodem niech będzie gumka ukryta w tylnej części talii. Tym samym powstał model idealny i to on dopasowuje się do kobiety, nie odwrotnie. Pojawia się też niezwykle sprytny element: ortalionowa kamizelka uszyta w taki sposób, by pasowała do płaszcza z poprzedniej kolekcji. Nałożona na wierzch tworzy z niego trencz, noszona pod spodem wzbogaca go o kołnierzyk i krótką warstwę wewnętrzną. Świetnie się sprawdza również solo. Obsesja wielofunkcyjności – śmieje się autorka, a ja chcę więcej. A zatem wspomniany płaszcz może pasować również do wspomnianej spódnicy. Rękawy przewiązane w talli tworzą ozdobny supeł, z tyłu wprowadzając element asymetrii (zdjęcie piąte i szóste). Bestseller, sukienka HOT, bez której szerokie grono nie wyobraża sobie lata, tej jesieni otrzymał rękawy, a koszule, z których ESTby ES. słynie od dawna, wciąż zaskakują nowymi rozwiązaniami, zaokrąglanymi pęknięciami, wielkością kołnierzyków, wykończeniem, długością i (oczywiście) możliwością noszenia na różne sposoby. Do tego przydaje się pasek – w kolorze danego ciucha lub całkiem inny. W limitowanej liczbie powstały wersje z… jedwabnych krawatów (zdjęcie przedostatnie).
Zaskakuje też sesja zdjęciowa – zupełnie inna niż do tej pory, daleka od (fenomenalnej skądinąd) statyczności, powolnych obrazów, którym można było przyglądać się bez końca. Fotografa, Jakuba Szymańskiego, Gosia porównuje do Petera Lindbergha – i rzeczywiście, gdzieś ten ruch uliczny w czerni i bieli oraz jego cicha bohaterka, mają prawo nawiązywać do słynnych ujęć.
Jeśli macie ochotę obejrzeć całość na żywo, polecam warszawskie studio ESTby ES. przy ul. Hożej 51. Wybrane modele znajdziecie z sklepach BLOOM Boutique w Łodzi, TUTU w Poznaniu oraz Rauch und Groen w Berlinie.
Fot. Jakub Szymański / Complete Artists & Production
Stylistka: Magdalena Łęczycka
Włosy i makijaż: Justyna Szczęsna
Modelka: Basia Strońska / SD Models
1 Comment
Bartosz Łącki
A ja jesień lubię, sprawia mi ogromną radość 🙂 Bo dzięki temu bliżej już do zimy, która jest moją ulubioną porą roku 🙂