Święta mają tę cudowną właściwość, że nawet największy przeciwnik błyskotek w którymś momencie się łamie. Mam tu na myśli siebie, choć wiem, że sporo osób mogłoby się pod tym zdaniem podpisać. Jest coś magicznego w tych wszystkich skrzących historiach, od biżuterii począwszy, przez srebrzyste dodatki, połyskujące ubrania, na bombkach choinkowych kończąc. Nagłe nagromadzenie kryształów Swarovskiego w okresie świątecznym nie powinno zatem nikogo dziwić. Błyszczą kostiumy na pokazie Victoria’s Secret, elementy kultowych naszyjników Marni, a nawet psie obroże. Dwunastego listopada pojawiło się nawet specjalne miejsce w Warszawie, w którym można do woli wybierać i przebierać w mniejszych i większych przedmiotach zainspirowanych najsłynniejszymi kryształami na świecie. Crystals from Swarovski Pop-up Store to przestrzeń w Galerii Mokotów wypełniona po brzegi pomysłami na prezenty.
Kenzo, Oscar de la Renta, Nina Ricci, a zaraz obok Orska, Spark czy Radziszewska. Misternie wykończone kolczyki, bransoletki, pierścionki i naszyjniki zachowują jednocześnie charakter danej marki, a przy tym prezentują się zdecydowanie bardziej odświętnie niż na co dzień. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie prace Anny Orskiej. Jej styl, przez lata wypracowany i nie do podrobienia, momentami zahaczający o tematy industrialne, łagodnieje pod wpływem kryształowych elementów, lecz w żadnym momencie nie zostaje nimi przytłoczony. Spark to całkiem inna historia – idea marki opiera się na kryształach Swarovskiego, jej projektanci spełniają się w najróżniejszych estetykach – od romantycznej po rockową. Specjalnie dla przestrzeni została stworzona biżuteria zdobiona kryształowymi, holograficznie połyskującymi czaszkami.
Znajdziemy tu też buty i torebki Kazar, bogato zdobione uroczymi kropelkami, bluzy i swetry z aplikacjami i lureksowe skarpetki z kolorowymi kamieniami (chyba najbardziej luksusowa rzecz w sklepie, przywodzi na myśl zachcianki Marii Antoniny z filmu Coppoli), a także rzeczy nieco zapomniane: spinki z klamerką. Wprowadziła je na rynek litewska firma Kosmart i przeżywają prawdziwy renesans. W latach osiemdziesiątych niezbędnik, przez wiele lat nieco zbyt retro, a teraz intrygujące na tyle, by podbijać serca Skandynawek (już w zeszłym roku w Danii obserwowałam ich zaskakujący zasięg, chwila moment i na dobre dotrą i do nas, choć ciężko w to uwierzyć). Na razie głównie zachwycają się nimi starsze panie, co również może stanowić dla nas podpowiedź.
Sklep będzie otwarty aż do ósmego stycznia przyszłego roku. Warto zajrzeć już teraz, zwłaszcza że za pasem Mikołajki, szereg imprez świątecznych i wreszcie choinkowe preteksty. Jak trafić? Kierujcie się na pierwsze piętro, do Designer Gallery. Podpowiedź dla najbardziej harelowych: szukajcie butiku naprzeciwko & Other Stories. Drogę wskaże złota sarenka.