Czy siadając w piątkowy wieczór przed dużym ekranem spodziewałam się takiej dawki przemocy? Ba, przemocy jakiejkolwiek? Siedzimy sobie ze znajomymi na widowni zaaranżowanego na potrzeby pokazu kina, gasną światła i zaczyna się przykra niespodzianka. Pojawia się BMW (zapewne leciwa „trójka, choć głowy nie dam), wysiadają zeń panowie, których parę lat temu określilibyśmy mianem „dresiarzy”. Miny mają groźne, jacyś tacy nakręceni i nieprzyjemni. Po długiej wymianie spojrzeń otwierają bagażnik i wyciągają z niego brutalnie skrępowaną Katarzynę Warnke. Kobieta ma zaklejone usta, a na sobie – a jakże – skąpą sukienkę na ramiączkach. Jest przerażona. Zaczyna się zabawa ofiarą, nie przebierając w słowach, po prostu ohydna. Przerzucanie jej z rąk do rąk, obściskiwanie, w końcu zerwanie ubrania. Pojawiają się elementy choreografii w ułamku procenta przypominające taniec. Nabieram powietrze, bo może zaraz przyjdzie rozwiązanie i choć trochę usprawiedliwi to, co zaserwował nam projektant po niemal dwóch godzinach oczekiwania, więc będę mogła odetchnąć z ulgą. Wszyscy zaczną tańczyć, jak w tym wywrotowym filmie von Triera z Bjork. Ale nie. Nic z tego. Warnke udaje się uciec. Panowie jeszcze chwilę ją gonią, po czym zawracają, jakby czegoś się przestraszyli. Zaczyna się pokaz. O co chodziło? Do tej pory nie mam pojęcia. Najdziwniejsze jest to, że krótki metraż poprzedził całkiem ciekawą, choć, jak na Macieja Zienia, spokojną i wyważoną kolekcję. Zaszkodził jej na tyle, że dopiero oglądając zdjęcia następnego dnia, byłam w stanie stwierdzić, że była absolutnie w porządku.
To cały cykl długich sukni, transparentnych, warstwowych, zdobionych abstrakcyjnymi haftami i aplikacjami, przeplatany luksusowymi wariacjami na temat dresu. Jedne i drugie miękko układające się na ciele, przyjemnie poruszające w rytm muzyki, pełne detali, które w pierwszym kontakcie mogą umknąć. Trochę tu zabawy w chowanego, odsłanianie ciała przy pozornym jego zasłonięciu. Na wybiegu do zaakceptowania, w życiu, nawet tym na czerwonym dywanie, wymagające jednak interwencji pomysłowego stylisty. Ciekawe momenty asymetryczne: mocowanie sukienki przy dekolcie za pomocą praktycznie niewidocznej siatki. Patent dobrze znany, ale umiejętnie wykorzystany wciąż efektowny. Interesujące też podejście do fasonów wieczorowych: Maciej Zień niektóre sukienki zabudowuje pod szyję golfem lub półgolfem, z na tyle jednak cienkiej tkaniny, by wciąż było widać zbyt wiele. Serwowanie kobiecego ciała na tacy po tym filmowym wstępie nie było najlepszym pomysłem. Miałam nadzieję na mściwy finał w stylu Tarantino, który zdjąłby nieco powagi, uratował tę naszą nieszczęsną kobietę, wprowadził nieco optymizmu – nawet za pomocą przemocy. Oko za oko, ząb za ząb.
Pokaz zwieńczyła naga postać Kasi Warnke, na której Maciej Zień zaczął drapować suknię, niczym na manekinie. Czy pojawiła się jako bohaterka wyświetlanego wcześniej filmu, naga, lecz uratowana przez projektanta? A może czwórka z BMW uprzedmiotowiła ją na tyle, by mogła zostać już tylko niemym tworem, dającym się ubrać bez żadnej refleksji? Nie wiem, co autor miał na myśli. I nie jestem w tym wrażeniu osamotniona.
Trudno mnie zniesmaczyć. Naprawdę. Ale gdy na sam koniec usłyszałam oklaski, zwłaszcza z rozentuzjazmowanego pierwszego rzędu wypełnionego celebrytkami otwarcie krytykującymi przemoc wobec kobiet w telewizjach śniadaniowych i przerzucającymi się na Facebooku hashtagiem #metoo, poczułam się słabo. Nie wiem, co mówiły z uśmiechem do licznych mikrofonów, bo przemknęłam jak najszybciej do baru, by się znieczulić po dawce emocji, na które nie byłam gotowa. To nie był prowokujący spektakl, tylko zły pomysł. Szkoda.
Related Posts


4 Comments
Domi
Ten wstęp brzmiał jak początek nowego filmu Vegi, w którym gra Kasia Warnke, w dodatku jeśli ma być dziewczyna gangstera to skąpa sukienka pasuje jak ulał:) może projektant miał swój udział w projektowaniu kostiumów do filmu Vegi? tak głośno sobie myślę. A kolekcja mi się podoba, te szyfony! choć rzezc jasna, wymagają nieskazitelnej sylwetki, a Kasia Warnke taką ma:)
harel
Jeśli tak, to ogromna szkoda, że nie zostało to w żaden sposób zakomunikowane. Nazwisko Vega natychmiast zmieniłoby moje nastawienie do wieczoru, przygotowałabym się psychicznie ;).
Domi
ha ha, wtedy można by mieć inne podejście, na pewno bardziej na luzie;)
Aga
Znam Zienia raczej od ach i och pan znanych z tego ze sa znane (dlaczego nazywamy je celebrytkami?)….. i urzadzenia wnetrz (kolekcja dla Tubadzin milal super wzornictwo – bardzo przemyslane linie produktow, wyrozniajace sie na tle reszty i przystepne cenowo w porownaniu z firmami z Wloch i Hiszpani).
Tu widze kilka bardzo ladnych modeli sukni i jestem pod wrazeniem: Zien musi byc zdolny skoro po tych wszystkich perturbacjach tak sobie wraca i od razu ciach: moda na swiatowym poziomie.